Fall odwrócił się, a ja w jego oczach niemal od razu zauważyłam przebłysk zrozumienia, który zastąpiły szybko wstrzemięźliwość i zdecydowanie.
- Ojcze to jest San... to znaczy Sanarion. On jest moim...
- Partnerem - dokończył za mnie ogier, obejmując mnie skrzydłem, wyzywająco patrząc w oczy mojemu ojcu. Poczułam jak napręża mięśnie, gotowy do ofensywy.
I wtedy stało się coś niesamowitego.
Fall podszedł, spojrzał mi w oczy dogłębnie wzruszony i rzekł:
- Życzę wam długiego i szczęśliwego wspólnego życia... Błogosławię wam.
< Koniec opowiadania >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz