- Fall? Miałam przerażający sen! Caruso.
- To ciekawe, bo tutaj nic nie ma. - uśmiechnąłem się. - jesteś głodna?
- Tak. - stwierdziła zamyślona klacz i spojrzała na mnie.
- Twoje skrzydło. - zdziwiła się.
- Co? Coś z nim nie tak? - zacząłem się oglądać.
- Nie, jest zdrowe i bez bandaży...
- A to źle? - zaśmiałem się.
- A gdzie nasza córka?
- Tutaj. - szybko podeszła do mamy Atlantica.
- Wiecie, miałam przerażający sen... - Gdy Ember opowiedziała co jej się śniło razem stwierdziliśmy, że sen naprawdę był straszny. Po śniadaniu przyszła Tiara obejrzeć małą, razem miały wyjść na spacer, a ja poszedłem do spiżarni, usłyszałem cichy szum jakby coś przelatywało, jakiś dym lub powietrze. Usłyszałem dzikie myśli były w nim jakieś jęki i skowyty. Cicho wyszedłem ze spiżarni, a moim oczom ukazał się cały we krwi Caruso, a przynajmniej jego zad. Cicho podszedłem do niego od tyłu. Pomyślałem:
" Nie zrobisz nic mojej córce!"
Ember była przerażona, mrugnąłem do niej okiem na znak żeby była cicho i... Mocno zamachnąłem się żeby uderzyć zaskoczone bóstwo. Zacząłem przeklinać, bijąc je po łbie. Klacze wybiegły. Myślałem, że wszystko mam pod kontrolą. "Ten sen to przepowiednia.." Zdążyłem pomyśleć nim Bóg wstał. Zaczęła się walka. Po proroczym śnie odsunąłem się od ściany i chroniłem skrzydła, Sztylet wbił się w ścianę. Skrzydło było całe.
<Ember?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz