Biegłam wąską dróżką uciekając przed strachem. Czułam się jak skazana na
Shawshank. Jak w koszmarze. To była moja wada. Uwielbiałam się bać,
uciekać. Trafiłam do jakiejś świątyni. Hmm... Leśnej... Ładna... Czuję
się teraz jak ptak.
-Kto tam?-usłyszałam.
-Kto tam?!-powtórzył głos.
-Snow Flame a co? Utrzeć Ci nos?-zapytałam.
-Mi?-wyszła z cienia dziwna postać. Taka przezroczysta...-Jestem duchem...
Zamurowano mnie.
-Duchem?!
<C.D.N.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz