Biegłam przed siebie.
Ciągle jeszcze byłam wstrząśnięta śmiercią Tosy, adopcją źrebaka...
Dlatego biegłam przed siebie.
Czułam się wolna i niezależna, właściwie jak nigdy dotąd. Najpierw minęłam Las, potem stopniowo Wąwóz aż w końcu znalazłam się przy małym wodospadzie Sii. Nie piłam tej wody, jest zatruta. Zaczęłam natomiast medytować; stopniowo przechodziłam w coraz lepszy stan umysłu. Kiedy byłam dosłownie krok od przejścia w stan nirwany dobiegł mnie źrebięcy głosik, który zupełnie wybił mnie z rytmu.
- Co robisz?
Odwróciłam się i ujrzałam małe, myszate źrebię o hipnotyzujących niebieskich oczach. Źrebak był mały jak na swój wiek i raczej mizerny. Uśmiechnęłam się przyjaźnie, próbując ukryć złość, że mi właśnie przeszkodzono.
- Medytuję. - odpowiedziałam najradośniej jak potrafiłam. - Jestem Atlantica. Gdzie twoi rodzice?
- Nie mam ich. - mały wzruszył ramionami. - Ja jestem Heaven. - wyciągnęła kopytko w moją stronę, ja również. Kiedy tylko się dotknęłyśmy, poczułam coś niesamowitego; nie mogłam wyczuć jej energii. Widziałam tylko migającą przy końcach, żółtą aurę.
Mała bardzo mnie zaintrygowała, muszę przyznać.
- Co się stało z twoimi rodzicami? - zapytałam łagodnie, jednak Heaven ponownie tylko wzruszyła ramionami.
- Odeszli jakiś czas temu. Zostawili mnie bo przewidziałam klęskę ich stada. Wyruszyli do Portu Dusz i już nie wrócili, chociaż ich ostrzegałam. Nie posłuchali. Nikt nie posłuchał...
Byłam pod dużym wrażeniem emocjonalności małej. Mówiła o śmierci swoich rodziców jakby to była zwykła kolej rzeczy, jakby tak po prostu musiało być...
- Nie możesz tu zostać.
- Ależ nie zostaję. Jutro skoro świt wyruszam do Belldale. Tam poszukam ciotki, a jeśli nie znajdę... Cóż, chyba nie zostanie mi nic lepszego jak powrót na Martwe Ziemie.
Zamarłam.
- Martwe Ziemie? Nie ma mowy. Nie możesz zmarnować sobie życia w ten sposób.
- A co lepszego mi zostało?
- Wyruszyć ze mną do Nowego Edenu. Jestem tam Przywódczynią stada Heaven Hooves. Proszę, chodź ze mną.Nie mam sumienia cię tu zostawić.
- Masz na myśli, że mogłabyś mnie zaadoptować?
- Tak. Właśnie to mam na myśli. Miałabyś brata - Raven'a. Jego matką była Tosa, ale umarła kilka dni temu, i jej ostatnią prośbą było, żebym go zaadoptowała. Dorastałabyś bezpiecznie, ze mną i San'em, i ze stadem. Nikt nigdy by cię nie skrzywdził... i nie opuścił.
Heaven była dogłębnie wzruszona. Rzuciła mi się na szyję, wołając:
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!
Przytuliłam maleństwo i obejmując ją skrzydłem ruszyłyśmy do domu.
< koniec >