Strony

piątek, 27 lutego 2015

Od Vusser'a CD Lola

Przy próbie podniesienia się z podłoża, poczułam ostre ukłucie w klatce piersiowej . Tym samym miejscu, gdzie trafiła mnie strzała . Od razu opadłem na ziemię . Bolało strasznie . Przy każdym ruchu czułem piekący ból . Lola patrzyła na mnie bez silnie ze seszklonymi oczami . 
- Pobiegnij po kogoś - ja tu poczekam na Ciebie - powiedziałem przełykając ślinę .
Mimo bólu, oparłem się o mur i patrzyłem w stronę, w którą pobiegła ukochana . Po paru minutach przybyła razem z jakimś pegazem . Ten dotknął mojej rany, a ja zawyłem z bólu . Uderzyłem kopytem w ziemię .
- Co z nim ? - zapytała Lola konia .
- ...

< Lola ?>

Od Milliete CD Wild

Szliśmy dróżką w stronę mojej jaskini przy tym dużo rozmawiając . Kiedy doszliśmy na miejsce, weszłam do jaskini i rozejrzałam się dookoła, aby obejrzeć całą jaskinię ostatni raz . Spakowałam parę rzeczy i obudziłam Ajax'a, który spał . Nawet się tym nie zdziwiłam . Usiadłam na mojej ukochanej sofie . Spojrzałam na kominek, w którym wesoło trzaskał ogień . Weszłam do kuchni . Tej pamiętnej kuchni, gdzie tłukłam naczynia, rozlewałam mleko i o mało co jej nie podpaliłam . Będzie mi jej brakować .Spakowałam najważniejsze rzeczy i wyszłam . Razem z Ajax'em . Westchnęłam .
Razem z moimi tobołkami ruszyliśmy do mieszkania Wild'a . Kiedy weszłam do środka, dopiero wtedy dostrzegłam uroki tego miejsca . Było tam pięknie . Mój smok od razu rzucił się na fotel i zaczął chrapać .
- No to co teraz robimy ? - zapytał uwodzicielsko konia ?
- ...

<Wild ?>

czwartek, 26 lutego 2015

Od Sanarion'a do Atlantici

Obudziłem się rano. Atlantica i Raven jeszcze spali. Poszedłem w stronę Wodospadu Sii. Gdy dotarłem na miejsce przejrzałem się w tafli. Jakoś coś mi nie szło.... Ale co?

***

Doszedłem pod jaskinię. Wszedłem do środka. Stała tam Atlantica, a za nią roczny źrebak.
- Atlantica? Pozwolisz?- powiedziałem
Źrebak został, a my wyszliśmy.
- Co to za źrebak?- spytałem
- Wczoraj znalazłam ją.... Nie miała rodziców i postanowiłam ją przygarnąć....- powiedziała klacz
- A pytałaś MNIE o zdanie?!- sytałem
Cisza.
- Widzę, że jestem tu jak powietrze....- powiedziałem i wbiłam ostry wzrok w Atlanticę
Znów wzbódził się we mnie ten dawny Sanarion i nawet Atlantica niczemu teraz nie zapobiegnie.
- Oj to nie tak....
- A jak?! Wiesz cały czas coś.... To Raven, to ta klacz... Wogóle nie liczysz się z moim zdaniem!- powiedziałem ostro
Klacz tylko westchnęła.
- A może ja miałem inne plany....
- O co ci teraz chodzi?- spytała zaciekawiona
< Atlantica? >


Od Draco CD. Belli

Podniósł się niepewnie. Spróbował się przemienić. Nie miał z tym problemu. Pytania zaczęły mu się mnożyć i czworzyć. Jakim cudem w tak krótkim czasie dała mu tyle energii? Wypił najwyżej kilka małych łyków. Choć trzeba przyznać, że to nie jest zwyczajna wampirzyca. Gdyby tak było nie byłaby człowiekiem. Skór też ma zbyt miękką i jasną nawet jak na ten gatunek. A jej oczy są nie z tego świata ani z 3Strefy*. Ogółem jak na wampira czy nawet dhampira była zbyt ludzka – zwyczajna. Jadła i piła jak każdy inny. Choć z pewnością krew również jaj smakowała.
Lekko oszołomiony udał się w stronę rumowisk. Musiał zapolować.
W duchu obiecał sobie, że dowie się co jest przyczyną zachowania i wyglądu tej klaczy

< Koniec >

Od Belli - "Krawiec"

W stadzie Heaven Hooves zapowiadał się wspaniały dzień. Nad Telrian' em świeciło cieplutkie słońce, a lekki wiaterek sprawiał, że nie było duszno. Od samego ranka było słychać śmiechy innych koni, a pary przechadzały się wąskimi ścieżkami.
Bella szła właśnie w stronę Bassalt' u po trochę zboża. Po drodze minęła ją Tikani śmiejąc się głośno.
Po dotarciu na miejsce dostrzegła duży powóz stojący pod jednym z mniejszych drzew. Miał rozmiary małego domku jednorodzinnego. Otulony w mieniący się na morski odcień materiał i z dużą ilością dzwonków wyglądał całkiem kusząco.
Podeszła bliżej i dokładnie przyjrzała się pojazdowi. Zza niego wyszła wysoka smukła klacz. Jej czarna sierść połyskiwała w słońcu, a gęsta grzywa zapleciona była w drobną siateczkę.
- Witaj, w czym mogę ci pomóc? - zaczęła uprzejmie.
- Powiedz, skąd się tu wzięłaś? - przeczytała plakietkę na boku.
,, KRAWIEC !!!
STROJE NA RÓŻNE OKAZJE "
- Och praktycznie co miesiąc tu jestem. Robię objazd po całej okolicy.
- Ach tak... - zamyśliła się na chwilę. - Szyjesz różne stroje?
Przez całe przedpołudnie podziwiała jej piękne dzieła i co jakiś czas zadawała drobne pytania. Po powrocie do stada udała się do pary alfa i streściła historię o czarnej klaczy. Atlantica stwierdziła, że miło by było mieć jakieś stroje na Galę. W ten oto sposób krawcowa dostała pracę w HH.
< Koniec >
 

środa, 25 lutego 2015

Od Atlantici

http://fc03.deviantart.net/fs70/i/2011/351/0/e/ess_2011____sive_by_purpledaydreams-d4jbyhg.jpg  Biegłam przed siebie.
  Ciągle jeszcze byłam wstrząśnięta śmiercią Tosy, adopcją źrebaka...
  Dlatego biegłam przed siebie.
  Czułam się wolna i niezależna, właściwie jak nigdy dotąd. Najpierw minęłam Las, potem stopniowo Wąwóz aż w końcu znalazłam się przy małym wodospadzie Sii. Nie piłam tej wody, jest zatruta. Zaczęłam natomiast medytować; stopniowo przechodziłam w coraz lepszy stan umysłu. Kiedy byłam dosłownie krok od przejścia w stan nirwany dobiegł mnie źrebięcy głosik, który zupełnie wybił mnie z rytmu.
- Co robisz?
  Odwróciłam się i ujrzałam małe, myszate źrebię o hipnotyzujących niebieskich oczach. Źrebak był mały jak na swój wiek i raczej mizerny. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, próbując ukryć złość, że mi właśnie przeszkodzono.
- Medytuję. - odpowiedziałam najradośniej jak potrafiłam. - Jestem Atlantica. Gdzie twoi rodzice?
- Nie mam ich. - mały wzruszył ramionami. - Ja jestem Heaven. - wyciągnęła kopytko w moją stronę, ja również. Kiedy tylko się dotknęłyśmy, poczułam coś niesamowitego; nie mogłam wyczuć jej energii. Widziałam tylko migającą przy końcach, żółtą aurę.
  Mała bardzo mnie zaintrygowała, muszę przyznać.
- Co się stało z twoimi rodzicami? - zapytałam łagodnie, jednak Heaven ponownie tylko wzruszyła ramionami.
- Odeszli jakiś czas temu. Zostawili mnie bo przewidziałam klęskę ich stada. Wyruszyli do Portu Dusz i już nie wrócili, chociaż ich ostrzegałam. Nie posłuchali. Nikt nie posłuchał...
  Byłam pod dużym wrażeniem emocjonalności małej. Mówiła o śmierci swoich rodziców jakby to była zwykła kolej rzeczy, jakby tak po prostu musiało być...
- Nie możesz tu zostać.
- Ależ nie zostaję. Jutro skoro świt wyruszam do Belldale. Tam poszukam ciotki, a jeśli nie znajdę... Cóż, chyba nie zostanie mi nic lepszego jak powrót na Martwe Ziemie.
  Zamarłam.
- Martwe Ziemie? Nie ma mowy. Nie możesz zmarnować sobie życia w ten sposób.
- A co lepszego mi zostało?
- Wyruszyć ze mną do Nowego Edenu. Jestem tam Przywódczynią stada Heaven Hooves. Proszę, chodź ze mną.Nie mam sumienia cię tu zostawić.
- Masz na myśli, że mogłabyś mnie zaadoptować?
- Tak. Właśnie to mam na myśli. Miałabyś brata - Raven'a. Jego matką była Tosa, ale umarła kilka dni temu, i jej ostatnią prośbą było, żebym go zaadoptowała. Dorastałabyś bezpiecznie, ze mną i San'em, i ze stadem. Nikt nigdy by cię nie skrzywdził... i nie opuścił.
  Heaven była dogłębnie wzruszona. Rzuciła mi się na szyję, wołając:
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
  Przytuliłam maleństwo i obejmując ją skrzydłem ruszyłyśmy do domu.

< koniec >

poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Tikani CD Foxtrotte

Wyszliśmy przed jaskinię.
- To gdzie mnie prowadzisz?- spytałam
- A to, to już niespodzianka- powiedział i poszedł przed siebie
Podążyłam za ogierem. Po około 10 minutach doszliśmy nad Wodospad Sii, a nad nim mały piknik.
- Och to dla mnie?- spytałam
- Tak- odparł dumny ogier
< Fox? Przepaszam, że tak długo :/ >

Od Loli CD Vusser

- Ty żyjesz!!- krzyknęłam i rzuciłem się ogierowi na szyję
- Tak, tak żyję- odparł i przytulił mnie
- Ale na pewno nic i nie jest? Jest wszystko w porządku? Ale jak to przecież umarłeś? Co się stało?- zadawłam milion pytań do
- Uspokuj się- powiedział Vusser- zwracajmy do domu. Pewnie źrebaki się niepokoją- odparł ogier
- Tak masz rację- powiedziałam
< Vusser? Jak widzisz brak weny ;-; >

Od Wild'a CD Milliete

Spojrzałem na klacz zdziwiony.
- Kobieto! Gdzie ty się spieszysz z dziećmi?- spytałem
- Tylko pytam- odparła
- Dobra, dobra. Możemy zamieszkać u mnie- powedziałem
- Dobra... To od razu chodźmy do mojej jaskini- powiaedział kląć i skręciliśmy w wąską dróżkę prowadzącą do jej jaskini
< Milliete? >

Od Ink'a CD. Shadow

Zastanawiałem się czy zabić tą nieznośną klacz czy może jednak nie.
Stanąłem w miejscu, głęboko się nad tym zastanawiając.
Kątem oka zauważyłem jakiś ruch. To Shadow próbowała się dyskretnie wycofać.
Złapałem ją w szpony mojej magii i przytrzymałem w miejscu.
- A ty gdzie się wybierasz? Jeszcze nie pozwoliłem ci odejść - wysyczałem uśmiechając się drapieżnie.
- Jesteś chory - wyszeptała, a z jej oka spłynęła łza.
Zaśmiałem się na te słowa.
- Ależ jesteś spostrzegawcza - odparłem odwracając się do niej tyłem.
Zaczynała mnie boleć głowa. W takim stanie umysł klaczy był dla mnie jak otwarta księga. Doskonale czułem jej przerażenie, widziałem myśli. Musiałem się skupić, a to nie było proste.
Zarżałem rozdrażniony i uwolniłem klacz.
- Dobra uciekaj. Nie mam nastroju żeby się z tobą bawić - mruknąłem do osłupiałej Shadow - tylko mam cie więcej nie widzieć. No idź!
Klacz oprzytomniała i wzbiła się w powietrze. Po chwili już jej nie było.
Ruszyłem powoli przed siebie, marząc o chwili samotności.
Powoli uczucia zanikały. Znów nic nie było. Pewnie bym się wściekł, lecz i to już zniknęło. Idąc przez las zasztyletowałem kilka wiewiórek i jakąś parkę drozdów, ale to za mało.
Po kilkunastu minutach marszu znalazłem się przy wielkim, rozłożystym dębie.
Ułożyłem się u jego korzeni i słuchałem otaczającego mnie świata.
W pewnym momencie złapałem mysz i teraz kazałem jej tańczyć kujawiaka.
Nagle usłyszałem coś jeszcze. Oprócz zwykłych leśnych odgłosów, dało się słyszeć również ciche kroki. Po chwili z krzaków wyłonił się jakiś koń, o ciemnej sierści. Od razu go unieruchomiłem i powoli podszedłem, zastanawiając się kogo złapałem.

<Ktoś?>

Od Atlantici CD. Tosy Inuit

- Nie możesz nam tego zrobić.... jesteś tutaj potrzebna!
  Wymieniłam spojrzenie moich zapłakanych oczu z San'em. Ogier pokiwał przecząco głową. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje.
  Raven przytulił się do matki, ale nie płakał, chociaż miał pełną świadomość tego co się dzieje. Wiem to, bo przekazał mi swoje emocje kiedy dotknęłam jego niskiego kłębu. Podziwiam małego za to, jaki jest twardy.
- Wszystko będzie dobrze... - powiedziała Tosa resztkami sił przytulając ogierka. Pocałowała go w czoło, ale on nie chciał odejść. Klacz niemal niezauważalnie kiwnęła głową na San'a, który w mgnieniu oka znalazł się przy nas, odciągając źrebaka od Tosy. Raven jednak dobrze wiedział, że 6tak po prostu musi być. Wyszeptał jeszcze do matki "Kocham cię!" i zniknął za masywnym bokiem mojego ukochanego.
  Na powrót zwróciłam się do klaczy:
- Musi być coś, co można zrobić... Musi, prawda?! - darłam się przez łzy. Tosa jednak tylko pokiwała przecząco głową, chwytając moje kopyto.
- Trzeba się pogodzić z losem. - zakaszlała, a mnie moje serce pękło na pół. - Proszę, opiekuj się Raven'em. On.. on jest dla mnie wszystkim.
- Tosa, nie...!
  Ale było za późno.
  Z oka klaczy popłynęła łza.
  Tosa wyzionęła ducha w moich ramionach.
- Obiecuję... - pocałowałam czoło klaczy, na które spłynęła łza.

< koniec opowiadania, żegnaj Tosa :'cc >

Od Milliete CD. Wild

- No tak - wydusiłam przez płacz i rzuciłam się ogierowi na szyję .
Nasze usta złączyły się w pocałunku, który był bardzo namiętny . Nie mogliśmy się oderwać przez parę minut . Następnie wtuliłam się w ogiera . Był tak ciepły . wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę jaskini .
- Teraz zostało jeszcze parę spraw do omówienia - zaczęłam - Gdzie zamieszkamy i czy w ogóle planujemy wspólne dzieci ?

<Wild ? Jak widzisz z weną jest dzisiaj źle >

Od Inferno CD. Anguy

- Tak. Już dobrze. Mam czachę jak.. koń. - zrobiłem grymas.
- Hah. To co? Idziemy?
- Tak. Ślicznie wyglądasz. - powiedziałem.
- Dziękuję. - klacz się lekko zarumieniła.
- To gdzie idziemy?
- Nad jezioro.
- Amora?
- Jasne. Chodź. - szliśmy równo stawiając nogi. - Nagle się zatrzymałem. - Jak bije twoje serce? -zadałem klaczy dość nietypowe pytanie.
- Co? - uniosła jedną brew ale po chwili przystawiła nogę do miejsca gdzie podobno jest serce i na głos mówiła. - Tuk tuk, tuk tuk, tuk tuk, - spojrzałem na nią i sam zmierzyłem mój puls. Podobno gdy kogoś coś łączy, to w pobliżu tej osoby ich serca się synchronizują. Teraz właśnie tak się stało. Gestem wskazałem Anguy'e, żeby posłuchała mojego serca. Brzmiały identycznie.

< Angua? >

Od Tosy Inuit do Atlantici, cz.2

Kiedy następnego dnia obudziłam się, nie miałam nawet siły wstać.
- Czyli jednak Aura mówiła prawdę... - wyszeptałam i podniosłam się.
Zachwiałam się na nogach, ale pełznąc wzdłuż ściany dałam radę dojść do drzwi. Skierowałam się do Milliete, od której odebrałam źrebaka. Mojego małego Raven.
- Chodź - powiedziałam do niego i ruszyłam do domu Atlantici. Raven skakał wesoło. Dobrze, że gdy dorośnie nie będzie tego pamiętał. Przynajmniej tyle...
Dotarłam do domu przywódczyni i Sanariona. Zapukałam, otworzyła mi sama Atlantica.
- O! - pisnęła na widok źrebięcia - Jest twój?
- Tak, ale Atlantico, muszę ci coś powiedzieć.
Atlantica spojrzała na mnie zaniepokojona.
- Ja... - zaczęłam, ale nie dałam rady dokończyć. Rozpłakałam się i łkając, tłumaczyłam jej wszystko - Raven ma moc śmierci, ja umrę! Przyszłam spytać, czy go przygarniecie...
Oparłam się o drzewo. Nie miałam nawet siły stać.
- I-ile ci zostało..? - spytała. Była całkiem blada i przerażona.
- Dzień...
Zasłabłam, musiałam się położyć. Raven podszedł do mnie.
- Mamo, co się stało..? - spytał
- Nic, nic - szepnęłam.
Atlantica podeszła do mnie i pomogła mi wstać.
- A Wrzos Filotes?
Pokręciłam głową.
- Nie działa - powiedziałam, po czym zwróciłam się do klaczy - Niewiele mi zostało. Przygarniesz go?
Atlantica spojrzała na źrebaka, a potem na mnie.
- ...

<Atlantica? I tak, możesz mnie uśmiercić >

niedziela, 22 lutego 2015

Od Wild'a CD Milliete

Podbiegłem do klaczy. Przytuliłem ją.
- Słuchaj to był mój błąd- powiedziałem
Klacz spojrzała na mnie przez łzy. Jedna spływała jej po policzku. Otarłam ją.
- Słuchaj.... Powiedz mi jedno.... Czy odpowiesz na moje pytanie: Tak czy Nie?- spytałem
< Milliete? >

Od Milliete CD Wild

Szczerze powiedziawszy, to mnie zamurowało . Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa . 
- Tak właśnie myślałem - powiedział cicho ogier po czym szybko odleciał .
- Ale to nie tak - wykrzyknęłam łamiącym się głosem - Dlaczego zawsze muszę wszystko spieprzyć - powiedziałam do siebie przez łzy .
Nie mogłam nic zrobić . Ryczałam nad brzegiem oceanu . Oparłam się o drzewo i zasłoniłam twarz kopytami .

<Wild ? Brak weny D: >

Od Nox CD Pacyfik

Przez to wszystko mało spałam i jakby to ująć, nie czułam się najlepiej. Kiedy zaspokoiłam pragnienie ruszyłam znaleźć jakieś ciche, spokojne miejsce żeby się wyspać.
- Gdzie idziesz?- zatrzymał mnie.
- Wyspać się- odparłam cicho, chociaż nie byłam pewna czy mnie usłyszał.
Westchnęłam i ruszyłam dalej, a raczej się powlokłam. Nie miałam siły złożyć skrzydeł, więc tylko sunęły po ziemi. Trochę zajęło mi znalezienie dobrego miejsca, ale ostatecznie udało się. Położyłam się w cieniu wielkiego drzewa. Jedyne co mnie denerwowało to to, że za skarby całego świata nie mogłam zasnąć.Przewróciłam nerwowo oczami.

<Pacyfik?>

Od Tosy Inuit

Od pewnego czasu czułam się źle, można by rzec coraz gorzej z każdym dniem. Myślałam, iż to wina ciąży, która jak wiadomo, osłabia organizm, ale okazało się, że było to coś o wiele gorszego.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Spacerowałam spokojnie obok Gorących Źródeł, wzdychając. Zastanawiałam się, jak nazwę źrebaka. Przechodziłam obok domu Aury, wykrzykując, jaki to Omen jest zły i niedobry, kiedy poczułam przeszywający ból. Upadłam, zdążyłam jedynie wymówić słowo ,,Aura!". Klacz wybiegła z domu i pomogła mi wejść do środka. Położyła się i czułam tylko skurcze i ból. Słyszałam, jak Aura mówi, bym się nie martwiła, bo rodzę. Taki stan trwał nieco ponad pięć minut, późnej nie czułam już nic. Usłyszałam cichutkie rżenie. Otworzyłam oczy i ujrzałam malutkiego jednorożca. Poprawiłam się na posłaniu i przytuliłam źrebię do siebie. Za oknem wylądowało stado kruków, o odcieniu piór takim samym jak odcień skóry mojego źrebaka.
- Nazwę cię Raven - szepnęłam, gdy Aura mnie badała. Do środka weszła Milliete, która wzięła źrebię na ręce.
Aura spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Toso, musisz coś wiedzieć.
Spojrzałam na nią pytająco.
- Umrzesz.
Świat zawirował a moje serce pękło. Kilka łez spłynęło mi po policzkach, a Aura mówiła dalej.
- Raven ma magię śmierci. Ona cię zabija. Powoli. Zostało ci dzień, może dwa do życia.
Spojrzałam na Raven'a, z którym bawiła się Milliete.
- A nim może zająć się Atlantica.
Pokiwałam głową i wstałam z posłania. Skierowałam się do domu, weszłam i zasnęłam na łóżku.
 
C.D.N.

Od Lazo CD. Milliete

- Nie wydaje mi się. - powiedziałem, cedząc każde słowo. Klacz skrzywiła się na dźwięk mojego głosu, ale nic nie powiedziała, zupełnie jakby moja kąśliwa uwaga była jej obojętna, niczym popołudniowy deszczyk.
- Należysz do jakiegoś stada?
  Przygryzłem wargę, zastanawiając się czy nie lepiej będzie skłamać.
- Nie... - zacząłem powoli, w myślach powtarzając sobie wzór na oddychanie. - Ale nie jestem outsiderem, chociaż gdyby zaszła taka potrzeba mógłbym być samowystarczalny.
  Klacz zmierzyła mnie wzrokiem, od stóp do głów. Nie wydawała się zrażona moim agresywnym zachowaniem. Wręcz przeciwnie - tylko ją to nakręcało do dalszych działań.
- To kim jesteś? - drążyła, a ja powoli zacząłem się zastanawiać czy ta rozmowa nie zmierza przypadkiem w złym kierunku.
  Dziwnie się czułem. Zawsze odpycham od siebie wszystkich, jestem sam jak palec i dobrze mi z tym. Wolę być sam po tym, co przeszedłem. Nie cieszę się, kiedy zawieram nowe znajomości, bo prędzej czy później i tak wszyscy mnie od siebie odpychają. I szczerze powiedziawszy nie mam ochoty należeć do żadnej społeczności. Społeczności, a co za tym idzie też stada. Dlatego bardzo dziwnie się czułem nawet w połowie nie oddaje moich emocji.
  Nie potrafiłem zrozumieć, co tak zaintrygowało klacz we mnie, ale nie chcę dawac jej żmudnych nadzieji.
- Nazywam się Lazo 'cas Pre.
- Hmm, nietypowe imię.
- Nie nauczono cię, że nie należy przerywać kiedy ktoś mówi? - zapytałem agresywnie, licząc że klacz odejdzie. Jednak najwyraźniej ani jej się śniło. Stała nieugięta, mierząc mnie niepokornym wzrokiem. Wzniosła oczy do nieba i dała znak bym kontynuował. Westchnąłem.
- Tak jak mówiłem, jestem Lazo 'cas Pre. Ale jeśli już musisz się do mnie odezwać to mów mi Lazo. - przedstawiłem się, niechętnie wystawiając kopyto. Klacz także je wystawiła i nasze skóry dotknęły się. Moje kopyto ledwo co musnęło nogę klaczy, a ja już się odsunąłem. Nie lubię dotyku. Odsłania zbyt wiele. Zauważyłem, jak klacz także się wycofuje, ale ciągle jest jeszcze pod wrażeniem emocji, jakie przekazałem jej przez mój dotyk. Oboje jesteśmy.
- A ty?
Ani jej się śniło odpowiadać.
Nie zważając na zadane przeze mnie pytanie, zapytała roztrzęsiona:
- K-ktoś ty?

< Milliete? >

Od Lazo do Anguy

  Wszystko przemija.
  Konie, ludzie, nawet pory roku.
  Rozmyślałem o tym bardzo długo. Lubie rozmyślać, chociaż na zewnątrz tego nigdy nie pokazuję. Siedziałem nad jakimś małym wodospadem. Pochyliłem się, żeby napić się ze źródła, kiedy nagle powstrzymał mnie czyjś głos.
  Odwróciłem się jak poparzony i z ulgą spostrzegłem, że to tylko jakaś klacz. Chociaż nie, słowo tylko nawet w połowie nie oddaje tego, co zobaczyłem.
- Nie radzę. - powiedziała tajemnicza klacz wwiercając się we mnie wzrokiem swoich nieziemskich oczu. Klacz widząc moje pytające spojrzenie westchnęła i kontynuowała nieco chrapliwym głosem, na którego dźwięk sama się skrzywiła. - Sia zatruła tę wodę dawno temu... - klacz spojrzała na moment przed siebie, jakby wracając myślami do tamtej chwili. Po upływie kilku chwil potrząsnęła głową i wróciła do naszej przerwanej rozmowy. A raczej - jej rozmowy, bo ja się jeszcze ani razu nie odezwałem. - Tak czy siak nie pij jej. - wzruszyła ramionami, szperając w małej torbie. Po chwili wyjęła z niej mały, szklany bukłak mieniący się wszystkimi kolorami tęczy. Chwyciła go zręcznie i napełniła wodą ze źródła, z którego przed chwilą zakazała mi pić. Nic z tego nie rozumiałem.
- To zaczarowane naczynie ma magiczny filtr w ściankach. Spójrz, jeśli nalejesz doń coś zatrutego, to ścianki wyciągną truciznę, a same zmienią wtedy kolor. W zależności od tego, jak substancja była szkodliwa, kolor ścianek jest inny. O wilku mowa... - powiedziała, potrząsając naczyniem, które teraz było całe czarne. - O tym mówiłam. Czarny to kolor oznajmiający najwyższy stopień zagrożenia. Bez obaw, teraz możesz się napić.
  Klacz podała mi bukłak, a ja niepewnie upiłem łyk, po czym oddałem go jej z powrotem.
- Dziękuję. - powiedziałem swoim normalnym, asertywnym głosem. - Ale nie potrzebuję niczyjej pomocy. - wycedziłem przez zęby.

< Angua? >

Od Pacyfika CD Nox

Wyleviałem z jaskini. Poleciałem do swojej i tam zasnąłem.

***

Obudziłem się sam w jaskini. Nie miałem co robić. Poszedłem nad jezioro. Nad brzegiem ujrzałem tam Nox. Podszedłem do niej.
- Cześć! Jak się spało?- spytałem
- Wiesz może być- powiedziała
< Nox? Brak weny>

Od Milliete C.D Lazo

Był ranek, a promienie słoneczne wlewały się przez okno do kuchni . Byłam dziś w parszywym humorze . Nic od paru dni mi nie wychodziło . Wszystkiego i wszystkich miałam dość, a szczególnie oddawania nowych papierów do przywódców, na których musiałam zebrać miliony tych cholernych pieczątek . Leciałam z jednego krańca Telrain'u na drugi , a później jeszcze teksty : Ale jesteś kochana , teraz, proszę Cię o wypełnienie tego . Miałam dość . Potrzebowałam chwili dla siebie . Szybko zjadłam śniadanie, wylewając przy tym prawie cały karton mleka . Postanowiłam , że pójdę lub polecę na spacer . Chyba wolę tę drugą opcję .
Szybko wtsałam od stołu i sprzątałam rozlane mleko . Kiedy zadzwonił dzwonek do dzwi, to myślałam, że wybuchnę . Wolnym krokiem podeszłam w stronę drzwi, robiąc po drodze parę głębokich wdechów i wydechów . Gdy otworzyłam dzwi, zauważyłam w nich Barwinkę .
- Co Cię do mnie sprowadza ? - próbowałam mówić najspokojniej jak umiałam .
Klacz wskazała na stos papierów , stojący obok niej .
- Weźmiesz parę z nich ? - zapytałam po chwili .
Przez parę minut zastanawiałam się nad odpowiedzią, bo nie miałam zamiaru zmieniać mojego palnu dnia .
- Mając na myśli parę, chodzi Ci o ponad połowę ? - zapytałam podejrzliwie .
Klacz niec nie odpowiedziała, co chyba znaczyło, że tak .
- W takim wypadku, życzę Tobie wspaniałego wypełninia tych papierów . Możesz podzielić się z Bravo lub Magic Heart - odpowiedziałam, po czym zatrzasnęłam drzwi . Słyszałam jeszcze przez chwilę pomrukiwania niezadowolonej klaczy .
Kiedy się upewniłam, że sobie już poszła, cicho wymknęłam się z domu i wzbiłam się w niebo . Na twarzy poczułam chłód zimowo-wiosennego powietrza . Lecąc nad lasem, poczułam woń sosen i świerków . Tak dawno nie miałam chwili dla siebie . Teraz, mogłam się nią rozkoszować . Szybując tak w powietrzu, zauważyłam w lesie mały punkcik poruszający się z niebywałą prędkością . Muszę przyznać, że to mnie zainteresowało i zniżyłam lot . Szybko zagrodziłam drogę zwierzęciu . Idealnie nadawałby się na mojego posłańca .
- Chyba kochanieńki zgubiłeś drogę - powiedziałam z nutką sarkazmu w głosie .
Koń próbował mnie wyminąć .
- A gdzie tak Ci spiszno ? - zadałam kolejne pytanie .
Znów cisza .
- Widzę, że mamy tu niemowę - zaczęłam - Teraz sobie pewnie myślisz, jaka je jestem podła, nikczemna , zła . Prawda Lazo ?
Ogiera zamórowało .
- Skąd znasz moje imię ? - wyjąkał .
- No wiesz, różne sposoby - powiedziałam przyglądając się moim skrzydłom .

< Lazo ?>

Od Shadow C.D Ink

- Heh, to może ja już pójdę - powiedziałam trochę przerażona .
- Ale nie ma takiej potrzeby - odparł ogier idąc w moją stronę .
Chciałam się cofnąć, ale strach mnie sparaliżował . Czułam na sobie oddech Ink'a, krążącego nakoło mnie . Stałam i wpatrywałam się w każdy ruch, który wykonywał z niebywałą gracją .
- Słuchaj, z tobą jest chyba coś nie tak - zaczęłam - Zabiłeś Raxtus'a, który nawet nie zabiłby muchy, oczywiście nie licząc jeleni .
Nastała chwila złowrogiej ciszy .
- Powiadasz ? - powiedział podnosząc ciało wilka bez jednej łapy .
- Jesteś obrzydliwy - syknęłam .
Ogier zaczął się śmiać . Nie wiedziałam, co go aż tak rozbawiło .
- Mała, dla mnie to nie pierwszyzna, widziałem o wiele gorsze widoki - dodał, coraz bardziej zbliżając się do mnie .
Przeraźliwie próbowałam odepchnąć konia, ale moje ciało nie było posłuszne . Widziałam jedynie obłęd w jego oczach .

< Ink ?>

Od Dalima CD Aura

Tak , czułem sie bardzo źle i nie miałem ochoty wstawać z kanapy . Byłem na Aurę troche obrażony , bo ostatnio nie miała dla mnie czasu . Ciągle gdzieś chodziła i była bardzo zamknięt w sobie . Mam adzieję , że to się zmieni , ponieważ nie chcę żyć w ciszy- wiecie w jakim sensie . W końcu zagadałem do niej i powiedziałem co mi leży na sercu .
- Aura ! - zawołałem , bo była w kuchni - Czemu się do mnie nie odzywasz ?
- No sam wiesz co się dzieje . Z resztą nie zadawaj głupich pytań ! - zmieniła temat
- Nie zmieniaj tematu i powiedz - co się dzieje ? - powtórzyłem
- Nie jestem taka jak wcześniej . Nie wiem czemu , ale nie potrafię teraz się śmiać i w ogóle - ciąża mnie zmieniła - mówiła ze smutkiem w głosie
- Dobra , ale wiedz , że cię kocham - pwiedziałem , a klacz mnie pocałowała
Tamtejsze popołódnie spędziliśmy w spokoju dużo ze soba rozmawiając . Byłem uradowany z tego powoduponieważ od dawna nie było mi tak miło z Aurą.

<Aura? Też nie żyję !>

sobota, 21 lutego 2015

Od Wild'a CD Milliete

Poszliśmy na dłuugi spacer. Obeszliśmy wszystkie tereny HH. Aż w końcu za horyzontem zaczęło zanikać słońce. Doszliśmy na polanę. Wiatr lekko owiewał grzywkę Milliete. Wiedziałem, że to ten czas i zacząłem:
- Milliete?
- Hmm...?
- Wiesz już co do ciebie czuję i chciałbym spytać czy zostaniesz moją partnerką?- spytałem i wbiłam zrób w ziemię
< Milliete?  Co ty na to? >

Od Lazo do Milliete

  Biegłem.
  Biegłem przed siebie.
  Byle najdalej stamtąd.
  Mijałem drzewa, krzewy, stare i opuszczone przed laty budowle, a wszystko co widziałem zlewało się tylko w jakąś niewyraźną plamę. Moje nogi paliły żywym ogniem ale nie zważałem na to. Biegłem ile sił, byle najdalej stamtąd. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Spojrzałem przed siebie i potrząsnąłem głową próbując wymazać bolesne obrazy z głowy. Bezskutecznie.
  Poczułem, że zwalniam. Zwolniałem do cwału, następnie do spokojnego galopu, kłusa, stępa... Zatrzymałem się tuż przed małym wzniesieniem, na którego szczycie stało sobie jakieś samotne drzewo. Ruszyłem przed siebie, wznosząc się powoli coraz wyżej ponad poziom morza. Kiedy byłem już na szczycie z zaskoczeniem zauważyłem leżącą spokojnie izabelowatą klacz, najwyraźniej pogrążoną w głębokiej zadumie bo mnie nie zauważyła. Zbliżyłem się, celowo kaszląc.
- Co do...
- Spokojnie. - powiedziałem, spodziewając się usłyszeć mój dźwięczny, surowy głos, ale z przerażeniem stwierdziłem, że z moich ust dobył się jedynie jakiś żałosny rechot. Odchrząknąłem.
- Jesteś z jakiegoś stada? - zapytała głosem tak czystym, że zaparło mi dech w piersiach.
- Nie.
Klacz spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Outsider?
Zaśmiałem się, z ulgą stwierdzając że mój głos brzmi już normalnie.
- Nie, szukam stada dla siebie. Jest w okolicy coś godnego uwagi?
Tajemnicza klacz odwróciła wzrok, dalej wpatrując się w dal i westchnęła. Nie racząc rzucić mi choć jednego spojrzenia, powiedziała:
- Tak, jest jedno. Heaven Hooves, całkiem fajne. To tutaj niedaleko. Jakieś 20, może 30 kilometrów stąd na wschód.
- A ty tam należysz?

< Milliete? >

Nowy ogier!

http://fc05.deviantart.net/fs71/i/2012/142/2/b/sweet_excape_by_jaenalee-d50p20o.jpg 
Powitajmy wojownika Lazo 'cas Pre!

Szczęśliwa 7:) - Wyniki

Aby nikt nie miał wątpliwości oto 7 pierwszych szczęśliwców:

  1. Zakręcenie kołem fortuny 7 razy- Vusser
  2. Podniesienie rangi na 777 dni- Black Fire
  3. Otrzymanie 77 zm- Ink
  4. Otrzymanie 7 z kolei rzeczy ze sklepu- Aura
  5. Zwolnienie z pisania opowiadań przez 7 dni- ---
  6. Otrzymanie dodatkowych 77 (p)- Dorothy (przedkakujesz rangę wyżej ;) )
  7. Niespodzianka :]- Lady Lien (Ty już wiesz co dostałaś;) )

Wyniki Konkursu Piękności!

A oto wyniki:

Odsłona Żeńska:

1. Angua
2. Barwinka
3. Tiara

Odsłona Męska:

1. Ramzes
2. Demoo
3. I tu mam problem.... Pomożecie? :3

Od Brez Krill'a CD Tiara

Klacz była wyjątkowo ładna i wyglądała na przyjacielską..
- Jesteś Ogrodnikiem? - zapytała po chwili niezręcznej ciszy.
- Skąd..- przewróciłem oczyma - Architektem Krajobrazu. - zaśmiałem się
- Ach tak..- nie było tematu na rozmowy.
- Może wpadniesz do mnie? - zapytała z nutą nadziei w głosie
- Dobrze, co mi szkodzi. - zniżyłem łeb i mrużąc oczy spoglądałem na zachodzące za horyzontem już słońce.

<Tiara?>

Od Tiary CD Ink

Szliśmy aż doszliśmy do gorące źródła.
- Ładnie tu - rzekł Ink
- Nawet - odparłam
- Gdzie wybierzemy się teraz? - spytał ciekawy ogier
- Nad Romowisko przez Las Kaskady - odpowiedziałam
- Prowadź - mówił wesoło ogier.
Powoli szliśmy przez łąkę. Znaleźliśmy się w lesie Kaskady. Oguer zbliżył się do mnie.
- Nie pozwalaj sobie, bo mogę zrobić z twoim ciałem co chcem - odparłam trochę zła
- A niby jak to zrobisz? - spytał Ink kpiąco
- A dzięki magii krwi - warknęłam
Ogier odszedł odrobine ode mnie. Zaczęliśmy swobodnie rozmawiać. Doszluśmy nad rumowisko. Ogier spytał.
- Wchodzimy?
- Nie - odparłam
- Boisz się błotka - zarzartował i wephnął mie do rumowiska.

< Ink? >

piątek, 20 lutego 2015

Od Ink'a CD Shadow

Klacz gadała i gadał, a mi oczy same zamykały się ze zmęczenia.
- I wiesz ona w tedy skoczyła... - kontynuowała klacz, nie zauważając mojego stanu.
- Yhy... - mruknąłem w odpowiedzi i zasnąłem.
---------------------
Kiedy się obudziłem była już noc.
Rozejrzałem się nieprzytomnie po okolicy, ale klacz zniknęła.
Przyjąłem to z ulgą.
Spojrzałem na księżyc w idealnym, okrągłym kształcie, a na moim pysku pojawił się drapieżny uśmiech.
- Pora na polowanie - mruknąłem do siebie i bezszelestnie wzbiłem się w powietrze.
-Po chwili szybowałem nad lasem, wypatrując swojej ofiary.
Nie miał być to koń. Skoro już należałem do tego stada, to wolałem nikogo nie zabijać.
Nie, dzisiaj to miało być jakieś mało znaczące zwierzę leśne.
W pewnym momencie zauważyłem polankę, na której pasło się stadko jeleni.
Wylądowałem w krzakach nieopodal i powoli ruszyłem przed siebie.
Niestety okazało się że nie tylko ja upatrzyłem sobie to stadko. Po drugiej stronie polany, dokładnie naprzeciwko mnie stał wilk.
Zamarłem.
Właśnie miał rzucić się na jelonka, lecz coś przykuło jego uwagę. A dokładniej ja.
Wilk mierzył mnie spojrzeniem żółtych ślepi, oceniając czy ma ze mną szansę.
Po chwili rzucił się do ataku. Rozpędził sarny i pognał w moją stronę z zamiarem wgryzienia się w moją szyję.
Uśmiechnąłem się do niego upiornie.
Machnąłem nogą i wilk zatrzymał się w pół skoku. Zacieśniłem uchwyt mocy, przez co wilk zaczął popiskiwać i wić się w moich niewidzialnych objęciach. Obok mnie zmaterializował się cienisty sztylet.
- Łowca stał się zwierzyną - wymruczałem, upajając się agonią drapieżnika.
Miałem dzisiaj wyjątkowo paskudny humor, wiec umocniłem uchwyt jeszcze bardziej. Usłyszałem chrupnięcie oznajmiające że połamałem mu żebra. Wilk zawył przeraźliwie, a potem zaczął pluć krwią. Nakierowałem sztylet na jego pierś i zadałem ostateczny cios.
Wypościłem bezwładne ciało, które z głuchym łoskotem padło na ziemię.
Czułem się świetnie. Adrenalina wypełniła moje ciało, a ja poczułem radość. Dziką, niepohamowaną radość z zabijania
Spojrzałem ostatni raz na moje dzieło, a potem wróciłem na polanę.
Kiedy wylądowałem już świtało. I, niespodzianka, już czekała tam na mnie Shadow.
Właśnie miała coś powiedzieć, lecz zamarła w pół słowa widząc mój niemal obłąkańczy uśmiech.

< Shadow? Trochę brutalne >

Od Belli CD Draco

Na miejscu klaczy stanęła teraz młoda kobieta. Jej skóra była niesamowicie biała i nieskazitelna. Była średniego wzrostu, bardzo szczupła i krucha. Długie do pasa, ciemnobrązowe włosy spływały kaskadami po jej ramionach wspaniale się przy tym wijąc. Długie, grube rzęsy wyglądały jak wachlarz przy tych nieziemsko pięknych oczach. Były złote, a od źrenic widniała korona czerwieni. Lekko rozchylone usta miały piękny jasno różowy kolor. Białe zęby błyszczały prze każdym jej słowie. Długie zadbane paznokcie mogłyby się idealnie nadawać do samoobrony. Czarny strój idealnie kontrastował z jej ciałem. 
- Zapamiętaj, że to nie jest wymiana krwi. To się więcej nie powtórzy – po czym nachyliła się do niego i szybkim ruchem przegryzła żyłę na swoim nadgarstku. Przycisnęła go mu do ust, a po minucie zabrała. Zdecydowanie chciał więcej, ale nie miała zamiaru mu dawać już ani kropli. - Masz wystarczająco aby zapolować samodzielnie.
Po tych słowach odwróciła się i w ułamku sekundy zniknęła wśród drzew.

< Draco? >

Od Draco CD Bella

Świat wokół Dracona zaczął wirować. Nie mogąc samodzielnie utrzymać równowagi oparł się o najbliższe drzewo. Już dawno nie był tak wyczerpany. Faktycznie powinien iść na polowanie wczoraj, ale on jak zwykle nie widział takiej potrzeby. Przecież jeszcze panował nad sobą. No, ale teraz dorobił się czego chciał. Wypiła go prawie całkowicie.
Mimowolnie zaczął się przemieniać w człowieka. Szlak niech trafi te całe przemiany, krzyknął w myślach. Nie miał nawet siły zrobić kroku.
Bella odwróciła się i na chwile wstrzymała oddech. Przed nią stał chłopak koło osiemnastki. Był zupełnym przeciwieństwem konia, którym był. Jasna skóra wydawała jej się taka egzotyczna w porównaniu z kolorami jakie widziała u niego na co dzień. Szare oczy okalały gęste rzęsy, a idealnie wykrojone usta same prosiły się o pocałunek. Lekko przydługie włosy dopełniały wszystko.
Kiedy ostatnio polowałeś? - spytała podchodząc do chłopaka.
W zeszłym tygodniu czy jakoś tak – głos też ma miły, pomyślała. Przywołała się do porządku:
Zdecydowanie zbyt długo już nic nie jadłeś.
W mgnieniu oka zmieniła się w człowieka.

< Bella? >


Od Milliete CD Wild

- Nie ... Nie wiem - powiedziałam odwracając łeb .
Ogier objął mnie skrzydłem i mocno przytulił . Odwzajemniłam uścisk . Chwilę siedzieliśmy w swoich objęciach . Podniosłam głowę i spojrzałam na Wild'a .
- Przepraszam ... - dodałam .
- Nie przepraszaj - powiedział szeptem pegaz i czule mnie pocałował .
Nie miałam mu tego za złe . Dawno tak się nie czułam .
Wstaliśmy i wolnym krkiem ruszyliśmy wzdłuż brzeg oceanu .

< Wild ? Jak zdołałeś zauważyć, mam brak weny >

Od Anguy CD Ramzes

Czas poświęcony na rozmowę z Raamzesem zmuszona jestem uznac za świetnie wykorzystany... chocbym bardzo pragnęła sądzic inaczej, wspaniale się bawiłam udawając żółwie i słuchając jego dowcipów. Prędzej czy później przychodzi jednak pora, w której trzeba sie porzegnac, ogier zaproponował, że odprowadzi mnie do mojej jaskini... swoja drogą, nie wiem od kiedy to konie śpia w jaskiniach, ale to w końcu pelsze od snu w deszczu czy śniegu... w każdym razie, gdy zaczął zapadac wzrok, a na niebie pojawiły się już pierwsze gwiazdy, razem z Ramzesem udałam się do siebie.
- To... narazie. - powiedziałam gdy zatrzymaliśmy się przed wielką dziurą w skale.
- Pa. - odrzekł i ruszył do siebie. W końcu ma też swoją rodzinę...
- Siemasz, Mavi... co dzis porabiałaś? - zwróciłam się do smoczycy od razu po przekroczeniu progu groty.
- Em... nic... właściwie, to tylko polowałam. - powiedziała i podleciała do mnie kładąc przede mną spory kawałek mięsa. Nie mogłam odmówic, juz dosyc długo nic nie jadłam, tak więc prędko pochłonełam całą nogę sarny. Troche szkoda, że razem z przemianami nie opuściła mnie potrzeba sporzywania mięsa, ale nie można miec przecież wszystkiego... poza tym, teraz mogę jeśc oba rodzaje porzywienia, choc czuję, że raczej nigdy nie przyzwyczaję się ponownie do jedzenia trawy. Zbyt długo tego nie robiłam.
- Dzięki. - rzekłam do Mavi. - a teraz... pozwolisz, że położę sie spac? - spytałam sie jej. Leżała właśnie w moim ulubionym kącie.
- Em... -spojrzała się na mnie, przez pierwsze parę sekund nie do końca rozumiała o co chodzi, lecz szybko sie zorientowała - pewnie... - odskoczyła w inny rór po czym równiez zasnęła. Zadziwiające, jak jej szybko przychodzi sen... widocznies moki juz tak mają. Mi zeszło jakieś dwadzieścia minut na wprowadzenie się w stan snu ale również w końcu zasnęłam... każdy kiedyś zasypia.

~Koniec opowiadania~
Ależ nie mam pomysłu...

Od Vusser'a CD Lola

- Chciałem Cię chronić - powiedziałem ciężko łapiąc powietrze .
- Vusser ! Vusser ! - krzyczała Lola ze łzami w oczach potrząsając moim ciałem .
Powieki opadły mi na oczy i widziałem jedynie ciemność . Nagle w oddali ukazało się jasne, niemalże oślepiające światło . Czym prędzej pobiegłem w jego stronę . Nie odczuwałem już bólu . Nic nie czułem . Przede mną stała wielka złota brama , a przed wrotami Moon . Niesko się pokłoniłem .
- Vusserze, powstań - rzekło bóstw .
Wykonałem polecenie .
- Panie ... - przerwał mi Moon .
- Nie, to jeszcze nie twój czas. Wrócisz na ziemię, tam Ciebie potrzebują .
Zamknąłem oczy, a kiedy je otworzyłem, obraz był rozmazany, ale widziałem sylwetkę Loli . Słyszałem jej płacz . Pogłaskałem ją po głowie .
- Będzie dobrze - wyszeptałem .
Odwrócił głowę w moją stronę .
- Ty żyjesz - powiedziała przez łzy .

< Lola ?>

czwartek, 19 lutego 2015

Od Aury CD Dalimi

- No nie wiem ... dodał powoli
- I zrobię to JA ! - powiedziałam i pognałam do jeziora , w którym były już nie źrebaki , ale same ryby
Wpatrywałam si w taflę wody widziałam tam moje zniekształcone oblicze , a potem drugiego konia - Dalimiego . Mówił coś , ale ja go nie słuchałam i myślałam o "wspaniałym" zabiegu . Prześwietlenie ? Dziwne ... Ale prawdziwe .
Dalimi wracając do naszego "azylu" potknął się o kamień i upadł na kolana . Możliwe , ze miał je zbite , albo zmiażdżone (tak , da się zmiażdżyć kolana) . Podbiegłam do niego i spanikowałam . Nie wiedziałam co robić . Pognałam do apteczki i wyciągnęłam ; watę , bandaże , wodę odkażającą , tasiemki z klejem i lód .
Odkaziłam kolana , zwilżyłam lodem , położyłam watę i zabandażowałam . Pomogłam mu wejść do domu i położyłam na kanapie . Okryłam ogiera kocem . Czuł się chyba źle . 

<Dalimi? Nie mam pomysłu i mam TBW>

Od Wild'a CD Milliete

~ Ci jest?~ myślałem goniąc klacz
Nagle klacz zniknęła mi z przed oczu. Zacząłem się rozglądać. Ujżałem ją leżącą na plaży Oceanu Nieba i Ziemi. Zleciałem natychmiast w dôł.
- Milliete...- spytałem
Klacz leżała skulona i zapłakana. Usiadłem obok niej.
- Milliete....
- Zostaw mnie!- krzyknęła
- Co jest?- spytałem
Klacz uniosła wzrok. I przejechała nim po mnie.
- Wiesz.... Widzę, że czujesz to samo do mnie co ja do ciebie.... Widać to w twoich oczach....- powiedziałem
< Milliete? >

Od Milliete CD Wild

- Widocznie - powiedziałam przestając się śmiać - Teraz chcę porozmawiać poważnie.
- O co chodzi ? - zapytał lekko zdezorientowany ogier .
- To, co wczoraj między nami zaszło, to była pomyłka . Coś takiego nie powinno się wydarzyć . Zapomnij o tym - powiedziałam spuszczając łeb, a po policzku spłynęła mi wielka, ciepła łza .
- Ale ... - zaczął ogier
- Przestań ! - krzyknęłam i się rozpłakałam .
Ogier próbował objąć mnie skrzydłem, ale odskoczyłam na bok .
- Nie dotykaj mnie !
- Milliete, spokojnie .
- Jak ja mam być spokojna ?! Świat zwrócił się przeciwko mnie , a Ty co ? Nic ! Ty niczego nie rozumiesz ! - wyrzuciłam z siebie .
Wzniosłam się w górę i najszybciej jak umiałam odleciałam z polany . Wild zrobił to samo i mnie próbował gonić . Przez łzy w oczach widok był rozmazany .

<Wild ?>

Od Loli CD Vusser

Nie wiedziałam co robić. Uciekać, bić się czy ratować na wpół przytomnego/żyjącego Vusser'a.
~ Oj nie! Przegięli!~ pomyślałam i wróciła mi sprawniść
Skupiłam się i sparaliżowałam gości w czarnych kostiumach.
- Jej!- krzylnęłam i zaczęłam skakać jak dziecko, lecz nagle doszła do mnie o wiele poważniejsza sytuacja, a mianowicie- Vusser!
Podbiegłam do niego szybko.
- Vusser! Skarbie!- krzyknęłam
Ten kaszlnął i spojrzał na mnie.
- Dasz radę iść? Umierasz? Po co to zrobiłeś?!- Zadawałam pytania
-...
< Vusser? Nie umieraj XD ;'( >

Od Shadow CD Ink

- No to opowiadałam Ci o tej wiewiórce już wcześniej . Była taka słodka, a chciała mnie zeżreć, rozumiesz ? Taka biała z czarnym ogonkiem i błękitnymi skrzydełkami . Powinieneś ją widzieć . Krąży teraz po lasach i zjada różne stworzonka . A Ciebie zjadła ? - mówiłam 
- Chyba tak - odparł sarkastycznie ogier .
- Jestem Shadow, cześć - odwróciłam głowę do Ink'a .
- Opóźniony zapłon . Gadamy chyba od godziny, a Ty teraz się przedstawiasz ? - zapytał trochę zaskoczony ogier .
- Ważne, że w ogóle się przedstawiłam - podsumowałam jego słowa - A wiesz, że ... - przerwał mi ogier .
- Tak, wiem ... - odparł nieco ironicznie .
- To Ty wiesz, że ja wiem , że Ty wiesz, że ja wiem ? - dodałam po chwili .
- Dokładnie - odparł ciężko ogier .

<Ink ? Wena się wyczerpała po wczoraj >

Od Nox CD Pacyfik

- Ehh, z resztą nie ważne. To nie twoja sprawa i nie powinieneś się w to mieszać- odparłam już poważniej.
- Ale mieszam i chcę wyjaśnień- powiedział wyczekująco na mnie patrząc.
- Jest to związane z moją traumą z dzieciństwa i nie lubię o tym rozmawiać, pasuje?- warknęłam i wstając odeszłam gdzieś dalej. Zawsze unikałam tego tematu i nigdy o nim nie rozmawiałam. Położyłam się znowu w najgłębszym mroku skulając w kłębek. Westchnęłam cicho kładąc głowę na ziemi i zamykając oczy.

<Pacyfik? U mnie też krucho>

Od Pacyfika CD Nox

- Mogę?- spytałem
Klacz otarła oczy.
- Mówiłam abyś za mną nie szedł- powiedziała
- Wiesz.... Jakoś samo wyszło....- odparłem i usiadłem obok klaczy- Coś się stało?- spytałem po chwili
- Nie.... Nic
- Nie wogóle....- powiedziałem i wbiłam wzrok w klacz
Nox? Brak weny :/ >

Od Ink'a CD Shadow

Klacz dalej paplała, a ja zanurzyłem się we własnych myślach.
- Jesteśmy! - krzyknęła po jakimś czasie i zaczęła lądować.
Wylądowałem obok niej, na rozległej polanie. We wszystkich kierunkach rozciągała się zielona płachta traw poprzecinana gdzieniegdzie małymi strumyczkami.
Na około nas pasło się kilka koni, który teraz cofnęły się przestraszone naszym nagłym wtargnięciem.
- Gdzie jest Atlantica? - krzyknęła do nich klacz.
- Tutaj! - odparła jedna z obecnych.
Po chwili podeszła do nas nakrapiana klacz z pierzastymi skrzydłami.
- O co chodzi Shadow? - zapytała lekkim tonem.
- To jest... poczekaj jak masz na imię? - zapytała.
- Ink - odparłem beznamiętnie.
- No właśnie. To jest Ink. Chciałby dołączyć do stada - oznajmiła Shadow, niezmiernie zadowolona z siebie.
Atlantica zmierzyła mnie wzrokiem, a na jej twarzy malował się szczery uśmiech.
- Świetnie. W takim razie witaj w naszym stadzie. Czuj się jak u siebie - powiedziała życzliwie i odeszła, a za nią inne konie.
Zostałem tylko ja... i och, oczywiście Shadow, która znów zaczęła gadać jak szalona.

<Shadow?>

Od Belli

,, To drobiazgi decydują o wyglądzie całości ”

Drogi Pamiętniku,
już wielokrotnie przekonałam się jak działa śmiertelny wzrok. Jest to coś w rodzaju patrzenia przez grubą ścianę. Nie widać nic co nie jest podane na tacy.

Odłożyła pamiętnik pod materac łóżka i wyszła ze swojej sypialni.
Kilka innych drzwi prowadziło do pomieszczeń takich jak na przykład: łazienka lub kuchnia. Korytarz do nich znajdował się głęboko w grocie Belli i był niedostępny dla innych. Chroniły go zdobne dębowe drzwi w samym końcu sali, która była tylko dla zmylenia innych koni. Wyglądało to tak jakby z tyłu była spiżarnia.
Przemieniła się w konia i udała nad Ocean Nieba i Ziemi. Było tam kilka nowych koni, ale jakoś nie specjalnie chciało jej się z nimi gadać więc stała na uboczu i tylko obserwowała. Dzień był raczej szary, a niebo przysłaniały chmury. Było bezwietrznie i duszno co sprawiało, że było tajemniczo.
Wyczuła przybycie nowego ,,wyższego”. Znała tą kombinację zapachu i kolor aury. Otaczał go burgunt ze śladami jasnego błękitu – jego dawnego życia. Pewny siebie zmierzał właśnie w jej kierunku zupełnie jakby nie zauważał jej aury.
- Cześć moja Księżniczko Nocy – uśmiechnął się łobuzersko i cmoknął klacz w policzek. Jej reakcja była natychmiastowa, przerzuciła przednie kopyta nad szyją ogiera i przycisnęła go do ziemi:
- Nie jestem twoja, rozumiesz? - szepnęła do jego miękkiego ucha. - Jeśli przekroczysz ustaloną granicę nie będę taka miła.
Puściła go, a on natychmiastowo wstał i otrzepał się. Odrzucił głowę do tyłu i zaczął się śmiać:
- Jak ty jesteś ostra. Stare zasady co?
- Dłuższe kły.
Odwróciła się i ruszyła w stronę Rumowisk, ale ogier nie chciał tak łatwo odpuścić. Dogonił ją w sekundę i zaczął z zaciekawieniem:
- Zastanawiam się, dlaczego nie pozwalasz nikomu zbliżyć się do siebie nie bardziej niż ja teraz? - szli koło siebie równym krokiem. - Boisz się czy co?
- Nie mam się czego bać. Nikt w okolicy nie może się ze mną równać – nie spojrzała na niego. Stwierdziła tylko fakt choć wiedziała, że jej towarzysz zacznie się śmiać. Tak też zrobił.
- Proszę, proszę. No okay, Pani Groźna. A co powiesz na to? - szybkim ruchem skoczył na jej szyję i spróbował zatopić w niej zęby. Zwinnym ruchem Bella przewróciła go na plecy szybciej niż ktoś by sobie wyobraził. Jej długie kły wysunęły się w ułamku sekundy i przebiły jedną z głównych żył wroga. Malfoy zaczął się wyrywać i wić z bólu co pogorszyło jego sytuację bo rozdzierał sobie szyję sam. Po jakichś dwóch minutach wampirzyca odsunęła się i schowała kły. Na jej sierści nie było najmniejszego śladu krwi, a ranki ogiera już się zrastały. - Zwariowałaś?
- Powiedziałam, że jeśli przekroczysz granicę nie zawaham się. Ciesz się, że użyłam Mocy by cię lekko odciążyć.
Miała nadzieję, że teraz już sobie pójdzie, ale on czepił się jej jak rzep psiego ogona.
Zaczęła go ignorować i ruszyła w wyznaczone wcześniej miejsce. Kiedyś już była w podobnej sytuacji choć wtedy miała większe problemy z zachowaniem spokoju. Była wtedy dopiero kilka lat po przemianie w sukuba, a potyczkę miała z pewnym upartym diablikiem. Choć teraz to Malfoy był jej ofiarą to i tak widziała w myślach twarz diablika tamtej nocy.
Odepchnęła to wspomnienie do szuflady ,, Nie dziś '' i skupiła się na czym innym. Była na razie najedzona do syta więc musiała sobie znaleźć inne zajęcie na wieczór niż polowanie. No chyba, że tylko dla zabawy. A gdyby tak przeszukać pobliskie tereny? Mogłabym się dowiedzieć czy są tu w okolicy jacyś inni ,, wyżsi '', pomyślała. Ten pomysł wydawał się bardzo kuszący. Nie będzie chodzić daleko może zrobi koło na czterdzieści kilometrów? Może trochę większe? Noc jest długa, a ona bardzo szybka.
- Przez ciebie jestem pierońsko słaby – powiedział z wyrzutem ogier.

- Sam tego chciałeś.
- Więc teraz musisz mi dać swojej krwi. Jako rewanż.
- Nie.
Nie powiedziała już nic więcej. Usłyszała jeszcze tylko jęk Malfoya.

< Draco? dokńcz>

środa, 18 lutego 2015

Od Wild'a CD Milliete

Widzę twe przebłyski kreatywności! XD

No cóż.... Widać, że klacz zdziwiło to co między nami zaszło. Udałem się w stronè jaskini.

~~~ Rano ~~~

Obudziłem się i usiadłem na łóżku. Nie docierały do mnie, żadne boćce. Wstałem i poszedłem do kuchni. Nic ciekawego do jedzenia nie znalazłem. Postanowiłem udać się na łąkę. Doszedłem na skraj łąki. Nagle za sibą usłyszałem trzepot skrzydeł. Obróciłem się. No.... Wiecie Milliete się zjawiła.
- Cześć- powiedziałem i przekrzywiłem głowę
- Cześć- powiedziała i wbiła wzrok w ziemię
- Co jest? Zraziłaś się do mnie po wczorajszym?- spytałem
- Co? Niee....- ostatnie słowo wypowiedziała powoli i uciekała wzrokiem
- Co jest? Powiesz wreszcie?!- spytałem zniecierpliwiony i spojrzałem na klacz
- No wiesz.... Sorry za wczoraj, za te drzwi i reakcję- odparła
- Nie ma za co!- powiedziałem i zaśmiałem się
- Haha, ale śmieszne- powiedziała klacz i spojrzała się na z powagą, lecz patrzeć na śmiejącego mnie, również zaczęła się śmiać
- Widzisz, śmiech jest zarażliwy.... Dowiedziałaś dię tego na własnej skórze- powiedziałem do klaczy
< Milliete? Ja też mam przebłyski kreatywności.... Tak myślę.... O.o >

Od Vusser'a CD Lola

Przeszliśmy kawałek główną ulicą, ale nie było ani widu, ani słychu . Cisza . Brak jakiegokolwiek ruchu . Tylko czwórka koni podążających aleją . Drzwi i okna były pozabijane deskami, a na niebie był natłok burzowych chmur . Coś wisiało w powietrzu . Nagle przed nami przemknęła czarna postać . Pojawiła się równie szybko jak i zniknęła . Na jej miejscu leżał mała pognieciona karteczka . A treść jej była następująca :

Jesteście zgubieni .

Głośno przełknąłem ślinę, a karteczkę zgniotłem i wrzuciłem do kosza .
~ Pewnie to jakiś małolat chciał nam zrobić głupi kawał ~ pocieszałem się w myślach .
Nagle zza uliczki wyszli łucznicy . Wszyscy w czarnych strojach z zakrytymi strzałami . Groty uniosły się w powietrze i poleciały w naszym kierunku . Shadow i Pacyfik unieśli się w powietrze i odfrunęli w stronę domu . Lecieli najszybciej jak mogli . Nim się obejrzałem , a rozpędzona strzała leciała wprost w kierunku Loli, która nie mogła się poruszyć i była w szoku .
- Nie ! - krzyknąłem osłaniając klacz przed atakiem przedmiotu .
Zostałem trafiony w klatkę piersiową .

<Lola ?>

Od Ink'a CD Tiara

Klacz odwróciła się do mnie.
- Czego jeszcze chcesz? - zapytała opryskliwie.
Popatrzyłem na nią chwilę.
- Pokażesz mi tereny? Dopiero przyszedłem w te strony - zapytałem nadając głosowi przymilny ton.
- Hm... czemu nie - odparła, nie zastanawiając się za długo.
- Okej od czego zaczniemy? - zapytałem.
- Może gorące źródła? Teraz jesteśmy nad Wodospadem Sii - zaczęła.
- Jasne mogą być gorące źródła. Prowadź - rzekłem.
Klacz spojrzała na mnie ostatni raz i ruszyła przed siebie.

Tiara? Sorry że takie krótkie>

Od Milliete CD Wild

- Hmm ... No wiesz, lubię Cię ... No i ... - dukałam .
- No i ... ? - dopytywał ogier .
- A dobra , nie ważne - powiedziałam po chwili namysłu .
Nastała chwila niezręcznej ciszy . Wpatrywałam się w różne rzeczy w salonie . Pokój rozmaitości . Chyba Sisco kolekcjonował wiele rzeczy, które później eksponował na półkach . Było to nawet ciekawe rzeczy . Niektóre z nich miały przedziwne kształty, które trudno było jednoznacznie opisać .
- To ja się chyba będę zbierać - powiedziałam wstając z sofy i robiąc wdech .
- Może jeszcze chwilę zostaniesz ? - zapytał z nadzieją .
- Nie, naprawdę muszę iść . Pewnie mi Ajax wywrócił dom do góry nogami i zżarł wszystko co możliwe - powiedziałam .
Ogier odprowadził mnie do drzwi i pomógł mi założyć płaszcz . Wyszliśmy na dwór, a Wild zaprowadził mnie do domu . Otworzyłam drzwi i odwiesiłam płaszcz na wieszak . Koń stał w progu . I nagle stało się to , czego nie mogłam przewidzieć . Nasze wargi się złączyły w pocałunku . Szybko jednak się cofnęłam i zatrzasnęłam drzwi . Zjechałam na dół i oparłam się o drzwi .

<Wild ? Jezu, jaka ja jestem dzisiaj kreatywna >

Od Shadow CD Ink

Lecieliśmy nad Lasem Kaskady, a ja cały czas bez składu i ładu coś paplałam tym jęzorem . To było dość uciążliwe .
- No wiesz, że marchewka ma dużo karotenu, który ją równocześnie zabarwia, a cebula go nie ma . Za to z drugie strony cebula ma chyba więcej witamin, ale nie jestem pewna, więc jak uważasz ? - zapytałam .
- Uważa ... - przerwałam ogierowi .
- Ale marchewka jest jednak smaczniejsza, bo cebuli nie lubię, a marchewkę zawsze lubię kupić sobie na targu . Nie to co cebulę .
- Zamknij się w końcu - prychnął ogier .
- No wiem, wiem ... Co powiedziałeś ?!
Pegaz spojrzał na mnie z irytacją i spiorunował mnie wzrokiem .
- Ja tu tobie próbuję umilić czas , a Ty co ? Zwykłe zamknij się ? Myślałam, że będzie to coś bardziej oryginalnego . A tak w ogóle to nawet nie jestem smaczna, bo nawet mój brat to stwierdził w dzieciństwie, więc nie radzę mnie zjadać, chyba, że życie tobie nie miłe . Ale za to chyba krew mam słodką, bo kiedyś się skaleczyłam i próbowałam zatamować czerwoną ciecz, więc dotknęłam ją językiem i w sumie nie była aż taka zła . Poza tym moje kawałki skrzydeł mogłyby utknąć w twoim gardle, przełyku czy żołądku . A tak w ogóle to co chciałeś ? - zapytałam szczerząc zęby w uśmiechu .
- Już nic ... - odparł ogier odwracając wzrok .
- A no to się rozgadałam . Ostatnio widziałam taką słodką wiewiórkę, która chyba chciała mnie zjeść . Normalnie byś nie uwierzył . No mówię Ci .

<Ink ?>

Od Dalima CD Aura


Czytać tylko słuchając piosenki "Take me to church " lub "Everybody Wants To Tule The World" . 
Bardzo wskazane

- Uwierz mi , damy radę . Na pewno - powtórzyłem pewnie i czule
- Kocham cię - powiedziała i przytuliła mnie klacz
Poszliśmy razem do "salonu" i patrzyliśmy prze okno na jezioro , które znajdowało się nieopodal . Na brzegu bawiły się źrebaki . Ja wyobrażałem tam sobie naszą Inezz . Ale jak ona będzie wyglądać ? Jaka będzie ? Mam nadzieję , że taka jak i matka . Wielkie serce i mały rozum , ale koń życia , a nie śmierci nawet jeżeli kara . Urodzi się jako mały bożek naszej rodziny i powstanie jak druga Wenus z mitologii greckiej - będzie piękna i pomocna . Będzie kochała naturę i innych . Nie mam mocy przewidywania przeszłości , ale wiem , że tak będzie , po prostu wiem .
Po chwilowych rozmyślaniach Aura poszła do sypialni , wyjęła węgielek i papier . Zaczęła rysować źrebaki i robiła im "formularze" . Napisała chyba wszystkie możliwe cechy jakie może mieć koń . Potem zapytałem :
- To na pewno będzie jednorożec - tak jak my ?
- Nie wiem - może tak , może nie . To zależy . Ja jestem rodowitym jednorożcem . Jeżeli jesteś jednorożcem z " przypadku" możliwe , że będzie to zwykły koń - mówiła spokojnie
- Nie wiem sam . Da się to jakoś określić ? - spytałem ponownie
- JESZCZE nie - powiedziała - na pewno ktoś da radę wymyślić coś na takie rzeczy - mówiła teraz z zapałem w oczach i głosie .

<Aura?>

Od Nox CD Pacyfik

Powoli się ściemniało, więc trzeba było się gdzieś schować. Tak, czułam że to jedna z tych nocy. 
- Wybacz, ale muszę już iść...- powiedziałam cicho i przygotowałam skrzydła.
- Ale jak to? Może... Może mógłbym cię odprowadzić?- spytał.
- N-nie, muszę iść sama...- odparłam cicho z nutką smutku i wzbiłam się w powietrze.
Długo leciałam żeby znaleźć jakieś dobre miejsce. Po godzinie znalazłam jaskinię w górach. Na szczęście nikogo ani niczego tam nie było. Położyłam się skulając w kłębek i przykrywając w miarę skrzydłami. Za pomocą magii rozjaśniłam nieco jaskinię błękitnym płomyczkiem. Po moich policzkach spłynęły łzy. Dlaczego akurat mi się trafiło takie dzieciństwo? Przypomniał mi się chłód tamtej nocy, taki sam jak teraz. Mała, samotna, porzucona, niechciana... Usłyszałam trzepot skrzydeł. Nie były to skrzydła jakiegoś wielkiego ptaka ani tym podobne... Czyżby Pacyfik przyleciał tutaj za mną? Na zewnątrz wiał silny i zimny wiatr. Uniosłam nieco głowę i patrzyłam w stronę wyjścia. Gdzieś tam, powoli przybliżała się sylwetka pegaza. 

<Pacyfik?>

Szczęśliwa 7 :)

Właśnie obchodzimy 777lecie naszych postów xD z tej okazji pierwszych 7 członków, którzy skomentują ten post według wzoru poniżej otrzymają 7 możliwości, ale do wykorzystania tylko jedną <3
  1. Zakręcenie kołem fortuny 7 razy.
  2. Podniesienie rangi na 777 dni.
  3. Otrzymanie 77 zm.
  4. Otrzymanie 7 z kolei rzeczy ze sklepu.
  5. Zwolnienie z pisania opowiadań przez 7 dni.
  6. Otrzymanie dodatkowych 77 (p).
  7. Niespodzianka :]
Zgłaszajcie się w komentarzach c; Wzór zgłoszenia: *liczba*//*koń* ;) Kto pierwszy ten lepszy! :D

wtorek, 17 lutego 2015

Od Loli CD Vusser

Ubraliśmy się i ruszyliśmy ścieżką w stronę Bassaltu. Ochwiśvie źrebaki szalały jakby nigdy świata nie widziały. Szliśmy dość rytmicznej tèpem. W końcu doszliśmy do wejścia do Bassaltu. Przekraczając próg, zauważyłam, że było jakoś tak cicho i ponuro, jak na Bassalt to dziwne.... Ale nie tylko ja to zauważyłam.
- Mamo? Czemu tu jest tak smutno?- spytał Pacyfik
- Nie wiem synku- powiedziałam rozglądając się
< Vusser ? >

Od Wild'a CD Milliete

- Słodzisz?- spytałem
- Nie....
- O tak jak ja- powiedziałem i się uśmiechnąłem
Usiadłem obok klaczy. Popiliśmy herbatę, patrząc jak płomienie ognia "tańczą" w kominku.
- Wiesz....- zaczęła klacz- Nigdy się jeszcze tak przy nikim nie czułam....
- Czyli jak?- spytałem
- Mogę być sobą.... Mogę zaufać tobie i się wyżalić.....
- Wiesz już nie pierwszy raz słyszę, że dobry ze mnie przyjaciel- powiedziałem
- Ale skromność- powiedziała sarkastycznie i się zaśmiała. Ja również....
W sumie też czułem się przy klaczy, tak samo jak ona to opisała....
Czy to coś więcej niż przyjaźń?
< Milliete? >

Od Inferno CD Nox

Współczuję. - uśmiechnąłem się lekko na znak zrozumienia. - U nas są tolerowane wszystkie konie. A ty po prostu jesteś wyjątkowa. - wzdrygnąłem ramionami. - To co? Planujesz tu zostać? - uśmiechnąłem się.
- Noo.. TAK! - ożywiła się klacz. - znasz przywódców?
- Tak. Przywódczyni to taka moja " siostra" znamy się od dziecka. Jak chcesz to zaprowadzę cię do niej i omówi się kwestię zamieszkania.
- Okey. - przytaknęła klacz. - Oby mi pozwoliła.. - zwątpiła
- Na pewno pozwoli. - pocieszyłem ją i podszedłem do wieszaka obok drzwi.
- Idziemy?
- Pewnie.
- No nie wiem...
- To wiedz.
- Nie wierzę, że jestem w zwykłym stadzie. - zachwycała się tym, że TU- to, że jest unipegiem dodaje jej tylko powodu do dumy z tego powodu, że jest wyjątkowa i nikt jej nie wyśmiewa.
- To uwierz. - przewróciłem oczyma.

<Nox?>

Od Anguy CD Inferno

Dopiero po paru sekundach przestałam bezmyślnie patrzec się na ogiera opierającego się bezradnie o skałę by zmniejszyc swój ból, widac było, ze to nie pomaga.
- Zaczekaj chwilę... - rzuciłam i pobiagłam z powrotem do środka by wziąc ze sobą coś, co uśmierzyc jego ból. Na szczęście opatrunki zawsze leżą w jednym miejscu. Prędko chwyciłam je i wróciłam do ogiera po czym prędko przyłożyłam mu je do głowy razem z lodem, który trzymam w wiecznie zimnej dziurze w jednej ze ścian groty(swoją drogą, nie mam pojęcia od kiedy tam jest... gdy się wprowadzałam, mogłabym przysiąc, że jej tam nie było). - lepiej? - spytałam.

<Inferno? Yoann Lemoine nie pomaga... muszę coś zrobic, ale nie wiem co. Całą wenę wykorzystałam chyba na napisanie opka na watahę ;'( Oby jutro wróciła, a Woodkid znów zdołał mi pomóc bo dłużej tak byc nie może>

Od Ink'a CD Shadow

Był ból. I tyle. Żadnej wściekłości, złości. Nic. Wygląda na to że byle klacz nie jest w stanie obudzić we mnie emocji.
- Ładnie się witasz - rzuciłem w stronę speszonej klaczy, powoli kuśtykając w stronę wody.
- Ja... zaskoczyłeś mnie - odparła przepraszająco.
Prychnąłem w jej stronę z udawaną irytacją.
Skierowałem krew do obitej nogi i po chwili ból zniknął.
- A więc... jest tu jakieś stado? - zapytałem jakby od niechcenia, powoli krążąc wokół nieznajomej.
- Em... tak. Tutaj niedaleko - rzekła zadowolona ze zmiany tematu.
- A ty? Należysz do niego? - kręgi stawały się coraz mniejsze.
- No tak. Jasne - odpowiedziała radośnie.
- A bliscy? Masz kogoś? Brata, matkę, ojca? Kiedy zaważyliby że cię nie ma? - ostatnie pytanie zadałem szeptem, dodając całej sytuacji powagi.
Klacz spojrzała na mnie uważniej, jakby dopiero teraz zauważyła moje niecodzienne zachowanie.
- Ja... mam brata i rodziców i kilku krewnych. Wszyscy bardzo by się martwili gdybym zniknęła na dłużej - wyszeptała i zaczęła się powoli cofać.
Przez chwilę rozmyślałem nad wszystkimi za i przeciw. W końcu stwierdziłem że jej nie zabiję. Jeszcze.
- Świetnie. Zaprowadzisz mnie do nich? Chętnie bym się tutaj zatrzymał - powiedziałem już głośniej, przeganiając mroczną atmosferę.
Nieznajoma odetchnęła z ulgą.
- Zatem chodźmy - rzekła, maskując niepewności wesołym tonem - a może raczej lećmy.
Wzbiła się w powietrze, a mi nie pozostało nic innego niż polecieć za nią.

< Shadow? >

Od Pacyfika CD Nox

Uciekłem wzrokiem, a klacz jeszcze bardziej "tępiła" mnie wzrokiem.
- No wiesz.... Fajnie jest poznać kogoś kto jest taki jak ty....- odparłem
- JA?!- spytała zdziwiona
- Chodzi mi o rasę....- zaśmiałem się
- Aaa.... To co innego....- odparła
Szliśmy dalej w ciszy, lecz i ta nie była zbytnio przerażająca.
< Nox? Brak weny.... TOTALNY! >

Od Nox CD Pacyfik

W prawdzie miałam do roboty coś innego, ale zgodziłam się. Był praktycznie tej samej rasy co ja, gdyby nie ten róg który może chować. Oprowadził mnie po wielu terenach. 
- Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś podobnego do mnie...- odparłam cicho po dłuższej chwili milczenia- W moich stronach nie tolerowano unipegów, przez co w młodym wieku zostałam porzucona...
- To smutne, współczuję ci- powiedział.
- Dzięki, chociaż to i tak nic nie zmienia. Poza tym, dlaczego zaprosiłeś mnie na spacer, mimo iż się nie znamy?- spojrzałam na niego.

<Pacyfik?>

Od Pacyfika do Snowy Nox

Obudziło mnie rżenie konia. Wstałem i po cichu wyszedłem. Zobaczyłem tam klacz. Tej samej (prawie) rasy co ja. Podszedłem do niej.
- Cześć- powiedziałem
- Cześć!- odparła cicho
- Jestem Pacyfik- przedstawiłem się
- Snowy Nox, dobra lecę już narazie- odparła i już miała się wznieść, gdy nagle ja jej to uniemożliwilem
- Czekaj! Może mały spacer?- spytałem
Klacz była nawet ładna.
< Nox? >

Od Aury do Tiary

Szłam po łące i kierowałam się w stronę Gorących Źródeł . Było spokojnie , słychać było śpiew pierwszych ptaków , a śnieg zaczynał topnieć . Czekam na wiosnę i widzę , że się doczekałam .
Gdy dotarłam do Gorących Źródeł zobaczyłam znajomy pysk - Tiarę . Stała i wpatrywała się w wodospad . Tam było ciepło i wilgotno . Tiara mnie słyszała , ale się nie odwracała . - Hej - powiedziałam niepewnie do klaczy
- Aura ? - zapytała
- Tak , to ja . Jeżeli mogę wiedzieć - czemu jesteś sama ? - spytałam klacz
- Wiesz , różnie się w życiu układa . To nie była bajka - mówiła nadal się nie odwracając
- Przecież Bravo pojawiał się i znikał . Ja od razu bym z tym skończyła - dodałam po chwili namysłu
- Ale ja go kochałam ! - załkała Tiara
- Ale on Ciebie nie . Niestety , ale trzeba się z tym pogodzić . Wiesz co ? Zapraszam na herbatę - do mnie . Dalimi się na pewno ucieszy ! - powiedziałam entuzjastycznie
- Dobra ... - odwróciła się klacz i poszła za mną
Szłyśmy kawałek aż do mojej jaskini pod lasem . Wpuściłam Tiarę do domu i wkroczyłam do kuchni . Zaparzyłam herbatę malinową . Rozsiadłyśmy się w fotelach i zaczęłyśmy rozmawiać :

-...
<Tiara?>

Od Aury CD Dalimi

Teraz była bardzo zmęczona . Kiedyś zdawało się to sporadycznie , a teraz prawie co dzień . Mam wątpliwości co do Dalimiego i zajmowania się dzieckiem . Nie rzucę go , ponieważ to moja prawdziwa miłość . Muszę z nim o tym porozmawiać ...
~Następnego ranka~
Dalimi wstał pierwszy i zrobił śniadanie . Gdy się obudziłam zobaczyłam , że w "salonie" stoi kołyska . Była jasno niebieska z białymi kropkami na materiale . Wyglądała pięknie . W szafce znalazłam dwie butelki ze smoczkiem i kubeczki z plastiku . Były tak małe i wyglądały tak słodki , że chciałam być dzieckiem , ale rozmowa to rozmowa . Poważna więc musi się odbyć .
- Dalimi . Wiem , że to trudne , ale musimy porozmawiać o zajmowaniem się źrebakiem . Jest to ważne ponieważ nie jestem pewna czy Ty jesteś na to gotowy . I dziękuje z kołyskę i akcesoria . Wyglądają tak słodko ... - mówiłam powoli i zrozumiale
- Ja tez tego nie wiem . Muszę się przekonać na własnej skórze . Damy radę we dwoje - zapewniam - mówił i uśmiechnął się
- Na pewno ? - spytałam ponownie 

<Dalimi? Dupne i krótkie , ale jest XD>

Od Shadow CD Ink

Krzyknęła i uderzyłam go z liścia w twarz . Potem go jeszcze kopnęłam . Była przerażona . Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z mojego czynu . Ogier ledwie co stał na nogach . Aż żal mi się go zrobiło . Chciałam pomóc mu wstać, ale on się wyrwał .
- Przepraszam , ja , ja ... - dukałam, bo nie wiedziałam co powiedzieć .
Ogier spiorunował mnie wzrokiem , co chyba oznaczało, że ma mnie dość . Ja jednak nie ustawałam .
- No może zaprowadzę Cię do medyczki, albo chociaż Tobie pomogę dojść do ...
W tym momencie ogier mi przerwał .
- Nie - odparł sucho .
- Może jednak ? - zapytałam z nadzieją .
Ogier się odwrócił, a ja złapałam go za tą ,,chorą'' nogę . Koń zawył z bólu .
- Jezu, przepraszam, ja nie chciałam .
- Ty już lepiej nic nie mów .

< Ink ?>

Od Vusser'a CD Lola

- Najwyżej puszczę dom z dymem - śmiałem się wchodząc do kuchni . 
Lola została ze źrebakami na dworze i lepili bałwana . W tym czasie w kuchni pichciłem obiad dla całej rodziny . Z szafki wyjąłem potrzebne składniki i zacząłem je razem mieszać . Nie wiedziałem co wyjdzie, bo najczęściej to właśnie Lola przygotowywała obiady . Nie miałem pomysłu na sos czy polew do surówki . Po umyciu zieleniny zaglądałem do szafek z ziołami . Postanowiłem zrobić sos vinegre . Upiekłem wszystko razem w piekarniku i zawołałem rodzinę na obiad .
- Co to jest ? - zapytała Shadow z lekkim obrzydzeniem .
Pacyfik prawie dusił się ze śmiechu .
- Zapiekanka a'la Vusser - powiedziałem uśmiechając się .
Lola spojrzała na mnie unosząc brew .
Wszyscy wzięliśmy po kawałku zapiekanki do ust . Na twarzach innych malował się zły smak potrawy . U mnie z resztą także .
- To może jednak pójdziemy zjeść coś do Bassaltu - powiedziałem z pełnymi ustami zapiekanki .
- Tak, to dobry pomysł - dodał Pacyfik .
- Zostawić samego faceta w kuchni - zaśmiała się Lola .

<Lola ?>

Od Tiary CD Ink

- Co robisz?! - krzyknęłam
- Nic - odpowiedział ogier
- Jasne - rzekłam jeszcze bardziej wściekła
- No co. Niewinny rzarcik - powiedział
- Niewinny? Mogłam sobie coś zrobić - mówiłam
- Ale nie zrobiłać - uśmiechnął się ogier
- Wrrrrrr - powiedziałam zła i odeszłam.
- Zaczekał! - zawołał ogier

< Ink? >
Prosimy o dłuższe!

Od Tiary do Brez Kril

Był ładny dzień. Wiał wiatr. Przyszła do mnie Kyouki.
- Co t masz z tą wryzurą. Siadaj. Zrobię cię na bóstwo - rzekła
czesała mi grzywę i ogon. Na koniec przyniosła małego kwiata i wpęła mi go we włosy.
- I gotowe. Teraz idź i się pokaż.
Poszłam. Spotkałam Brąz Kril.
- Hej - rzekłam
- Hej - odpowiedział.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Ładnie wyglądasz - zaczął. Kyouki miała racje. Będę się wszystkim podobać.
- Dzięki. Kyouki mi pomogła.
- A kto to?
- Mój smok.
- Acha. Ma talent.
- To prawda. Może spacer nad morze?
- Z przyjemnością.

< Brez Kril? >

Odejście!

Malati od Nas odchodzi! ;'C

Od Milliete CD Wild

- No ja nie wiem - powiedziałam lekko zmieszana .
- Czy bym Ciebie okłamał ? - zadał pytanie retoryczne .
- Nie - szepnęłam .
Może to dziwne, ale naprawdę zrobiło mi się cieplej . Uśmiechnęłam się do ogiera i oparłam głowę na jego ramieniu . Pocałował mnie w czoło, ale nie miałam nic przeciwko . Czułam się tak swobodnie . Czułam się ... kochana . Nie znałam nigdy tego uczucia , ale to jest przyjemne . Czułam ciepło bijące od Wild'a, a równocześnie zapach polnych kwiatów, szum morza i widok zielonej trawy . Wszystkie te uczucia się skumulowały . 
Doszliśmy do mieszkania ogiera . Gestem zaprosił mnie do środka . Usiadłam na sofie przed kominkiem . Ogień wesoło trzaskał, a ciepło ogrzewało cały dom . Po chwili ogier przyszedł z filiżankami herbaty i kawałkami ciasta . Lekko się uśmiechnęłam .

<Wild ? Brak weny >

Od Draco Malfoy'a CD Romenia

Spojrzałem na nią z rozbawieniem i zacząłem się śmiać. Stała w wodzie zbita z tropu, a ja miałem z niej ubaw po pachy. 
- Wiedźma? Błagam. Więc mnie zaczaruj, wiedźmo.
Klacz niemal kipiała ze złości. Stanęła twardo na dnie i skupiła się na czarze. 
Nic się nie stało. 
- Nie blokuj mnie! - krzyknęła wściekła. 
-Nic nie robię. Masz nawet moją różdżkę, jeśli chcesz - powiedziałem z uśmiechem. Wrzuciłem do wody różdżkę i czekałem na dalsze jej poczynania. Znów nic się nie stało, a klacz krzyknęła w furii:
- Jak ty to robisz? 
- Ale co? Nie mam jak cię blokować więc to ty robisz coś źle - uśmiechnąłem się cwaniacko, a ona odwróciła się i wyszła z wody. Sięgnąłem po swoją własność i poszedłem w jej ślady. 

< Romenia? >

Od Foxtrotta do Tikani

Daj spokój! Już tak dawno nie byliśmy gdzieś razem. - błagałem Tikani robiąc maślane oczka. 
- No dobrze. - zgodziła się wreszcie klacz przechodząc obok mnie i przejeżdżając zmysłowo wysoko podniesionym ogonem po twarzy. - To gdzie idziemy?
- To niespodzianka. - powiedziałem z błyskiem w oku. 
- No dobrze. - powtórzyła i zachichotała klacz. 

Tikani? Brak Weny ;-; >

Shadow i Pacyfik!

Roczniaki dorastają! Są teraz pełnoprawnymi członkami stada Heaven Hooves!

Od Ink'a

Wszędzie unosił się zapach innych koni. Otulał świat niczym ciężki całun. Szedłem po nim, w stronę jakiegoś stada. Kto wie może będzie dla mnie jakaś robota? A jak nie, to zdążę się ulotnić zanim odkryją, że brakuje im jednego konia.
W oddali usłyszałem ciche rżenie, prawie niesłyszalne z powodu szumu wody.
Zastanowiłem się chwilę, po czym ruszyłem w stronę tajemniczego dźwięku.
Z każdym moim krokiem, odgłos wody przybierał na sile, przez co już nic nie słyszałem.
Wreszcie dotarłem nad niewielki wodospad, wpadający do jeszcze mniejszej rzeczki.
Zatrzymałem się w cieniu drzew i przeczesywałem teren wzrokiem.
Nagle moje spojrzenie padło na wyłaniającą się z wody postać.
Był to niewątpliwie koń, lecz nie mogłem stwierdzić, jakiej maści gdyż był ciemny od wody.
Powoli zacząłem się do niego zbliżać. Cicho, bezszelestnie.
Obcy w tym czasie, całkowicie niezdający sobie sprawy z mojej obecności, wygramolił się na brzeg i zaczął się energicznie trząść, posyłając w powietrze miliony kropli.
Stanąłem tuż za nim.
- Bu - powiedziałem cicho, lecz to wystarczyło, aby przerażony nieznajomy podskoczył jakiś metr w powietrze.
Odwrócił się w moją stronę, a ja zdałem sobie sprawę z mojego błędu. Była to niewątpliwe klacz. Bardzo mokra, bardzo przestraszona klacz.

Jakaś klacz? >

Nowy Koń!

The A Team by kirstykk999
Dołączacie jak szaleni!
Brez Kril- Ogrodnik!

Od Snow Flame do Siji

Przechodziłam brzegiem Oceanu Nieba i Ziemi, kiedy zobaczyłam jasnosiwą klacz. Postanowiłam do niej podejść.
-Hej. Jestem Snow Flame, ale możesz mówić Snow- przedstawiłam się. Klacz odskoczyła.
-Cześć. Sija-odpowiedziała.
-Miło Cię poznać.
-Nawzajem-powiedziała.
-Może się przejdziemy? Chcę Cię lepiej poznać.-zaproponowałam.
-Spoko.
Całkiem miła klacz.
-Skąd pochodzisz?

<Sija? Wena mniej niż zero>

Nowa Klacz!

Gift - i-mi's d'Artagnan by devils-horizon
Snow Flame- Fryzjerka!

Od Pixie

Galop mi się już znudził. Było mi zimno. Zauważyłam konia popędziłam do niego-może wie gdzie jest stado?Zaczęłam rozmowę:
-Cześć, jestem Pixie. Znasz jakieś stado w pobliżu?
-Yhm, nawet do niego należę. Mam na imię Rixatus.-Na te słowa bardzo się ucieszyłam nie tylko z powodu stada ,ale i dlatego że czułam się samotna tak galopując przed siebie.
-To świetnie! Zaprowadzisz mnie do przywódcy?
-Jasne, chodź za mną.-Opowiedział mi trochę o stadzie i szczerze miło mi się słuchało. Wreszcie dotarliśmy.


<Rixantus, Atlantica ?>


Prosimy o dłuższe!

poniedziałek, 16 lutego 2015

Od Wild'a CD Milliete

- Smakuje?- spytałem klacz
- I to bardzo- powiedziała- I to wszystko dla mnie?- spytała
- Tak....- powiedziałem pewnym głosem
Siedzieliśmy długo gadając o wszystkim, nawet cisza z klaczą była ciekawa.
Pod wieczór zaczęliśmy się zbuerać. Wracaliśmy dróżką przez las.
- Czy tobie też jest zimno?- powiedziała
- Nie....- powiedziałem i objąłem klacz skrzydłem, ta chciała je odepchnąć, lecz ja jej wtrąciłem
- Nie, nie bój się według mnie nie jest za wsześnie. Uznaj to za gest przyjaźni jeśli ci tak zależy- powiedziałem i się uśmiechnąłem
< Milliete? >

Od Milliete CD Wild

- A po co my w ogóle tam idziemy ? - zapytałam w połowie drogi .
- Pozwiedzać - odparł ogier nie zwalniając tempa .
- Czy to jest z jakimś pod tekstem ? - zapytałam podejrzliwie .
- Skąd ... - przeciągnął wyraz ogier .
Nie pytałam dalej, bo to chyba nie miało sensu . Szliśmy w całkowitej ciszy . W końcu jej nie wytrzymałam i zaczęłam zadawać idiotyczne pytania .
- Ziemniak czy marchewka ?
- Marchewka - odparł .
- Pomidor czy ogórek ?
I tak dalej przez najbliższe piętnaście minut .
W końcu doszliśmy nad Jezioro Amora . Moim oczom ukazał mały stoliczek, dwa krzesła, wazonik z kwiatkiem i dwa nakrycia .
- To dla nas ? - zapytałam wzruszona .
- Nie, dla wiewiórek - odpowiedział ze śmiechem .
Usiadłam na wiklinowym krzesełku i delektowałam się zapachem świeżego powietrza . Nagle ogier przyszedł z koszykiem, w którym trzymał drugie śniadanie . Nawet koszyczka nie zauważyłam, a szliśmy razem z pół godziny . Nieźle go ukrył .
Ogier rozłożył na stoliku różne potrawy . Skubnęłam jedną muffinkę marchwiową . Była pyszna .

<Wild ?>

Od Horizon'a CD Milliete

Wróciliśmy do domu klaczy. Usiadłem na kanapie, a ta poszła do kuchni.
- Rise? Przyniesiesz mi cukier ze spiżarni?- spytała
- Oczywiście- powiedziałem i wstałem z kanapy
Poszedłem do spiżarni gdy otworzyłem drzwi ujrzałem smoka Milliete- Ajaxa.
- Milliete! Ajax się znalazł!- krzyknąłem
Klacz przybiegła i bardzo się ucieszyła.
< Koniec opowiadania>

Od Loli CD Vusser

Nie spałam długo. Obudziłam się około 16 i poszłam się napić. Wyszłam do ogrodu. Był tam Vusser i źrebaki.
- O mama! Już ci lepiej?- spytała Shadow
- Tak- powiedziałam
Podszedł do mnie Vusser i się uśmiechnął.
- Jesteście głoni?- spytałam
- O nie! Ty odpoczywasz a ja idę coś zrobić- powiedział ogier
- Ty?!- spojrzałam na niego sarkastycznie i wybuchłam śmiechem
- I taką ciebie lubię- powiedział i pocałował mnie
< Vusser? >

Od Wild'a CD Milliete

Gdy już śmiechy, hichy się skońcxyły oboje spojrzeliśmy sobie w oczy. Chwila ta była magiczna. Nagle klacz ją prerwała:
- Chcesz coś jeszcze?- spytała i zaniosła filiżanki do kuchni
- Nie dzięki będę już leciał. Spotkamy się jutro?- spytałem
- Z chęcią- odparła Milliete
Gdy wróciłem do jaskini długo rozmyślałem o klaczy i o dzisiejszym dniu.

~~~ Następny Dzień~~~

Wstałem bardzo wcześnie około 6. Poszedłem leniwym krokiem do kuchni zjadłem parę marchwi i jabłko. Poszedłem do łazienki się ogarnąć. Była 8 a ja strasznie się już nudziłem. Pomyślałem, że wpadnę po klacz około 10. Poszedłem w stronę drzwi, aby się przewietrzyć, lecz usłyszałem pukanie. Otworyłem była to Milliete.
- Cześć! Nie obudziłam ciebie? Nie mogłam spać- powiedziała
- Cześć! Nie nie obudziłaś i też nie mogłem spać- powiedziałem i uśmiechnąłem się- Byłaś kiedyś nad Jeziorem Amora?- spytałem
- Nie...- powiedziała powoli
- To mamy plany na dziś!- powiedziałem i wyszliśmy na zewnątrz
< Milliete? >

Od Milliete CD Wild

Na tle nieba ukazała się kolorowa tęcza . To było dosyć dziwne, ponieważ nie padał deszcz . Trawa była soczysta i zielona . Wzięłam jeden kęs . Była pyszna . Uniosłam głowę i wpatrywałam się w wędrujące obłoki po niebie . Usiadłam i przypatrywałam się wodzie, która wypływała z źródełka . 
- Pięknie tu - szepnęłam zachwycona widokiem .
Ogier w odpowiedzi się uśmiechnął i objął mnie skrzydłem . Odsunęłam się na bok .
- To jeszcze za wcześnie - powiedziałam wpatrując się mu w oczy .
- Rozumiem, poczekam - odparł .
Chwili siedzieliśmy mocząc nogi w krystalicznie czystej wodzie . Co prawda była trochę zimna, ale było warto .
- To co, wracamy ? - zapytałam
Ogier odparł skinieniem głowy .
Kiedy doszliśmy do domu, zrobiłam ciepłą herbatę malinowo - żurawinową .
- Słodzisz ? - zapytałam wyciągając ku niemu cukierniczkę .
- Nie, dzięki - odpowiedział - Może upieczemy ciasto ?
- Chcesz, żeby wybuchł mi piekarnik ? - zapytałam ze śmiechem .
Ogier również się roześmiał .Nie wiem jak to się stało, ale siedzieliśmy wtuleni w siebie .

<Wild Death ?>