piątek, 2 stycznia 2015

Od Milliete do Horizon'a

Przelatywałam nad oceanem Nieba i Ziemi . Pogoda była paskudna. Słońce lało się z nieba . Nie było ani jednej chmurki . Zero, po prostu nic . Nie mogłam tak wytrzymać . Walnęłam jakieś zaklęcie, w nadziei, że pokaże się jakiś obłoczek . Parę chmurek zaczęło pokazywać się na niebie . Deszczyk powoli się z nich sączył , opadając na moje skrzydła . Nagle za sobą usłyszałam trzepot skrzydeł . Odwróciłam się . To był pegaz ze stada . Ciągle za mną leciał . Próbowałam go zgubić, ale nic nie pomagało. W końcu się bardzo zirytowałam . 
- Czego ode mnie chcesz ? - zapytałam oschle .
- Widzę kolor twojej aury, nie jest najlepszy - powiedział ogier . 
- Co, wróżbita Maciej się znalazł ? - zapytałam z nutką sarkazmu w głosie . 
Przez chwile nic nie odpowiedział . Widocznie był trochę zaskoczony moją odpowiedzią . W końcu odparł : 
- ...

< Horizon? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz