Po jakimś czasie lotu znalazłam się znowu na nieznanych terenach. Niebo
zakrywały ciemne chmury. Chyba będzie padać. Spojrzałam jeszcze raz w
górę. Musiałam znaleźć jakieś schronienie. Jednak wokół mnie niczego nie
było. Westchnęłam i zakryłam się w miarę skrzydłami. Długo wędrowałam
przed siebie. Jednak to nic nie dawało. Szybko stałam się mokra. Po
kilku godzinach byłam kompletnie wyczerpana. Padłam gdzieś pod drzewem i
chyba straciłam przytomność. Gdy się obudziłam byłam w innym miejscu.
Powoli otwierałam oczy, nie miałam siły nawet się podnieść. Zaczęłam
mrugać żeby dokładnie sprawdzić miejsce w którym się znalazłam. W oddali
dostrzegłam zarys końskiej sylwetki. kto był na tyle odważny żeby
przywlec do siebie obcego konia?
<jakiś ogier zechciałby dokończyć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz