Strony

poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Ramzesa- Quest- "Choroba naszego przyjaciela"

Rano obudziłem się w swojej jaskini - jak zawsze wszystko było ślicznie. Nagle jednak usłyszałem ryk. Był to ryk smoka wojny, czyli... Remusa! Wybiegłem na próg i ujrzałem nadlatującego smoka. Kiedy wylądował, ryknął po raz kolejny i upadł na ziemię. Nagle podbiegły do mnie naraz cztery klacze - Lola, Tosa, Freya i Aura.
- Co tu się stało?- zapytały klacze
- Ja...Sam nie wiem... - wyjąkałem
- Szybko, weźmy go do jaskini medycznej! - Wykrzyknęła Lola
- Dobra - Odrzekła Aura próbując podnieść wielkie cielsko. Postanowiłem je wspomóc, poprzez zamianę w smoka (moja ulubiona postać) i podniosłem go.
***
Kiedy byliśmy już w jaskini, poproszono mnie o wyjście. Tak więc wyszedłem na dwór posiadając nadzieję, że nic mu się nie stało. Cienkie promyczki słońca padały na rzadko rosnącą trawę pod moimi kopytami. Nagle w wejściu pojawiła się Lola.
- Mam dobrą i złą wiadomość - posmutniała - zła jest taka, że Remus zachorował na śmiertelną chorobę. Dobra jest taka, że istnieje antidotum...
- Na prawdę!? - Uśmiechnąłem się - Jakie?
-...I tu jest problem, bo jest to smocze serce, kwiat o niezwykłych właściwościach leczniczych. Jednak jest on strasznie rzadki; jest tylko jedna sztuka na całym znanym nam wszechświecie. Co gorsza rośnie on tylko i jedynie w prastarym Zamku Lakei, na wyspie Kaio, której nie ma na żadnej z map świata.
- Zdobędę go! - Rzekłem odważnie
- Dobrze. Jeśli jednak się rozmyślisz, nic się nie stało... - Odpowiedziała Freya, która właśnie przyszła do wejścia.
- Mimo wszystko pomogę mojemu przyjacielowi. - Odrzekłem, po czym z trudem powstrzymując łzy, dodałem:
- Wyruszam o świcie - możecie mnie powstrzymywać, lecz zrobię to. Tak! I to Raz a dobrze.
- Nie będziemy cię więc powstrzymywać, Ramzesie - rzekła Aura, która wychodziła razem z Tosą.
- Przygotuj się, gdyż droga jest daleka, a na drodze czyhają niebezpieczeństwa. - Dodała Tosa.
- Będę gotów jutro, na 100%.
Wtedy nie wiedziałem na co się piszę. Wróciłem więc do jaskini. Zwiesiłem głowę wiedząc, że i tak pewnie mi się nie uda. Czemu to akurat mnie i Remusowi, musi przytrafić się coś takiego. Zatem kiedy dotarłem do jaskini, spojrzałem na pająki chodzące po ścianach. Położyłem się na sianie, lecz nie mogłem zasnąć z myślą o Remusie. Jednak w końcu zasnąłem.


***Nazajutrz***


Obudził mnie głos Dorothy.
- Ramzes, wstawaj! Musisz to zobaczyć!
- A muszę? - zapytałem
- Oj, no rusz się! - krzyknęła wyciągając mnie z legowiska.
To co zobaczyłem, przerosło mnie - wszystkie smoki leżały na ziemi. Przy jednym z nich stała czwórka medyczek i szamanek. Reszta koni patrzyła na swoje smoki z przerażeniem. Podbiegłem do klaczy.
- Co tu się stało?
- Teraz wszystkie smoki zachorowały na chorobę Remusa...
- Jak?!
- Nie wiadomo - odpowiedziała Lola, głaszcząc po szyi Ambrose
- No i co teraz? Mówiłyście, że kwiat jest jeden, a zachorowało 12 smoków. Nawet 15, jeśli liczyć 3 głowy Kukulkana.
- Coś się wymyśli, kiedy przyniesiesz to całe Smocze Serce.
- Co tu się stało? - Zapytał nadbiegający Fall razem z Atlanticą - Co z Imagine i innymi smokami?
- To jakaś dziwna choroba - Odpowiedziała Dorothy

- I niestety śmiertelna - Dodałem
- Że... CO?! - Zdziwiła się Atlantica, po czym wymieniła przerażone spojrzenie ze swym ojcem.
- Ale jest antidotum - pocieszyła ich Aura
- Ramzes wyrusza go szukać - dodała Dorothy
- Ach tak... - Głośno pomyślał pegaz - Podajcie stopień niebezpieczeństwa tej wyprawy.
Spojrzałem na klacze z nadzieją. One wymieniły spojrzenia między sobą.
-Eeem... - bąknęła Freya - powiedzmy 9/10
Fall spojrzał ze zdziwieniem na wszystkich po kolei
- Nie mogę na to pozwolić... - Rzekł Fall
- Ale... Co będzie ze smokami?
- Więc ja pójdę - Rzekł ogier
- Ależ ojcze! - Wykrzyknęła Atlantica - Nie możesz
- Fall, jeśli już musisz iść, idę z tobą! - Powiedziałem stanowczo
- No dobrze... - Westchnął zrezygnowany koń - Ale uważajmy
- Jak sobie życzysz!
Zatem oboje wróciliśmy do jaskiń, by się przygotować. Nie myślałem, że kiedykolwiek wyruszę na taką wyprawę, a przynajmniej nie z towarzyszem. Jednak myślałem, że robię to dla Remusa i innych smoków. Nie że się boję, czy coś, ale... Co będzie jak nie powrócimy z wyprawy? Co stanie się z Dorothy i Atanticą... Starałem się o tym nie myśleć. A Remus? A inne smoki? - tylko ta myśl, podtrzymywała mnie przed wycofaniem się z eskapady. Ech, teraz już nie mam wyboru.


***


Wyszedłem z jaskini i podszedłem do gotowego już Fall'a. Zatem ruszyliśmy galopem w stronę zachodu.
- Może polecimy? - zapytałem
- W sumie... krótki kawałek nie zaszkodzi. Ale powoli, bo stracimy wszystkie siły - odrzekł ogier.
Tak więc zamieniłem się w moją ulubioną postać (smoka) i razem wzbiliśmy się w przestworza. 

Niebo było jeszcze poranne. Poranne, aczkolwiek zimowe. Chmur było mnóstwo. Tak więc lecieliśmy tak i lecieliśmy, aż dolecieliśmy na plażę. Woda była zimna jak na północy.
- Może zrobimy tu krótki postój? - zapytałem
- Ok, ale tylko 20 minut.
Tak więc wylądowaliśmy na zimnym piachu; rzadko miałem okazje oglądać to miejsce zimą - woda była prawie że zamarznięta, a wiatr hulał po całej plaży. Za plażą, była polanka - postanowiłem coś przegryźć. Fall stał na plaży i puszczał kaczki. Kiedy minęło 20 minut, 34 sekundy i 59 nanosekund, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Teraz zrobiło się trudniej, bo lecieliśmy nad morzem, więc o postoju nie było mowy. Mijały godziny, a na wodzie nie było nic, poza błękitem i wyskakującymi od czasu do czasu zwierzętami morskimi. było cicho jak makiem zasiał. W 4 godzinie wyprawy, zauważyłem coś niemożliwego - skałę, wystającą z wody.
- Fall, patrz! - wykrzyknąłem do ogiera, będącego kilka metrów przede mną.
- Widzę - Odkrzyknął - Tak, możemy zrobić krótki postój - dodał widząc moją minę.
Tak więc zawróciliśmy, i wylądowaliśmy na wilgotnej skale. Teraz brakowało nam tylko jedzenia. Nagle poślizgnąłem się na wilgotnej powierzchni i wpadłem w morską toń. Próbowałem odpłynąć, lecz nagle ujrzałem, że wciąga mnie coś, co przypomina podwodną, czarną dziurę. Wbrew woli przemieniłem się z powrotem konia. Fall spróbował mnie wyciągnąć, lecz również wciągnął go wir. 
Nagle straciłem cały obraz i po jakimś czasie przytomność.

*** 

Oboje obudziliśmy się w jakby innym, mrocznym wymiarze.
- Fall, gdzie my jesteśmy?
- Nie wiem...
Była to mroczna dolina z zamkiem w samym jej centrum. Wszędzie latały czarne smoki, które ryczały za każdym machnięciem skrzydłem.
Nigdy nie widziałem takiego miejsca. Nagle ujrzałem, że w jednym z okien zamczyska, pali się 

światło. Nie takie zwykłe, z nocnej lampki, tylko inne, czerwone.
- Widziałeś? - szepnąłem do ogiera
- Tak... - Odrzekł
Po chwili usłyszałem żeński głos. Głos, który przyciągał mnie do tamtego zamku.
- Musimy tam lecieć - rzekłem
- Skąd wiesz, że akurat tam? - zapytał pegaz - Może jest tam...
- ...na przykład ten kwiat?! Lećmy!
- Dobrze, ale mam złe przeczucia.
Tak więc zamieniłem się w czarnego smoka, a Fall wzbił się w powietrze pode mną, gdyż nie byliśmy pewni reakcji smoków na konia. Tak więc wylądowaliśmy na balkonie zamczyska. Powoli weszliśmy do środka, a to co tam ujrzeliśmy, niewiarygodnie ucieszyło mnie i Fall'a. Było to smocze serce, kwiat którego szukaliśmy:



Jednak nagle wyskoczył na nas koń. Tak, ku naszemu zdziwieniu. Zagrodził nam drogę do kwiatu i tupnął przednią nogą; za nim pojawiło się stado smoczych głów, których oczy patrzyły się prosto na nas. Koń podszedł do nas i w tedy zobaczyłem, że jest jednorożcem. Nie widziałem jego głowy, gdyż miał na sobie maskę. Nagle jednak usłyszałem znajomy głos:
- Ramzes? Czy to naprawdę ty? - zapytał głos KLACZY.
- Eeem... Czy ja cię znam?
- Ramzes, ty wiesz kto to jest? - Zapytał stojący z tyłu Fall
Klacz zdjęła z głowy maskę - ukazała mi się majestatyczna postać czarnego jednorożca z białym pyskiem oraz strzałką. Nie znałem go...emm przepraszam, jej.
- To ja, Shairen! Choć teraz jestem Dark Shadow...
- Aha... No wiesz, trochę się zmieniłaś... Ale nie czas na to. Potrzebujemy tego kwiatu.
- Na cóż tobie i twojemu towarzyszowi smocze serce?
- Nasze smoki zachorowały na śmiertelną chorobę!
- Ach tak... No dobrze, możecie go wziąć, pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Chcę należeć do waszego stada.
- Załatwione! - Uśmiechnął się Fall
- Ok, to gotowi?
- Na co znowu?! - Zapytaliśmy chórem
- Na teleportację! 1,2,3... Już!
No i tak znikliśmy, by pojawić się na terenach Heaven Hooves. Tak więc pobiegliśmy do jaskiń. Tam czekali już wszyscy członkowie i wszystkie smoki. Powitano nas okrzykami radości. Wszyscy podeszliśmy do jednego ze smoków. Tak więc Freya wytłumaczyła, że smok musi zjeść jeden płatek i wyzdrowieje. Jednak płatków było za mało, by każdy smok dostał po jednym.
- Tym nie musimy się martwić! - Uśmiechnęła się Dark - Ten kwiat jest długowieczny; jak urwiemy mu płatek, to za 5 sekund wyrasta mu nowy.
Tak więc po 45 minutach wszystkie smoki latały już po niebie, Atlantica przyjęła DS do stada i wszystko się dobrze skończyło.


Zaliczone!
Nagroda w sklepie! A ode mnie dostajesz dodatkowe 5(p) za długość i 1 pochwałę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz