Znów poranek... a ja? Na drugim końcu terenów stada, budzę się w jakiejś przewie skalnej. Rozglądam sie w poszukiwaniu jakiegos wyjścia na zewnątrz, łagodniejszego stoku po którym byłabym w stanie sie wspiąc, lecz nigdzie takiego nie widzę. Nie słyszę ani nie widzę w pobliżu żadnej istoty której mogłabym sie pordzic... nie licze oczywiście tej grupki martwych, zasztywniałych już, ptaków obok których stoję.
Ponownie zaczęłam się rozglądac przy czym pojawiało się we mnie coraz więcej złości i jednocześnie z nią - strachu. Strachu przed tym, że sie stąd nie wydostanę i złości na klątwę oraz na tych, którzy mnie na nią skazali. Pragnienie zemsty, które jest ze mna od tametj nocy, od nocy śmierci mojej pierwszyej miłości. Gdy nagle usłyszałam pewien znajomy mi ryk, po którym nade mną pojawiła się znajoma postac.
- Mavi! - krzyknęłam radośnie. Smoczyca była zdecydowanie większa niż wtedy gdy widziałam ją ostatnio...
smoki rosną niewiarygodnie szybko. - pomóż mi... - samica spojrzała się na mnie po czym paroma zgrabnymi ruchami zsunęła sie niżej by złapac mnie w swoje szpony i wyleciec ze mna na powierzchnie. Zajęło jej to krutką chwilę, lecz po niej stałam już bezpiecznie na ziemii
- Dzięki. - spojrzałam się na ogromną smoczycę, która wylądowała tuz przede mną. Przerosła mnie juz dwukrotnie, a mi pozostaje tylko zastanawiac się - jak wielka będzie gdy osiągnie swoje pełne rozmiary.
- Pokażę ci coś! - zawołała nagle i pobiegła w cień ogromnego cienia rosnącego w pobliżu nas po czym... zaczęła sprawiac, że cień zniknął. Tam, gdzie chwile temu znajdował się cień drzewa - teraz było światło, choc nie słoneczne, a stworzone przez Mavi. Następnie, smoczyca sprawiła, że cień znów się pojawił, a z tamtego światła stworzyła świetlny kwiat, który, ku mojemu zdziwieniu - byłam w stanie zerwac i trzymać w pysku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz