-Melody, użyj głosu. - powiedziała i telepatycznie przesłała mi słowa pieśni, po czym odleciała w dal...
Nagle ciemna, czarna polana zamieniła się w jasny, słoneczny dzień i łąkę, pełną kwiatów. Wszystko wyglądało pięknie poza jednym faktem. Słowa pieśni były mroczne... Jakbym conajmniej miała trupa obudzić. Na samą myśl się przeraziłam. A może faktycznie to Pieśń Przebudzenia? Słowa brzmiały jak pradawny język... ale do tego trzeba mieć dar... I magiczną moc odziedziczoną po strażniku bramy muzycznej. A co jeśli moja matka..? Nie, to nieprawdopodobne, nie mogłabym zostać Strażniczką Muzycznej Bramy, to dla mnie zbyt wiele! Nie poradziłabym sobie! Zaczęłam płakać.
-Co się stało? - podleciała do mnie skrzydlata klacz. Miała ciepły ton, jak moja mama... Nawet mówiła podobnie!
-Ja chcę do maaaamyyyy! - zapłakałam. O dziwo mnie przytuliła. Wtuliłam łebek w jej opiekuńcze skrzydła. Moje były o wiele mniejsze, ale to nic dziwnego, w końcu ona była już dorosła, a ja? A ja taka mała...
-No już, nie płacz, pomogę znaleść mamę. Jestem Atlantica, a ty? - spytała i się do mnie uśmiechnęła.
-Jestem Melody... A mamusi... Jej nie znajdziemy... - zaczęłam szlochać.
-Na pewno znajdziemy. - klacz próbowała mnie pocieszyć.
-Mamusia opuściła nasz świat... - powoli się uspokajałam. -Przepraszam za kłopot... - powiedziałam cicho.
Klacz wyraźnie zbladła.
-A tatuś? - spytała.
-Tatusia macocha zatruła. - spuściłam łeb.
-Nie możesz tak sama chodzić po świecie, a co, jeśli coś ci się stanie? - popatrzyła na mnie z troską. Polubiłam ją. Pewnie miała swoją rodzinę i dużo na głowie, a ja jej jeszcze problemów dodawałam!
-Nic mi się nie stanie... - stwierdziłam po namyśle.
-Dołącz do Heaven Hooves, mojego stada. - powiedziała.
-Mogłabym? - spojrzałam na klacz z nadzieją w oczach.
-Pewnie! Chodź. - odparła wesoło.
-Jesteś taka miła... - powiedziałam cichutko. -Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko.
<Atlantica?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz