czwartek, 25 grudnia 2014

Od Foxtrotta CD. Ember

- No wiesz ciociu, - zacząłem - tata wyruszył na misję szpiegowską z której już nie wrócił. Czekaliśmy na niego cały rok aż w końcu ja wyruszyłem na pierwszą misję. Było to w tym samym miejscu gdzie On poszedł.. Gdy dotarłem na miejsce gdzie według mapy miała się znajdować pustynia okazało się, że jest tam stado. Ono nie było takie zwykłe... To byli kanibale. Dopiero osiągnąłem pełnoletność a już mogłem zginąć. Konie z tamtego stada odkryli moją kryjówkę i mnie związali. Zaprowadzili do starej szopy i zostawili. Mówili coś w nieznanym. obcym języku. Gdy rozejrzałem się po ścianach zauważyłem mnóstwo skór koni. Wśród jednych była Biało-brązowa ze szczególnym znakiem strzały na prawym boku. Zacząłem płakać, ogarnęła mnie taka furia, że od razu się wydostałem. Zabrałem skórę, choć mnie to strasznie odrażało, bo nie chciałem tego widzieć ale wybiegłem z szopy po drodze zabijając trzech lub.. czterech z tamtego stada i biegłem czym prędzej do domu. Nie zrozum mnie źle Ember... Nie chciałem ich zabijać - rozpłakałem się, miałem do siebie żal bo to takie "niemęskie "
- Spokojnie. Rozumiem. Co było dalej? - dopytywała się
- Byłem wtedy takim dzieciakiem. Chciałem to ukryć przed mamą. Zabrałem tą skórę tylko dlatego, żeby pochować tatę tam, gdzie jego dom.. I zrobiłem to, pochowałem go ale po jakimś miesiącu mama umarła.. Stało się to gdy jakieś leśne zwierzęta wykopały resztki i przyniosły pod nasz dom.. Wiesz Ember, nie chcę o tym rozmawiać. Ból minął bo to przecież już ponad rok ale .. to dość nieprzyjemne - Zakończyłem grymasem

< Ember? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz