Strony

czwartek, 25 grudnia 2014

Od Fallen Ember do Freyi

Wracałam właśnie po spotkaniu z siostrzeńcem, kiedy drogę znikąd zastawiła mi tajemnicza klacz. Nie potrafiłam tak po prostu powiedzieć do niej "przepraszam, chcę przejść". Coś w jej oczach mnie hipnotyzowało. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Klacz skierowała wzrok na moje hrecze, zupełnie jakby wiedziała, skąd się pojawiły. Zmarszczyła brwi, i jakby nigdy nic cofnęła się kilka kroków, odwróciła i już nieznajoma miała zniknąć w Lesie Kaskady, kiedy doszłam do siebie i ją zatrzymałam.
- Kim jesteś? - zapytałam, ale tajemnicza nieznajoma tylko wskazała pyskiem na moje hrecze i nic nie powiedziała. Zaczęłam się zastanawiać, czy może jest dzika, i dlatego nie potrafi mówić, ale szczerze w to wątpiłam. Wyglądała mi raczej na zielarkę, niż dzikuskę. Niezłomnie ponowiłam próbę:
- Kim jesteś? - klacz powtórzyła tajemniczy ruch, ale nie odezwała się ani słowem. Patrzyła mi w oczy, z delikatnym uśmiechem i błogim spokojem. Miałam tego dość.
- Słuchaj, no - syknęłam - nie wiem, czy masz pojęcie z kim rozmawiasz... a raczej nie rozmawiasz... PAL SZEŚĆ! Wiesz o co mi chodzi! - zatraciłam się w złości tak bardzo, że nie panując nad sobą, wytworzyłam w okół mnie krąg ognia, a z moich oczu buchała złość. Klacz jednak tylko cofnęła się nieco, żeby tańczące języki ognia nie poparzyły jej nóg, i dalej wpatrywała się we mnie, choć jej uśmiech ustąpił miejsca bardziej błogiemu ułożeniu warg. Patrzyła na mnie niewzruszona, kiedy w końcu rozchyliła usta i przedstawiła się.

< Freya ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz