Strony

czwartek, 5 lutego 2015

Od Tosy Inuit CD Demoo

Pędziłam w stronę Drzewa Samotności, mając cichą nadzieję, iż nikogo tam nie będzie. Jednak był tam jeden koń, dokładniej jeden ogier, sleipnir. Zdziwiło mnie to, nie widziałam go jeszcze... Usiłując ukryć pałającą ode mnie niechęć do niego - być może dlatego, iż był on sleipnirem - pokłusowałam w dół zbocza i stanęłam przed nim w całej swej okazałości. Zdziwiłam się, poczuwszy ciepłe uczucie w sercu. Trudno było mi to przyznać, ale ogier podobał mi się. Usiłując ukryć uczucia podniosłam dumnie łeb. 
- Jesteś stąd? - spytałam. Ogier przez chwilę stał bez ruchu, najwyraźniej zdziwiony, iż też byłam istotą żywą.
- Nie.
Jego głos był aksamitny, nie pasował do tego potężnego cielska z groźnie wyglądającymi oczyma.
- Jestem Demoo - dodał po chwili - Zrodziłem się z wulkanu, który zniszczył moją wioskę.
Pokiwałam łbem z powagą.
- Oprowadzić cię?
Ogier skinął głową, po czym pokłusował za mną. Nastała chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał głos Demoo.
- A ty, jak ię tu znalazłaś?
Myślałam, iż wybuchnę. Nienawidziłam opowiadać swojej historii, ale muszę w końcu to zrobić...
- J-ja? - Demoo nie zaprzeczał, więc zaczęłam opowiadać - Urodziłam się na Zwiędłych Wrzosowiskach. Moja matka zmarła tuż o moich narodzinach, więc opiekę nade mną przejęły siostry.
- Jakie? - spytał ogier.
- Sinethe i Paradise. Paradise była najstarsza, oddała życie za przywódczynię stada i została boginią, Sinethe...
- Co z Sinethe?
Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał mój ryk.
- Zabiły ją smo-o-oki..! - wybuchnęłam płaczem i stanęłam w miejscu. Demoo spojrzał na mnie, po czym odezwał się wyjątkowo ciepłym głosem.
- Nie płacz.

<Demoo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz