- Och, cicho Miliette! - przewróciłam oczyma starając się pomóc klaczy. Ta stanęła jak wryta i dookoła z uśmiechem przyglądała się źrebakom. Nagle jeden maluch z rozpędu wpadł na klacz. Ta, szybko pomogła mu wstać i konik pohasał z uśmiechem dalej.
- I co? - zapytałam. Miliette nie odpowiedziała mi tylko z uśmiechem patrzyła na źrebaki.
<Miliette? Brak weny ;x>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz