- Witaj! Ty jesteś Ramzes, prawda? - Zapytała uśmiechnięta klacz
- Zgadłaś. - Odwzajemniłem uśmiech - ty jeseś natomiast Crispello Amore?
- Tak, to moje imię. Mów mi Crispello. Powiedz - podobno masz smoka wojny?
- Tak, Remusa. - Odrzekłem
- Fajne imię. Chcesz się gdzieś przejść?
- W sumie... czemu nie. Chodźmy.
Tak więc szliśmy alejką powoli zieleniejących drzew. Nad nami latały ptaki. Różne różniste rzeczy mijaliśmy. Raz przebiegła nam drogę sarna. W sumie fajnie minął nam dzień. Mimo wszystko, musiało się to kiedyś skończyć - przed jaskinią czekała na mnie Dorothy . Feel biegał wokół niej, gdyż miał pójść na obóz z innymi roczniakami. W sumie w towarzystwie Dorothy i Feel'a od razu jest mi lepiej. Tak więc, poszliśmy nad jezioro. Tam, gdzie wcześniej rozmawiałem z Crispello. Tak więc wróciliśmy do jaskini. Po pół godzinie zjawił się Lake, z innymi roczniakami. Feel pożegnał się z nami i poszedł. Rozejrzałem się po jaskini - wszystko było już mniej widocznie, gdyż był już wieczór. Zapaliłem więc w piecu. Bez Feel'a było jakoś tak... Nudno. Nagle w drzwiach jaskini, ja i Dorothy zobaczyliśmy głowę klaczy, dokładniej Crispello.
- Dobry wieczór, nie chciałam przeszkodzić... - wyjąkała.
- Och, nic się nie stało. Wejdź. - Zaprosiła ją Dorothy - Mów, co cię do nas sprowadza.
Klacz powiedziała, że przyszła tylko pożyczyć od nas wiadro.
- Dobrze. - Wstałem i podałem jej wiadro - Proszę bardzo.
- Dziękuję. - Odpowiedziała Crispello.
<Crispello? Kontunuuj, proszę :) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz