Rozejrzałem się. Westchnąłem. Teraz jestem królewiczem. Mój pokój był
duży. W jednym rogu stało niskie łóżko, w drugim kamienne naczynie z
rybami. Była tam też biblioteczka pełna ksiąg najróżniejszego rodzaju. O
ziołach, o koniach, o ptakach...
Z rozmyślenia wyrwało mnie pukane. Spojrzałem w stronę drzwi, w których
stała Atlantica. Teraz moja mama. Stuliłem uszy na grzbiet.
- Proszę pani... - szepnąłem, ale Atlantica mi przerwała.
- Nie pani. Mamo.
Rzuciłem się w jej ramiona i wybuchnąłem głośnym płaczem. Łkając pytałem.
- Co się stało z Tosą, moją mam-mamą?
Atlantica usiadła obok mnie i wytarła mi łzy.
- Teraz jest tam - powiedziała, pokazując w górę - W niebie. Nic jej nie boli.
- A tęskni za mną..? - spytałem, usiłując nie rozpłakać się znowu.
- Ona tu jest.
Zdziwiłem się.
- Jest?
- Tak, jest - powiedziała Atlantica uśmiechając się lekko - ona tu jest i nad tobą czuwa. Razem z twoją ciocią, jedną i drugą.
- A jak się tam dostała?
Atlantica ponownie się roześmiała. Wtuliłem się w jej grzywę, gdy ona opowiadała.
- Najpierw trzeba iść do Doliny Królów. Tam jest brama...
Nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.
***
Obudziłem się. Przez okno wpadały leniwe promienie słońca. Jeden z nich
padł na mój nos. Kichnąłem, a do pokoju weszła Atlantica i jej mąż,
Sanarion. Nie, nie Atlantica i Sanarion. Mama i Tata. Zeskoczyłem z
łóżka, ale niestety, wypchany pierzem pluszak znalazł się na mojej
drodze, a ja pacnąłem nosem w podłogę. Mama pomogła mi wstać.
- Chodź kochanie, idziemy na Łąkę Przy Górach - powiedział do mnie Tata.
Wyszliśmy z domu i po krótkim spacerze znaleźliśmy się na pięknej łące
otoczonej górami. Tata i Mama zajęli się rozmową z innymi rodzicami, a
do mnie podbiegły dwa źrebaki.
- Hej - krzyknął starszy - Jestem Feel, a to Darkness - wskazał na karego pegaza - A ty?
- Ja..? - spytałem - Jestem Raven.
Feel uśmiechnął się.
- Ścigasz się?
Przełknąłem ślinę.
- No, wyścig? - spytał Darkness
- A... - wydukałem - A co to wyścig?
Darkness roześmiał się, ale zmrożony wzrokiem Feel'a przestał. Feel podbiegł do kamienia.
- To takie coś - tłumaczył - gdzie wszyscy biegną tą samą trasą w to samo miejsce. I kto będzie pierwszy, ten wygrywa.
- O - powiedziałem - To się ścigajmy!
Darkness podbiegł do kamienia.
- Od tego miejsca - powiedział, po czym pokłusował do innego, zielonego kamienia - Do tego miejsca.
Ustawiliśmy się na mecie. Mama była sędzią.
- Uwaga...
Feel nerwowo przebierał nogami.
- Start!
Pobiegliśmy, ale ja byłem najwolniejszy. I najmłodszy. Kilka metrów
przed metą usłyszałem krakanie. Trzy wielkie kruki uniosły mnie i
puściły na mecie.
- Wow! - ryknął Feel - Jak to zrobiłeś?!
- N-nie wiem... To chyba moja moc - zasugerowałem.
Mieliśmy powtórzyć wyścig, kiedy usłyszałem głos Mamy.
- Raven! Chodź, wracamy!
Pożegnałem się z Feel'em i Darkness'em i pobiegłem do Mamy.
<Atlantica lub Sanarion? Coś długie wyszło>