piątek, 2 stycznia 2015

Od Milliete do Killer'a

Leciałam nad lasem . Powietrze lekko smugało mój pysk . Deszcz zaczynał lekko kropić . Nad lasem utworzyła się mgła i tylko te większe obiekty i poruszające się zwierzęta było widać . W głębi lau było widać jakieś szmoczące się zwierzę . Podleciałam bliżej . Było to ciemnogniady pegaz .Jedo z jego skrzydeł zaplątało się w drut . Stanęłam na ziemi .
- Jaka sierota - pomyślałam .
Złapałam za drut i odplątałam mu skrzydło .
- Dzięki - powiedział szczerze - Tak w ogóle to jestem Killer - przedstawił się .
- Milliete - odparłam bez pezkonania .
Nastał niezręczna cisza . Już miałam się odwrócić i odfrunąć, ale się zapytał :
- Skąd panienka przybywa ?
Zignorowałam to pytanie i wzbiłam się w powietrze . Ogier też chciał polecieć, ale przy pierwszej próbie od razu opadł na ziemię . Spojrzałam się na niego z politowaniem i poleciałam mu pomóc.
- Jeszcze tego brakowało, żebym musiała niańczyć dorosłego konia - burknęłam pod nosem .
Polecieliśmy we wskazane przez Killer'a miejsce . Tam przywitała nas grupka koni . Byłam lekko zaskoczona tym widokiem . Póściłam ogiera.
- Może zostaniesz ? - zapytał ogier .
- Ja ? - zapytałam lekko zdziwiona .
- Nikogo więcej nowego tu nie widać, więc wychodzi na to, że mówię do Ciebie - odparł z uśmiechem .
Byłam lekko zmieszana . Nie wiedziałam co powiedzieć . Przez chwlę stałam bez ruchu, ale w końcu się zdecydowałam .
- Dobrze - odpowiedziałam
- To świetnie - odparł entuzjastycznie .
Nie wiedziałam jak się zachować . W końcu ogier powiedział :

- ...

Killer ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz