wtorek, 30 grudnia 2014

Od Fall'a CD Tiary, do Ember

- Nie dzięki. - szepnąłem w odpowiedzi.
- Coś się stało?- zapytała klacz
- Nie- odpowiedziałem w odpowiedzi i odleciałem. Mogła pomyśleć sobie o mnie dużo nieciekawych rzeczy, ale miałem to gdzieś, wszystko się waliło. Poleciałem do jaskini Ember. Nie wiem czego tam szukałem. Wyjaśnienia? Chyba od samego siebie. Miłości? Na to już za późno, teraz ma łaciatego lalusia. Zemsty? A co ten LALUŚ mi zrobił? był miły, nie wiedział i na początku był moim przyjacielem. Zapomniałem, że nie mam już tam wstępu. To miała być szczera rozmowa.. Skupiłem się i "wyłączyłem" w sobie umiejętność czytania w myślach. Cofnąłem się o kilka kroków i zapukałem kopytem o ścieżkę z kocich łbów.
- CZEGO TU CHCESZ? - zapytała klacz
- Czego? czego?! - przypomniałem sobie, że nie czas na kłótnie, w gruncie rzeczy nawet tego nie chciałem. - Nie wiem. - dodałem spokojnie. odchylając głowę z rezygnacją,
- Więc odejdź - chciała już wejść do środka, a wtem z drzwi wyłonił się Horizon.
- Zawsze musisz się trzymać tak blisko jej zadu?! - rzuciłem
- EJ! - oburzyła się starsza o pół roku i znacznie większa kobyła, oj.. przepraszam.. OGIER.
- Przepraszam - syknąłem - możesz nas zostawić samych? Chciałem porozmawiać z Ember..- Ogier spojrzał niepewnie na klacz
- Idź Rise. - przytaknęła. - Fall wejdź. - Horizon przechodził dalej, a ja szedłem do drzwi  . Gdy się minęliśmy popchnął mnie i prawie upadłem.
- Rise! - krzyknęła Emb
- Sorry! - rzucił z dala już koń. Miałem ochotę go sprać i na pewno by mi się to udało, gdyby nie szacunek do klaczy.
- Coś jeszcze? Myślałam, że wszystko już sobie wyjaśniliśmy. - Sapnęła
- Odpowiedz mi tylko na kilka pytań, a potem masz gwarancję, że odejdę na zawsze.
- Gdzie odejdziesz?
- Nie powinno Cię to interesować, prawda? - zapytałem mrużąc oko.
- Gdzie?!
- Jeśli uraziłem pańską Dumę, to musi pani wiedzieć, że ostatnie czasy były dla mnie męczarnią. Walczyłem z dumą, oskarżeniami i brakiem jakichkolwiek satysfakcji z twojej strony, a przecież nie było mnie tylko DWA miesiące. Czy naprawdę tak wiele mogło się zmienić od czasu gdy zaginąłem? Od czasu gdy usilnie cię szukałem nie wiedząc, że umarł NAM syn? Nigdy mnie tak nie zlekceważono. Straciłem całą rodzinę, dwóch synów i dwie narzeczone, w tym jedna zginęła, a według drugiej JA zginąłem. Oskarżyłaś mnie wczorajszego wieczoru o dwa przestępstwa różnej zupełnie natury i nieporównywalne pod względem znaczenia. Pierwsze z nich to opuszczenie Cię w najbardziej niezręcznym momencie Twojego życia. Drugie -, że wbrew zobowiązaniom, wbrew własnemu honorowi, wbrew wszelkim ludzkim uczuciom zniweczyłem dobrobyt tego stada i rozwiałem wszelkie jego nadzieje na przyszłość. Trudno porównać rozłączenie dwojga młodych,  których uczucia dojrzewały przez dwa lata, z podłością, jaką jest świadome i niezasłużone odepchnięcie towarzysza młodości, czyli mnie... młodzieńca, który nie miał żadnego innego oparcia oprócz Twojej opieki i którego przyzwyczajono do myśli, iż może na nią liczyć. Od owego pierwszego zarzutu, którym tak pochopnie mnie wczoraj obciążyłaś, zwolnisz mnie, mam nadzieję, całkowicie po wysłuchaniu tego co mam ci do powiedzenia. Jeśli tłumacząc wszystko, co mi wyjawić należy, będę musiał z konieczności wyznać coś, co cię może urazić, to przykro mi bardzo. Konieczności jednak musi stać się zadość i dalsze usprawiedliwienia byłyby nonsensem.
Wkrótce po przybyciu do HH nie mogłem wytrzymać i musiałem przedstawić się jako ten, którego mnie znasz. Ember, minęły dopiero dwa miesiące. Dla mnie ten czas dłużył się niemiłosiernie.. Gdy tylko mnie uprowadzono, od razu próbowałem się uwolnić. To NIE moja wina, że stało się tak, jak się stało! Nie możesz tego zrozumieć?
- Mogę.. - zrezygnowała klacz
- Nie chcę się kłócić, chcę zrzucić ze mnie winę którą mnie pochopnie oskarżyłaś.. Och Shu.. - pochyliłem głowę. miałem dość. zacząłem płakać, gdy Emb to zobaczyła też zaczęła.
- Jeszcze jedno..
- Co? - zapytała
- Jak długo po moim zaginięciu zakochałaś się w Horizonie? - Kurz już opadł, było spokojnie - Masz mnie dość tak? Nigdy mnie nie kochałaś? - zapytałem nie skłonny do żadnych kłótni - Nigdy nie byłaś moja, ty nie należysz do nikogo. To ja byłem Twój, i pozostanę do końca życia. - zakończyłem, powiedziałem wszystko co mi leżało na sercu.

<Ember? Proszę, tylko nie kończ znowu..i nie rób ze mnie kogoś kim nie jestem... ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz