-Nie byłam nigdy nad Jeziorem Amora.-powiedziałam.
-Masz okazję stanąć na brzegu.-uśmiechnął się.
I zaczął bardzo, ale to bardzo szybko lądować. Wylądował na brzegu, a ja w krzakach, na dodatek czułam się jakbym nie miała nóg. Podszedł do mnie i spytał:
-Boli?
-Troszkę...-mruknęłam.
-Może lepiej Cię odprowadzę do domu...-zaczął.
-Nie. Muszę jeszcze uwidzieć jezioro-zakończyłam.
Chwycił mnie pod bok i zaszliśmy na brzeg. Było tak pięknie...
wracaliśmy do domu gdy nagle zawyłam z bólu:
-Ała! Zaraz mi rozerwie nogę!
Położył mnie pod drzewem życzeń i pobiegł prosić o pomoc. Długo nie wracał... Znalazłam grubego badyla, wstałam i ruszyłam do domu. Ramzesa spotkałam rannego oddalonego od drzewa życzeń o ok. 100 metrów. Ratunku! Na szczęście w porę zjawiła się Barwinka.
-Co się stało?
-Nic. Wylądowałam w chaszczach, a Ramzes się gdzieś przypadkiem nadział i jest pół przytomny. Nie wiem. To jest jakaś epidemia...
-Chyba Cię coś. Ramzesa użądlił szerszeń! Musimy szybko działać!-krzyknęła.
Pozbierałyśmy się. Barwinka szła z Ramzesem, a ja z badylem. Doszłyśmy do "centrum" Telrain'u gdy zemdlałam.
~Następnego dnia~
Obudziłam się. Miałam nogę całą owiniętą bandażami. Ramzesa nie widziałam. Co się z nim stało? Nie mam pojęcia. Czy cały i zdrowy? Muszę go poszukać...
Noga mi trochę zawadzała. Doszłam do domu Ramzesa, ale przed nim był tylko Remus. Weszłam do środka. Smoczek za mną. Ramzes był w łóżku cały czerwony.
-Eeee.... Jak się czujesz?
-Lepiej. Jutro będę normalny-powiedział.
-To dobrze.-westchnęłam
-Jak tam noga?
-Dobrze. Odpoczywaj. Przyjdę jutro.
-Okey.
~Kolejnego ranka~
-Hej. Przyszłam zgodnie z obietnicą!
Nikt mi nie odpowiedział. Nagle coś wyskoczyło zza drzwi na mnie.
-Haha!-zaśmiał się Ramzes.
-Wystraszyłeś mnie!
<Ramzes?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz