Wreszcie nadszedł ten dzień... gdy wróciłam do jaskini po całkiem
udanym polowaniu na nornicę pierwszą rzeczą, jaka dostrzegłam była
kolejna rysa na smoczym jaju, które znalazłam parę dni temu w
opuszczonej jaskini. Tym razem owa rysa była większa, bardziej widoczna
od pozostałych, zatem bezzwłocznie usiadłam przy jaju i wpatryałam się w
nie pez chwili odpoczynku. Patrzyłam sie na nie aż do chwili, w której
lekko sie zachwiało(a może tylko to sobie wmówiłam?), czego moją reakcją
było przysunięcie się do niego jeszcze bardziej, by nie spadło i
jednocześnie bym ja mogła wszystko widziec - bo w końcu nie często
zdarza się okazja zobaczyc wykluwanie się smoka.
Nic poza owym krótkim zatrzęsienie nie działo się przez kolejną
godzinę... powoli zaczynałam tracic nadzieję, bo w końcu, gdyby smom
chciał, już dawno wyszedłby z tej skorupki.
Zrezygnowana wstałam i zaczęłam pałaszowac w końcu zdobyta nornicę,
która, choc niewielka, starczyła by zaspokoic mój niewielki głód.
Ponownie spojrzałam się na nieruchome jajo wciąż emanujące
błękitno-różowym światłem i położyłam się pod ścianą swojej jaskini.
Dnia mam jeszcze sporo, a skoro nikt nie przyszedł do mnie to czemu nie
miałabym się zdrzemnąc? W nocy znowu zostanę podświadoie zmuszona do
wędrowania...
Obudziło mnie dziwne uczucie, nie podobne do przemiany... coś zimnego
po mnie biegało. Co prawda, uczucie to wcale nie było aż tak
nieprzyjemne, ale stworzenie to miało strasznie ostre pazurki. Tak więc
zerwałam sie gwałtownie na równe nogi, słysząc upadek owego stworzenia.
- Ej... no... - zawołał... mały smoczek, otrzepujący się z piachu,
którego pełno na "podłodze" jaskini. Z tego, co zauwarzyłam - nie był to
samczyk, a samiczka. Cudownie, mała Mavi. Usmiechnęłam się do
niewielkiej smoczycy, która wcześniej wydawała się niewielka. Teraz
widzę, że dosięga mi do kolan, tak więc nie jest taka malutka... choc
podejżewam, że urośnie jeszcze większa.
- Hej, kochana... - zaczełam.
- Hm... ?
- Wiesz kim jestem? - spytałam ciekawa odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz