Przeszliśmy kawałek główną ulicą, ale nie było ani widu, ani słychu . Cisza . Brak jakiegokolwiek ruchu . Tylko czwórka koni podążających aleją . Drzwi i okna były pozabijane deskami, a na niebie był natłok burzowych chmur . Coś wisiało w powietrzu . Nagle przed nami przemknęła czarna postać . Pojawiła się równie szybko jak i zniknęła . Na jej miejscu leżał mała pognieciona karteczka . A treść jej była następująca :
Jesteście zgubieni .
Głośno przełknąłem ślinę, a karteczkę zgniotłem i wrzuciłem do kosza . ~ Pewnie to jakiś małolat chciał nam zrobić głupi kawał ~ pocieszałem się w myślach . Nagle zza uliczki wyszli łucznicy . Wszyscy w czarnych strojach z zakrytymi strzałami . Groty uniosły się w powietrze i poleciały w naszym kierunku . Shadow i Pacyfik unieśli się w powietrze i odfrunęli w stronę domu . Lecieli najszybciej jak mogli . Nim się obejrzałem , a rozpędzona strzała leciała wprost w kierunku Loli, która nie mogła się poruszyć i była w szoku . - Nie ! - krzyknąłem osłaniając klacz przed atakiem przedmiotu . Zostałem trafiony w klatkę piersiową .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz