Strony

niedziela, 11 stycznia 2015

Od Anguy- Quest "Runy"

Ustałam przy jednym z domów w Bassalcie, mam w planach przespać dziś wyjątkowo całą noc, by nie chodzić w nocy w swojej złej postaci. Niestety, jak zwykle plan się nie powiódł... nigdy nie mogę zasnąć wieczorem przez świadomość bólu jaki za chwile mnie czeka. Nie czekałam na niego tez długo. Gdy tylko słońce schowało się za horyzontem, ja w bólu, do którego dawno się już przyzwyczaiłam, zmieniłam się.

Obudziłam się w jakiejś dziwnej grocie, nie pamiętałam nic z przemiany, jak się tu dostałam, co robiłam, gdzie jeszcze byłam... w głowie miałam zupełna pustkę, czyli to samo co było w grocie - nic. Zaczęłam szukać wyjścia, jednak tego zabrakło. Starałam się chodzić przy ścianie ponieważ nic, zupełnie nic nie wiedziałam. Panującą tu cisze przerywały jedynie odgłosy spadających co parę sekund krople wody uderzające o twarde podłoże, a odgłosy te były roznoszone echem po całej jaskini. Czułam się jakbym była niewidoma, co chwile potykałam się o coś bądź wpadałam na nagle wyrastające przede mną ściany.
W pewnej chwili w oddali pojawiła się niewielka, świecąca kropka. W nadziei iż jest to wyjście, udałam się w jej stronę, jednak okazała się być jedynie czymś, czego nazwać nie potrafię. Gdy spróbowałam dotknąć "to", zniknęła, a zamiast niego cała jaskinie rozświetliły tysiące podobnych stworzonek, czemu towarzyszył charakterystyczny syk owadów - świetliki. Cała grota wypełniła się światłem dzięki czemu mogłam w końcu zobaczyć gdzie jestem.
Jedna ze ścian szczególnie zwróciła moja uwagę, był na niej pewien znak, ktuego wcześniej nie widziałam, a mimo tego - potrafiłam go przeczytać.

- Ehwaz, Geofu i Jara. - gdy to powiedziałam, stało się coś dziwnego. Wszystkie obecne tu owady zniknęły, lecz mimo tego jaskinia wciąż była wypełniona światłem... to ja byłam jego źródłem, a moje ciało pokryło się dziesiątkami kopii symbolu widniejącego na ścianie. Za to za mną nagle pojawiło się wyjście z groty. Bez chwili zwłoki skierowałam się w jego kierunku i gdy tylko przekroczyłam granicę jaskini ze światem zewnętrznym - pobiegłam do jaskini w której Freya odprawia swoje szamańskie rytuały. Wparowałam do jej jakbym się paliła.
- Freya! Pomóż... proszę... spójrz... - pokazałam jej znaki. - byłam... w jaskini i... potem... te ściany i... znak no i jakoś... tak... i świetliki, a później jeszcze to i... wyjście... - po potrafiłam się wysłowić na tyle jasno by mnie zrozumiała. Klacz przyglądała się mi zdziwiona.
- Anguo... to przecież tylko runy. - powiedziała. - mogłaś nie czytać ich na głos, znikną za kilka godzin, nie martw się. Na naszych terenach jest wiele takich ukrytych jaskiń...
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, trzeba było nie wchodzić do zaklętej jaskini. - przerwała mi. - te znaki to żniwa, koń i dar. Sama się zastanów czemu grota pokazała się akurat tobie, i czemu do niej weszłaś. A teraz wyjdź bo mam inne zajęcia... jak chcesz, przyjdź później. - cóż mam powiedzieć. Byłam przerażona tymi znakami, które tak nagle pojawiły się na moim ciele, a ona po prostu mnie zbyła. Nie mniej jednak, wyjaśniła mi co się stało...
Pozostaje tylko czekać, aż znaki się zmyją.


Zaliczone:
Nagrody w sklepie! c;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz