Strony

środa, 8 kwietnia 2015

Zawieszone.

HH zawieszone do odwołania z powodu braku aktywności członków i załogi administratorów. Spokojnie, powrócimy ;>

BŁOGIE WAKACJE CZAS ZACZĄĆ!

Od Romenii cd. Dracona

Draco poszedł. Przez pewną chwilę czułam się zbita z tropu, ale nie przeszkadzało mi to. Zamieniłam się w konia i poszłam na rynek stada. Jakiś koń ze stada sprzedawał jabłka, jakbym sama nie mogła ich sobie zerwać za pomocą czarów.. Nie chciało mi się. Podeszłam i kupiłam jedno. 
- Mrr piękna jesteś kiciu. - powiedział przystawiając się. 
- Niech pan się odsunie. - zrobiłam krok do tyłu. 
- Ale, mała.. zostań na dłużej. - obrzydliwie się uśmiechał.
- Nie, dzięki. Mam chłopaka. 
- Ale jego tu nie ma. - gdy ogier za blisko podszedł po prostu uderzyłam go " z główki" tak, że się przewrócił. Nawet nie wiedziałam, że tak umiem, wow. Zabrałam dwa jabłka i pobiegłam w kierunku lasu. " Jak On śmiał?! " Byłam wściekła. Taa, wiem- błahy powód. Szłam do swojego domu. Nagle wśród drzew przemknął cień. Przede mną stanął ten sam masywny ogier.
- Hello Little girl. - zamruczał. - dlaczego mnie uderzyłaś? Boisz się? I słusznie. - szybko wytworzyłam wokół siebie ochronną bańkę, ale on nie wiedząc dlaczego przeszedł przez nią. Zrobiłam kilka kroków do tyłu aż natknęłam się tyłem o drzewo. Szybko dotknęłam ziemi chcąc wiedzieć co robi Draco, i co zobaczyłam?, że popija sobie winko, a jakże! źle się czuł.. Ominęłam drzewo i cofnęłam się o następne kilka kroków. Na chłopaka nie mam o liczyć, jest chory. Szybko zerwałam się do biegu i wytworzyłam wilka wielkości konia. Spojrzałam się za siebie. Byłam dumna ze swojego dzieła na jakieś 10 sekund. Koń miał wielką moc i siłę. Jednym skomplikowanym ruchem zabił mi potwora. Byłam wściekła.  Już zdążyłam pokochać wielkiego czarnego stwora z przekrwionymi oczyma. Skupiłam się i chciałam go ożywić, ale był za daleko. Mam dobrą kondycję więc to żaden problem biec dłużej. Jeszcze raz wywołałam widok Dracona. Ten spał w najlepsze. Wpadłam na jego dom. Drzwi były zakluczone. Zamieniłam się instynktownie w dziewczynę i waliłam mu do nich. Zapomniałam o tym, że z łatwością mogłam je skruszyć, wejść i wytworzyć nowe. Ten po chwili otworzył i zapytał; O co chodzi Romenia? 
- Wpuść mnie, błagam. - w moim głosie było więcej paniki niż tego oczekiwałam. Po chwili w drzwiach pojawił się koń. Draco wytworzył coś na znak bańki, ale koń ją znów rozkruszył. Pff. Mój chłopak też tak umie. Odkładając czary na bok, zaczęli się bić. 

<Draco? Ratuj D; >

środa, 1 kwietnia 2015

Od Barwinki CD. Seana

- Zostań. Muszę z Tobą porozmawiać. - odparłamSean podszedł do mnie.- Barwinko, musisz wypić te ziółka. - mówiła Dorothy- Sama je sobie wypij! To smakuje jak wiewiórka w occie. - krzyknęłam- Skąd wiesz jak smakuje taka wiewiórka? - zapytała klacz- Jadłam taką. A teraz idź już.Dorothy wyszła z mojej jaskini.- Sean, czy mógłbyś nakarmić Moli? Nie mam wystarczająco sił by to zrobić.- Dobrze.Ogier wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił przerażony:- Dorothy zostawiła kawałek drewna na kuchence, której nie wyłączyła! Ogień jest już wszędzie! Nie mamy jak stąd wyjść.- Właź do szafy! - rozkazałam- I co to da?- Właź mówię!Weszliśmy do szafy. Nagle mój dom eksplodował, ale nam nic się nie stało. Szafa wykonana była z magicznego tworzywa, którego nie da się zniszczyć. - I co teraz zrobisz? Nie masz gdzie mieszkać. - zapytał Sean-Na kilka dni może zostanę u Dorothy, a później to nie wiem. Będę musiała kupić sobie mieszkanie.- A co się stało z Moli?- Ona ma twardą skórę. Nic jej nie będzie. - odpowiedziałam- Za dwie godziny zajdzie słońce. - Wykorzystajmy ten czas. Chodźmy do restauracji na kolację. Ok? - zapytałam- ...

 Sean? Idziemy gdzieś na kolację? >

wtorek, 31 marca 2015

Od Sean'a CD. Barwinki

Zastanowiłem się chwilę nad jej pytaniem. Właściwie sam nie wiedziałem czemu z nią siedzę. Rozważyłem kilka za i przeciw i odpowiedziałem:
S: Zemdlałeś kiedy byłaś ze mną.
B: Martwisz się o mnie?
Sono un deficiente, pomyślałem. Nie odpowiedziałem. Nie było takiej potrzeby, jej oczy wyrażały zrozumienie. Nic już nie powiedziała, co jakiś czas zerkała tylko na mnie. Kiedy wróciła Dorothy oznajmiłem, że muszę już iść. Kiedy byłem już w drzwiach zatrzymała mnie Barwinka:
 
<Barwinko?>

Od Dracona CD. Romenii

http://img6.shmbk.pl/rimgsph/2041_9f574509-372a-48dd-99c1-cb15e43f3d08_max_1600_1052_sypialnia-na-poddaszu-aranzacja-wnetrza-sypialnia-styl-nowoczesny.jpg
http://www.projekty-wnetrza.com/wp-content/uploads/2012/09/4_wnetrze_domu_nowoczesnego_dobry_projekt.jpgR: Co jest? Wyglądasz jakbyś miał zemdleć.
D: Nie, wydaje ci się - choć faktycznie tak się czułem. Kręciło mi się w głowie i coraz bardziej olała mnie szczęka. - Muszę już iść. Do jutra.
Bez ociągania wyszedłem i zostawiłem dziewczynę samą. Nawet się nie zorientowałem, że ciągle jestem człowiekiem. Dotarłszy w tej formie do swojej groty zamknąłem drzwi i poszedłem do sypialni. Ogromna, nowczesna i bardzo luksusowa. Cały mój dom był tak urządzony. Urodziłem się w luksusach i bogactwie i tak też chciałem mieszkać nawet tu. Czary to bardzo przydatna umiejętność więc i prąd i woda były bez problemu. Zastanawiałem się tylko czy Romenia będzie chciała mieszkać w domu gdzie musi być ciągle Luną.
Położyłem się na miękkim łóżku i przymknąłem oczy. Kiedy opanowałem mdłości sięgnąłem do szafki nocnej i wyjąłem butelkę z winem. Mój ratunek znajdował się w małym szklanym naczyniu. Żałosne, pomyślałem i pociągnąłem spory łyk. Zasnąłem nim się obejrzałem.
Głośne pukanie rozbudziło mnie na dobre.
Zszedłem po schodach do salonu i drzwi. Romenia była wyraźnie rozzłoszczona:

<Romenia>

niedziela, 22 marca 2015

Od Margaux

Od kiedy Horizon wraz z kilkoma innymi końmi w tym z Tikani odszedł, byłam na niego wściekła. Nie chcę go już więcej widzieć, znać, pamiętać,kochać.. Ja też miałam odejść ale nie pozwala mi na to pozostawienie tutaj Inferno. On nie może stąd odejść, a gdzie On tam ja. Nad życie bardziej kocham syna niż męża. - Smutna prawda. Zwłaszcza, że Inferno nie jest synem Ris'a.. Mniejsza, o tym powiem kiedy indziej, a teraz jeszcze FOX?!
- Nie możesz Fox! - wykrzyknęłam dzisiaj rano do ogiera kopytem przytrzymując drzwi od jego pustego domu.
- Ja, idę do rodziny Margaux. - auć to mnie zabolało.
- TU masz swoją rodzinę!!! - zdenerwowałam się nie puszczając drewna.
- W tamtym stadzie, w mieście jest mój syn i żona, a ty myślisz, że wolę zostać z siostrą?! - i znowu boli. Mój brat wziął zamach i rozpędził się by na siłę otworzyć drzwi, ale ja w tym czasie puściłam kopyto i ogier dosłownie przeleciał przez futrynę.
- To idź! Nie potrzebuję Cię tu! Nikt Cię tu nie potrzebuje! - Krzyknęłam na konia patrząc z wyrzutem na jego pysk mierząc wzrokiem jego oczy.
- Okey. Pa. - Fox odwrócił się nagle i obojętnie ruszył przed siebie z torbą na grzbiecie.
- A Kukulkan? - zapytałam próbując go powstrzymać.
- On nie może iść ze mną. Tam dokąd idę nie ma smoków i wszyscy się ich boją. - zasmucił się koń obniżając łeb w dół.- Nooo wiesz? Same grube szprychy..
- Czyli zostajesz. - podeszłam do niego i już miałam zdjąć mu torbę z połyskującego grzbietu, gdy On jednak odmówił.
- Oczywiście, że idę. Zaopiekuj się Kukulkanem, dobrze? - zapytał mnie. Widziałam, że zależało mu na dobru smoka. Wtedy Fox podszedł do wychylającego się z groty Kukulkana mówiąc: " Zaopiekuj się pod moją nieobecność Margaux i Inferno, dobrze? Liczę na Ciebie. "  - te słowa zabolały mnie najbardziej. Świadomość, że mój młodszy brat, którym zawsze się opiekowałam wyrusza w wielki świat daleko ode mnie..
- Fox.. Uważaj na siebie. Będę tęsknić. - przytuliłam ze smutkiem brata.
- Kocham Cię Marg. - koń mocno mnie uścisnął i uśmiechnął się.  Poprawiłam mu grzywę z wymuszonym uśmiechem, a ten ruszył w drogę.
- Ja Ciebie też. - szepnęłam przegryzając dolną wargę chwytałam wzrokiem połyskującą w słońcu zanikającą wśród drzew sierść i uszami wysłuchując coraz to cichszych odgłosów łamanych gałązek.

Tak, Foxtrotte odszedł, a na moje barki spadła ciężka odpowiedzialność opiekowania się Kukulkanem.

Kocham Cię Bracie♥

P.S. Możecie zaznaczać, że nudne. Nie rusza mnie to. 

Ostatnia szansa!

"Karnawałowa Zabawa!"
Opis: Jest karnawał, czyli czas zabaw i w ogóle różnych wesołych rzeczy. Jednak wiadomo, że kiedy jest bal, powinno się coś na sobie mieć! Ludzie popisują się różnymi sukniami, maskami lub innymi dodatkami. Czy to oznacza że konie też tak nie mogą? Otóż właśnie mogą! Tak więc może chcesz przez chwilę poczuć się jak sławny projektant? Masz okazję! Wystarczy tylko napisać opowiadanie o stworzeniu przez Ciebie stroju na bal! Możesz też dodać jego zdjęcie, przedstawiające efekt twojej pracy. Powodzenia wszystkim, przyszłym projektantom!

Nagrody: 
1 miejsce - 45 zm + Róg Obfitości 
2 miejsce - 25 zm + Zestaw Caruso
3 miejsce - 10 zm + Zew smoka 


Pamiętacie ten konkurs? Jeśli ktoś nie wziął w nim jeszcze udziału,a bardzo chciał, to informujemy iż wszystkie opowiadania zostaną ocenione przez przywódców do dnia 29 marca. W tym dniu zostaną wyłonieni laureaci pierwszego,drugiego i trzeciego miejsca. 

~~Przywódcy

Od Romenii cd. Dracona

Uśmiechnęłam się do ogiera.
- Wiesz.. Znałem kiedyś Lunę Lovegood. Była blondynką. -pokiwał głową.
- Heh. To nie możliwe. Ja nigdy blondynką nie byłam.-uśmiechnęłam się.
- Czyli inna.. - Dracon odwzajemnił uśmiech.
-Nie uważasz, że stado powinno o nas wiedzieć? Chociaż przywódcy..
- Tak,jasne. - Chłopak był niewyraźny.Wiedziałam, że coś mu jest..

<Draco?>

Wielkanocny Event!




Opis: Za niedługo Wielkanoc! Tak więc uszy do góry i zacznij przygotowywać się na to wydarzenie. Tak więc, by było fajniej, organizujemy event! Chodzi w tym o... Wesołe szukanie pisanek! Polega to dokładniej na tym:

1. Zgłaszamy się do konkursu, 
2. Administrator HH wysyła podpowiedź, gdzie znajduje się pisanka
3. Szukamy terenu, na którym znajduje się to miejsce 
4. Kiedy je znajdziemy, wysyłamy z powrotem na konto stada odpowiedź, gdzie znajduje się według nas jajko
5. Administrator wysyła odpowiedź "Gratulacje, znalazłeś/aś jajko!", co oznacza dalsze zadania. Natomiast gdy odpowiedź będzie negatywna, próbujemy jeszcze raz znaleźć miejsce ukrycia jajka.
Koń, z największą liczbą znalezionych jajek wygrywa! 
Uwaga - istnieją jeszcze pisanki bonusowe. By je zdobyć, należy napisać opowiadanie (minimum 340 słów) na temat, który wyznacza przywódca. Są one dostępne co 5 zdobytych pisanek i są równe znalezieniu 3 pisanek!

Nagrody: 
1. miejsce- jedna dowolna rzecz ze sklepu + 50 zm 
2. miejsce - Róg obfitości + 30zm
3. miejsce - Zew Mocy + 10 zm

Zgłoszenia - Każdy może wziąć udział!

Powodzenia i Niech los Wam zawsze sprzyja! ;)

Nowa Para!



Romenia i Draco Malfoy! ♥

sobota, 21 marca 2015

Od Dracona cd. Romenii

Musiałem wyglądać naprawdę głupio stojąc z otwartymi ustami przez kilka minut. 
- Draco? – szepnęła, a ja poczułem zawroty głowy. Sam już nie wiedziałem czy jest to spowodowane szokiem czy chorobą. Cofnąłem się o krok, a potem wróciłem i uścisnąłem dziewczynę, która już zaczynała płakać. 
- Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. 
- Nie jesteś zły? – zapytała przez łzy. 
- Nie.


<Romenia?>

czwartek, 19 marca 2015

Od Inferno cd. Anguy

Zapatrzyłem się chwilę zamyślony. Angua jest taka śliczna, mądra, kochająca, i ten jej przepiękny głos..Koński ANIOŁ. Chwila. Przystopujmy! O czym ja właściwie myślę?
- To gdzie idziemy? -zapytała po chwili.
- Chodź. - pokiwałem głową i wyprzedziłem ją o jakieś dwa lub trzy kroki. Trafiliśmy na małą polankę na której kwitła niezliczona ilość kwiatów. Od wyboru, do koloru.
- Usiądź. - zachęciłem klacz i sam pobiegłem w głąb roślinności. Po chwili przyniosłem ze sobą mały bukiet wrzosów.

<Angua?Przepraszam za opóźnienie ;c >

Od Romenii cd.Dracona

Nagle chłopak chwycił mnie za ręce zatrzymując je.
- Zaczekaj. - szepnął. Ja sama usiadłam na brzegu łóżka. " Co ja robię?! " Sama nie wierzyłam w to, czego przed chwilą próbowałam. Szybko odwróciłam się w stronę Dracona.
-Luna. - powiedziałam wyciągając dłoń.
- Co? - zapytał unosząc brew ku górze. Lewą ręką poprawiłam sobie niesforny kosmyk włosów, który bez przerwy zsuwał się na twarz.
- Naprawdę nazywam się Luna Lovegood, ale jako koń, nadałam sobie imię Romenia. - przegryzłam dolną wargę czekając na jakiekolwiek wyrazy niezadowolenia z jego strony, a włosy samoistnie przysłoniły mi całą twarz.

<Draco?>

Od Dracona cd.Romenii

Wiedziałem, że sam się o to prosiłem, ale też nie do końca byłem pewien czy to dobry pomysł. Byliśmy parą od kilku minut. Jęknąłem kiedy dziewczyna wsunęła swoje zgrabne dłonie pod moją bluzę. Czułem jak oboje tracimy kontrolę nad sobą i drżymy pod swoim dotykiem. Wplotła palce w moje włosy i zatraciła mnie w nowym pocałunku. Musiałem to przerwać.


<Romenia?>

Od Snow Flame

Przechodziłam pustą dróżką wiodącą na cmentarz. Myślałam o mojej rodzinie. Dlaczego mnie porzucili? Byłam brzydka? Miałam talent, którego nienawidzili? W sumie można powiedzieć, że moja umiejętność, żeby czas się zatrzymał jest bardzo przydatna...
Gdy doszłam na cmentarz zamurowano mnie. Nad grobem jakiegoś konia ruszał się szkielet, który uporczywie drapał kośćmi w ziemi. Schowałam się za drzewem, stamtąd obserwowałam całą sytuację. Ciekawe... Szkielet kaś poszedł podeszłam pod grób-nie było napisane, kto został tam pochowany, ale będę musiała się kiedyś dowiedzieć, dlaczego ten szkielet deptał grób, podejrzane. Wróciłam do jaskini. Mróz tam panował...Zasnęłam. Na następny dzień nie pamiętałam nic.

Od Margaux cd. Miliette

Przeżułam trawę patrząc na klacz.
- Imiona?- zapytałam przełykając. ( Taa, wiem moja kultura. "Jak pies je to nie szczeka, bo mu miska ucieka" itd. )
- No, masz jakieś pomysły? - zapytała Miliette.
- No wiesz..To chodzi o twój gust. Ja wymyślę imię, a Tobie się nie spodoba..  To powinna być decyzja Twoja i Wild'a. - uśmiechnęłam się. Nagle coś zaszeleściło w trawie. Klacz instynktownie schowała się za mną, a ja nastawiłam skrzydła ,żeby ,cokolwiek to było- wydać się większą. Nagle zza krzaków wybiegł..

<Miliette? Co wybiegło? ;o + Przepraszam, że tak długo ;c >

wtorek, 17 marca 2015

Od Barwinki CD. Sean

- Spoko. - odpowiedziałam
Spacerowaliśmy w blasku księżyca przez całą noc. Rozmawialiśmy o stadzie. Zza gór zaczęło wychylać się słońce. Po chwili nastał ranek. Dziwne. Dawno już powinna stać się już zwykłym koniem. Nagle zrobiło mi się słabo i rozbolała mnie głowa.
- Sean. - powiedziałam
- Tak?
- Źle się czuję. Muszę już iść do dom... 
W tej chwili zemdlałam. Kiedy się obudziłam leżałam w swoim łóżku. Obok siedział Sean. Do pokoju wpadła Dorothy.
- O! Barwinko. Przyniosłam Ci zioła. Od razu poczujesz się lepiej. - powiedziała klacz
- Dziękuję. - odpowiedziałam
- Miałaś jakieś zawroty głowy? - zapytała
- Kiedy wzeszło słońce nie przemieniłam się w konia. Zrobiło mi się słabo i rozbolała mnie głowa. - wyjaśniłam
- Ja idę zaparzyć Ci te ziółka. - mówiła Dorothy
Nadal byłam duchem. Dziwnie się czułam. Może dlatego, że nie spałam całą noc. Nie. Odkąd jestem duchem w ogóle nie śpię. Może temu, że spędziłam dużo czasu z innym duchem? Nic nie pamiętam co się stało tej nocy. Prócz tego, że zemdlałam.
- Sean, czemu tu siedzisz? - zapytałam
- Przeszkadza Ci to?
- Nie, ale dlaczego?


< Sean? Wybacz, że tak długo. >

Od Kleofas CD. Sia

-Tak jakby.-powiedziałem, ale to jej nie przekonało.
-Żartujesz. Wynająłeś... Za kilka dni powiedz, że spłonął...
-Co?! Nie wierzysz, że go kupiłem? Mam to na papierze.
-Pokazuj.-mruknęła drwiąco.
Weszliśmy do środka. Na stole leżał biało-szary, zgniecony światem odnoszący się do kupna domu-kopia dla kupującego.
-Przepraszam Cię. Ja naprawdę myślałam, że żartujesz...-burknęła.
-Ciekawe... Zapomnijmy o tym zdarzeniu. Zrobić coś? Kawę? Herbatę?
-Nie dzięki. Pójdę się położyć.
-Czekaj!

<Sia?>

poniedziałek, 16 marca 2015

Od Ramzesa - Do Crispello

No więc dzień, był zwyczajny. To znaczy poranek; reszta dnia była o wiele bardziej interesująca. Poszedłem nad jezioro, by się napić. Tam spotkałem jedną z klaczy - Crispello. Była to kara klacz, pełniąca funkcję wojownika w HH. Co by tu jeszcze o niej powiedzieć... Aha, jej drugim dominującym kolorem był... taki pół turkus, pół jasno niebieski. Jeszcze nigdy z nią nie rozmawiałem. Ale zapowiada się, że jest dość miłą klaczą, więc w sumie - co mi szkodzi? Moja appaloosowa maść chyba mi przez to nie odpadnie. Tak więc już miałem zacząć rozmowę, ale klacz podniosła łeb i mnie ubiegła: 
- Witaj! Ty jesteś Ramzes, prawda? - Zapytała uśmiechnięta klacz 
- Zgadłaś. - Odwzajemniłem uśmiech - ty jeseś natomiast Crispello Amore? 
- Tak, to moje imię. Mów mi Crispello. Powiedz - podobno masz smoka wojny? 
- Tak, Remusa. - Odrzekłem 
- Fajne imię. Chcesz się gdzieś przejść? 
- W sumie... czemu nie. Chodźmy.
Tak więc szliśmy alejką powoli zieleniejących drzew. Nad nami latały ptaki. Różne różniste rzeczy mijaliśmy. Raz przebiegła nam drogę sarna. W sumie fajnie minął nam dzień. Mimo wszystko, musiało się to kiedyś skończyć - przed jaskinią czekała na mnie Dorothy . Feel biegał wokół niej, gdyż miał pójść na obóz z innymi roczniakami. W sumie w towarzystwie Dorothy i Feel'a od razu jest mi lepiej. Tak więc, poszliśmy nad jezioro. Tam, gdzie wcześniej rozmawiałem z Crispello. Tak więc wróciliśmy do jaskini. Po pół godzinie zjawił się Lake, z innymi roczniakami. Feel pożegnał się z nami i poszedł. Rozejrzałem się po jaskini - wszystko było już mniej widocznie, gdyż był już wieczór. Zapaliłem więc w piecu. Bez Feel'a było jakoś tak... Nudno. Nagle w drzwiach jaskini, ja i Dorothy zobaczyliśmy głowę klaczy, dokładniej Crispello. 
- Dobry wieczór, nie chciałam przeszkodzić... - wyjąkała. 
- Och, nic się nie stało. Wejdź. - Zaprosiła ją Dorothy - Mów, co cię do nas sprowadza. 
Klacz powiedziała, że przyszła tylko pożyczyć od nas wiadro. 
- Dobrze. - Wstałem i podałem jej wiadro - Proszę bardzo. 
- Dziękuję. - Odpowiedziała Crispello.

<Crispello? Kontunuuj, proszę :) >

sobota, 14 marca 2015

Od Romenii cd. Dracona

Pociągnęłam chłopaka za kołnierz i pociągnęłam do drugiego pokoju. 
Czy ja na pewno jestem mądra? Nie obchodzi mnie to. Teraz liczy się chwila. Jestem TU i ON też. Serce zaczęło coraz szybciej bić. 

<Draco? Brak weny ;> >

Od Milliete C.D Margaux

W sumie może bycie matką nie będzie aż takie złe ? Nie wiem . Często nad tym myślałam . Skoro inne klacze mogą nią być to dlaczego nie ja ? Trzeba wziąć się w garść . Weszłam na środek łąki i skubnęłam trochę zielonej trawy . Nie była taka zła .
- Rozmyślam nad imieniem dla malucha - powiedziałam do Margaux żując zieleninę .
Klacz przez chwilę się zamyśliła .
- To co, masz jakieś propozycje ?

<Margaux ? Brakus wenus D: >

Od Dracona cd.Romenii

Odgarnąłem delikatnie błąkający się po jej policzku kosmyk włosów. Przejechałem palcami wzdłuż ramienia, a dziewczyna zadrżała i przymknęła powieki. Potem zrobiłem to samo z jej kręgosłupem, a on tylko jęknęła. Jej oczy lekko się zamgliły kiedy znów wpiłem się brutalnie w jej usta.
- A jak myślisz?
- Tak - wymruczała i pociągnęła mnie do innego pokoju.

<Romenia? Co ty ze mną zrobisz?>

piątek, 13 marca 2015

Od Romenii cd. Dracona

Na pytanie odpowiedziałam tylko drobnym uśmiechem i nim zauważył - pocałowałam go znowu. Był cudowny. 
- Ty naprawdę tego chcesz? - zapytałam uwodzicielsko nie odrywając od niego ust.
- Czego? - zapytał.
- Być ze mną. - oderwałam się na chwilę od niego patrząc głęboko w jego oczy. Dostrzegłam tam tylko prawdę.. i pożądanie.


<Draco?>

Od Margaux cd. Miliette

- Och, cicho Miliette! - przewróciłam oczyma starając się pomóc klaczy. Ta stanęła jak wryta i dookoła z uśmiechem przyglądała się źrebakom. Nagle jeden maluch z rozpędu wpadł na klacz. Ta, szybko pomogła mu wstać i konik pohasał z uśmiechem dalej.
- I co? - zapytałam. Miliette nie odpowiedziała mi tylko z uśmiechem patrzyła na źrebaki.

<Miliette? Brak weny ;x>

Nowy źrebak!


Powitajmy Inezz! Córkę Aury i Dalimiego!

P.S. Przepraszam za opóźnienie ;c 

Od Dracona cd. Romenii

Cóż.... muszę to przyznać, ale dawno już nie widziałem tak ładnej dziewczyny. Nie... ,,ładnej" to mało powiedziane. Ona była śliczna. Długie, brązowe włosy spływały kaskadami na szczupłe ramiona. W dużych, zielonych oczach dało się dostrzec niepewność, ale i radość gdy do niej podszedłem. Chwyciłem drobną brunetkę w tali i przyciągnąłem do siebie. Musnąłem jej malinowe wargi i czekałem na jej ruch przedtem szepcząc jej jeszcze do ucha:
- Chcesz ze mną chodzić?

<Romenio?>

Wszelkie prawa do zdjęcia, głęboko zastrzeżone! 

Od Milliete C.D Margaux

Spojrzałam się przed siebie, a raczej na leśną ścieżkę, która urywała się za zakrętem . W oddali była górska łąka . Wolnym krokiem szłyśmy przed siebie niezręcznie wpatrując się w drzewa i krzaki, aby nie wracać do rozmowy . Tuż przed zakończeniem się drogi na polanie zauważyłam jakieś źrebaki oraz ich matki .
- Może zawróćmy - poprosiłam klacz .
- A to czemu ? - zapytała zdziwiona . 
Po chwili chyba połapała o co chodzi . 
- Nie ma mowy - powiedziała stanowczo i wepchnęła mnie na środek łąki .
Klacz była silniejsza ode mnie, mimo, że z całej siły zapierałam się kopytami o podłoże . Niestety, ale po moich staraniach zostały tylko bruzdy rozkopanej ziemi .

< Margaux ?>

Od Sia CD. Kleofas

-Ja też...
To było takie romantyczne... Piękne... Staliśmy na brzegu oparci o siebie do zachodu słońca. To była miłość aż przyjemne uczucie.
-Zaraz wracam!-krzyknął. Pobiegł za drzewo. Długo nie wracał, ale wrócił.
-Gdzie byłeś?-spytałam.
-Chodź.
Przeszliśmy kawałek kiedy powiedział:
-Tadaa!
To było takie cudne! 
-To nasz nowy dom.-rzekł.
-Ale...
-Co ale? Kupiłem go Barwince. Zerwała ze mną niedawno. Teraz kręci się wokół innych.
-Aha... Jest nasz?
-...

<Kleofasie?>

Od Seana cd. Barwinka

Przez dłuższą chwilę szliśmy w całkowitej ciszy. Nie mieliśmy obranego jakiegoś konkretnego kierunku. Barwinka zatrzymała się przy Wodospadzie Sii i zapytała znienacka:
- Czemu nic nie mówisz?
- Dlatego, że ty przestałaś opowiadać o stadzie.
- Bo ty mnie nie słuchałeś. Ciągle tylko mruczałeś coś w odpowiedzi na pytania.
Spojrzałem na wodę i uśmiechnąłem się rozbawiony zarzutami klaczy.
- Gdybym cię nie słuchał już dawno byłbym tylko mgłą.
Skarciłem się w myślach za to co przed chwilą powiedziałem. Ruszyłem przed siebie. ,,Sono un deficiente*. Sam się wpakowałem w pytania."
- Dlaczego byłbyś mgłą?
- Barwinko wybacz, ale nie chcę o tym mówić. 



<Barwinko?>


sono un deficiente - jestem kretynem ( włoski )

czwartek, 12 marca 2015

Od Margaux cd. Miliette

- Aham, a więc to. - spojrzałam na jej minę po moim ostatnim zdaniu.
- Nie wiem, o co Ci chodzi. - starała się odbiec od tematu speszona klacz.
- Przejdziesz się? Nie musisz nic mówić. Nie obchodzi mnie to. - wypaliłam po czym zaraz się poprawiłam. - Znaczy, wiesz, obchodzi mnie to, w sumie nie, ale tak, znaczy.. Zależy mi na twoim dobru, ale nie jestem natrętna. - na mojej speszonej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech od ucha do ucha próbujący naprawić sytuację.

<Miliette?>

Od Miliette cd. Margaux

Przez chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią . Lepiej będzie skłamać czy powiedzieć prawdę ? Nie będę jej mieszać do moich problemów, bo nie ma po co . Jeszcze tego by zabrakło .
- Wszystko dobrze - odpowiedziałam robiąc przy tym blady uśmiech .
Klacz zlustrowała mnie wzrokiem od kopyt aż po koniuszki uszu .
- Ściemniasz - po chwili wydała werdykt .
- Nie - odparłam robią się przy tym cała czerwona .
- Pokłóciłaś się z Wildem ? Źle idzie tobie w pracy ? A może źrebak ? - zapytała unosząc brew . 
Ostatnie pytanie mnie zabolało . Nie powiem jej, że ono niedługo przyjdzie na świat . Z resztą niedługo sama się o tym przekona . Może nawet zostanie jego chrzestną ? Nie, za daleko wybiegam myślami .


<Margaux ?>

Od Kleofasa CD. Sia

-Rany,jak zawsze-pomogłem wyjść klaczy z wody. Uśmiechała się głupkowato.
-Dlaczego mnie wyciągasz? Wyszła na brzeg i mnie wepchała do wody.
-Ej? 
-Co? AAA... Sorki. Tak mam...
-Aha...
Zaczęła cicho nucić.
-Kochaj mnie tak jak potrafisz, kochaj mnie... Dotykaj mnie tak jak potrafisz!-to ostatnie trochę głośniej.
-Kocham Cię.-powiedziałem jej do ucha.
Zaruminiła się.



<Sia? Love You!>

Od Sia cd. Kleofas

Ładny ogier... Podoba mi się... Tyle, że jest troszkę chyba dla mnie za stary... Ale co tam wiek... Uczucia... Co w nim siedzi... 
-Ty też jesteś ładny.
-Dzięki-powiedział ogier.
-Chcę Cię bliżej poznać.
-Może się przejdziemy?
-Dobrze.
Gawędziliśmy tak, że nie zauważyłam jak doprowadził mnie nad Jezioro Amora. Może spróbować.
-Kleofasie?
-Tak...
Nie zdążyłam nic powiedzieć. Topiłam się w wodzie.

<Kleofasie?>

Od Anguy cd. Inferno

Przyłożyłam głowę do piersi ogiera... faktycznie, brzmiały niemalże identycznie. 
"Moimi łzami zmyłeś błoto tkwiące na mych kopytach.

Wszystkie te rzeczy, które próbuję robić, czynią mnie lepszą.
Teraz pamiętam radość i smak słodyczy.
Niewinność młodości i dźwięk radosnych brzmień."

Zanuciłam, odsuwając przy tym głowę od Inferna, spojrzałam się na niego.





<Inferno? Ciekawy skąd to? A proszę: Woodkid - Wasteland >

Od Draco Malfoy'a cd. Romenii (opóźniony)

Wszedłem popychając lekko drzwi, a potem zatrzasnąłem je i ruszyłem w stronę klaczy. Siedziała w bezruchu choć oddychała dość szybko. Rozejrzałem się po jej domu. Było tu przytulnie i ciepło. ,, Przeciwieństwo tego co jest w mojej grocie", pomyślałem.
- No więc? - Romenia spojrzała na mnie z wyczekiwaniem w oczach. 
Podszedłem bardzo blisko niej i spojrzałem na nią z lekkim uśmiechem. Instynktownie przymknęła oczy i rozchyliła usta. Oddała mój pocałunek z ogromną pasją i chęcią. Odrywając się od niej zobaczyłem śliczny rumieniec na jej policzkach. Jak na klacz była bardzo ładna choć chciałem zobaczyć ją jako człowieka. 
- Zmień się w ludzką postać - mruknąłem miękko do jej ucha.

<Romenia?>

(Poprawianie twoich błędów to katorga Malfoy. xD )

...

Jak widać, atmosfera na HH zmieniła się na gorsze. Dziękuję hejterom z poprzedniego posta, z Rose już wszystko ustaliłam.
Odchodzę i czekam na hejty ;}

Raven trafia pod opiekę GL.

~Fryzyjska

środa, 11 marca 2015

Od Margaux do Miliette

- Hej, Miliette. - przywitałam się z klaczą. 
- O,hej Margaux. Co robisz?
- Nic,tylko przechodzę.Chcesz się przejść?
- Tak, jasne. Nie mam żadnych planów. - Dzisiaj była jakaś smutna.
- Mogę cię o coś zapytać?-zwątpiłam.
- Co?- wyrwałam ją z transu. - Ach, tak,oczywiście. 
- Czy wszystko dobrze? 

<Miliette?>

Od Barwinki do Seana

Obudziłam się wcześnie rano. Za oknem świeciło słońce. Wyszłam na spacer. Po drodze spotkałam Ramzesa i Feel'a.
- Cześć. Co tam u Ciebie i Dorothy? - zapytałam
- Nic ciekawego. Dziś idziemy na urodziny do znajomej. Kleofas też idzie. -odpowiedział
- Nie wspominaj o nim.
- Czemu z nim zerwałaś?
- Wcześniej byłam w nim zauroczona. Podobał mi się. Teraz nic do niego nie czuję. Jest on trochę dziwny. Chciałabym znaleźć kogoś normalnego. - odpowiedziałam
- Jest dużo ogierów w naszym stadzie. Na pewno któryś Cię pokocha.
- Idę pogadać z Dorothy. Narka.

~U Dorothy~

- Hej. Mogę wejść? - zapytałam
- Jasne.
- Przyszłam pogadać. Znasz się może na amuletach lub medalionach? - spytałam
- Trochę. A o co chodzi?
- Mój medalion zaczął ostatnio bardzo świecić. Nigdy tak się nie działo. W dodatku kamień umieszczony na samym środku zmienił kolor.
- Jest dużo rodzai medalionów i amuletów na świecie. Jesteś pewna, że ty masz akurat szczęścia? - zapytała klacz
- No chyba tak. - odparłam
- Zauważyłaś coś jeszcze?
- Tak. Po zachodzie słońca czuję się jakby lżejsza. Tak jakbym stawała się powietrzem. Myślisz, że to coś złego?
- Zostań u mnie na chwilę. Zaraz zajdzie słońce. Zobaczymy co się stanie. - rzekła Dorothy
Czekałyśmy cierpliwie. słońce ślamazarnie zachodziło za góry. Po pewnym czasie zrobiło się ciemno. Znów poczułam jakbym stawała się powietrzem. Było to bardzo dziwne uczucie.
- Barwinko! Gdzie jesteś??? - zapytała zaniepokojona klacz
- Przecież stoję przed Tobą.
- Nie widzę Cię.
- Bo jest ciemno, zapal światło. - powiedziałam
- Barwinko!!! Jesteś duchem!!! - krzyknęła
- Co?!
- Tak, przypominasz przezroczystą chmurkę w kształcie konia. - wyjaśniła
- Muszę już iść. Do jutra.
- Do zobaczenia.
Poszłam na łąkę. Chodził tam pewien ogier.
- Witaj, jestem Barwinka. - przedstawiłam się
- Ja Sean. - odpowiedział
- Widać nie jestem tu jedynym duchem. - powiedziałam
Zamyśliłam się. Bycie duchem wcale nie jest proste.
- Przejdziemy się? - zapytałam
- ...

< Sean? >

Od Rixatusa - odejście.

Do mojego umysłu dotarła fala mocy mojej siostry: ,, Rix wracaj do domu. Okay, przepraszam za tamto. Wracaj!"
Wyszedłem z groty i ruszyłem w stronę Lasu Ciszy. Droga zajęła mi jakieś dwie godziny, ale było warto. Kiedy tylko znalazłem się na polanie przy moim domu Alice podbiegła i czule mnie uściskała.
- Nigdy więcej tak nie rób! - krzyknęła i ucałowała mnie w policzek.
W ten sposób odszedłem i nie mam zamiaru więcej odchodzić od siostry.

Od Milliete C.D Wild

Ogier nadymał policzki i powoli spószczał z nich powietrze . Z zakłopotaniem przeczesał grzywę kopytem . Nie mogłam mu spojrzeć w oczy . Unikałam jego wzroku jak ognia , ale nie mogłam robić tego wieczność. W końcu miał być ojcem mojego DZIECKA . Spojrzałam na siebie z obrzydzeniem i otarłam łzy z twarzy . Musiałam wziąść się w garść .
- Wild - zaczęłam - Będziemy mieć dziecko ... - ten ostatni wyraz najtrudniej mi było wypowiedzieć .
- Ale to chyba dobrze - powiedział z nieco większym entuzjazmem .
- Świetnie - wyszeptałam, a ogier mnie przytulił .
Robiłam dobrá minę do złej gry . Ja się nie nadaje na bycie matką . Ja i opieka nad dzieckiem . Przecież to dwa różne światy .

<Wild ?>

,,Dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz"

Witajcie.
Jak widać, jestem nową administratorką HH. Rose nie spisała się, więc niestety, GraphicsLady ponownie została sama. Aż ja i wercia2001 postanowiłyśmy jej pomóc ;)
Mówię, że HH żyje i żyć będzie.
A od dziś możecie przysyłać opowiadania także na konto Fryzyjska, gdyby nikt z konta Heaven Hooves  nie odpowiadał.

~Raven :D

wtorek, 10 marca 2015

Od Crispelli do Sanariona

Biegłam jak zwykle bardzo szybko po lesie i skakałam przez kłody. Nagle przez szybki bieg wpadłam na jakiegoś ogiera.
-Sorki, jestem Crispella Amore a ty?-powiedziałam.
-Jestem Sanarion Przywódca Heaven Hooves.-odparł wyniośle.
-Czy mogę dołączyć Sanarionie?-zapytałam.
-Chmm... Jasne choć oprowadzę cię i zapoznam.-powiedział.
-Dziękuję za łaskę.-odparłam.

<Sanarion?>

Od Snow Flame-Podróż do Leśnej Świątyni cz.1

Biegłam wąską dróżką uciekając przed strachem. Czułam się jak skazana na Shawshank. Jak w koszmarze. To była moja wada. Uwielbiałam się bać, uciekać. Trafiłam do jakiejś świątyni. Hmm... Leśnej... Ładna... Czuję się teraz jak ptak.
-Kto tam?-usłyszałam.
-Kto tam?!-powtórzył głos.
-Snow Flame a co? Utrzeć Ci nos?-zapytałam.
-Mi?-wyszła z cienia dziwna postać. Taka przezroczysta...-Jestem duchem...
Zamurowano mnie.
-Duchem?!

<C.D.N.>

Od Kleofasa CD. Barwinka do Sia

-Czyli mnie tak po prostu rzucasz? Ja Cię kocham! Zrozum!
-To koniec!-krzyknęła i wybiegła.
-Super. Nie zna moich uczuć... ja ją kocham.
-Ale nic na to nie poradzisz...-powiedziała Sia, oparta o futrynę.
-Nie zauwarzyłem Cię.
-Przed chwilą przyszłam.
-Ładna jesteś.
Naprawdę. Żeteż wcześniej jej nie zauwarzyłem. Ale Barwinka. Nie znałem jej od takiej strony. Ja ją naprawdę kochałem, coś do niej czułem, ale to był tylko dobry sen.

<Sia?>

Od Dorothy-Napisy cz. 1

(...)
Gdy byłam już blisko Bassalt, napotkałam ciemną istotę w czarnym kapturze na głowie. Nie jestem pewna, ale chyba miał w przewieszonej torbie srebrną puszkę z farbą. Postać zniknęła za wzgórzem. Weszłam na rynek. Było dużo przecen na farbę, ale tylko czerwoną. Interesujące. Nic nie kupiłam. Wróciłam z powrotem do domu. Neslie chrapała tak, że ie mogłam się skupić. Poszlam do sypialni. Chciałam zasnąć, więc położyłam się. CO TO JEST?! Jakieś czerwone napisy. Że co? Pisało tam: " Twoja rodzina zginie w najbliższym czasie, śmiercią nienaturalną". Nienaturalną? Nie zachorujemy? Co to ma znaczyć! Jeśli ten ciemniak ma coś z tym wspólnego... Będę musiała wykorzystać swój zawód. Niech się ino pojawi w Bassalt.
-Ramzes!-zawołałam. Przyszedł razem z Feel' em.
-Słucham.
-Mógłbyś to zamazać?-pokazałam na sufit.
-Wow. No zamarzę. A kto to napisał? FEEL!
-Spokojnie. To nie on. To jakiś ponury ktoś.

<Ciąg dalszy nastąpi>

Od Wilda CD. Milliete

Podszedłem do klaczy lekko misnąłem jej wargi. Chyba ja i ona chcieliśmy tego samego. Noc nam jakoś zleciała. Było świetnie.

***

Onudziłem się rano, ale Milliete nie leżała obok mnie. Usłyszałem jak coś dzieje się w łazience. Nagle wyszła Milliete ze łzami w oczach.
- Wild.... Chyba jestem w ciąży!- odaprłem

< Millete? >

Od Joy Do Lazo

To samo miejce. Zaraz jeszcze nastruj i że go zobaczę. Ludzie! Czy wszystkie muszą się tak zaczynać. Więc ja zaczene inaczej.
Tak. Była sobie Joy, klaczka o niebieskich oczach. I był sobie Lazo,ogier o czarnych oczach. Spojrzeli na siebie i już po chliwi zaczęli mówić. "Hej. Jestem. Jak tam? A ty?" Nie będę przedlurzac i skrócać. Mówię sensownie!

<Lazo>

Od Joy Do Lake'a

Siedziałam na pastwisku i jadkam samotnie trawę. Nie wiem dlaczego moje życie musi się zle skończyć. Nie że umieram, ale chyba nie znajdę tego jedynego. Ti bardzo smutne ,ale życie jak życie. Prawda. Mam kogie na oku, ale nie wiem czy on ma mnie. Jest bardzo śnieżnobiałym i ppieknym pegazem... Lake...
A więc wracając do mojego nudego i nicwartego życia. Dlaczego polowa, myślę ze więcej stada ma partnera lub partnerkę? Szczerze mówiąc nie wiem. Ale podejrzewam ze poprostu się bardzo lubili. Siedziałam spokojnie aż nagle podszedł do mnie Lake! Tak ten Lake!
-Hej.-powiedziałam trochę zawstydzona.

<Lake>

Odejście

http://fc04.deviantart.net/fs70/f/2013/315/d/b/sacre_by_fahlaemee-d6tvsgf.png 
Żegnaj, Dead Slice. Na zawsze pozostaniesz w naszych wspomnieniach...

Od Dead Slince - śmierć.

Jak co wieczór wybrałam się na krótki spacer po okolicy, jednak tym razem spacer mi się nieco przedłużył ponieważ zauważyłam jakiś cień, coś jakby ktoś mnie obserwował. Z początku chciałam zawrócić, lecz moja ciekawość wygrała. Podążałam za cieniem jak zaczarowana choć wiedziałam że coś tu nie gra. Nie wiadomo kiedy zastała mnie całkowita noc i jedynym źródłem światła był sam księżyc oraz gwiazdy, więc moje pole widzenia było dość ograniczone. Ile już podążałam za tym cieniem ? Godzinę ? A może nawet i więcej ? Chciałam zawrócić lecz po prostu nie potrafiłam. Zapewne byłam już daleko od terenów stada i wątpię abym znalazła drogę powrotną. Pomimo zmęczenia szlam dalej świadoma że za każdym najmniejszym krzakiem, drzewem czy kamieniem czai się okrutna śmierć. Po jakimś czasie doznałam cudownej ulgi, nareszcie mogłam odpocząć lecz byłam zbyt zmęczona aby choćby stać a co dopiero wracać. Niewiele myśląc położyłam się aby choć trochę odpocząć, lecz nie na długo ponieważ zza drzewa powoli wyszedł zabójca mej rodziny. Niemalże od razu poderwałam się i zaczęłam biec przed siebie, po kilku minutach biegu odwróciłam łeb by zobaczyć czy nadal za mną biegnie, ani żywej duszy. Myśląc że niebezpieczeństwo minęło zwolniłam i zaczęłam szukać drogi powrotnej. Znikąd tuż przed mym pyskiem pojawi się on. Pomimo mojej dość szybkiej reakcji wbił mi swe ostre jak brzytwa pazury w brzuch. Biegłam przez las z śmiercią na plecach. Przed nami był wąwóz - jedyna szansa aby pozbyć się go raz na zawsze. Chwile potem spadałam lecz nie sama. Jedyne co czułam to ulga.

Od Romenii CD. Draco

http://img4.wikia.nocookie.net/__cb20131214201948/harrypotter/images/c/cc/Parkinson.jpgSpojrzałam na ogiera cofając się o krok.
- No nie wiem.. - zniżyłam głowę.
- Proszę. - powiedział zamieniając się w człowieka. Przede mną stał przystojny dość wysoki chłopak w szarej bluzie.
- Noo.. okey. - powiedziałam niezbyt przekonana. Przymknęłam oczy , aby po chwili je otworzyć w ludzkiej postaci.

<Draco?>

Od Romenii CD. Draco

Nie miewam " fochów" ale teraz właśnie tak było, a może udawałam? Zadzierając chrapy w górę szłam powoli przez las słysząc za sobą łamane gałązki. Draco szedł zaledwie kilka kroków ode mnie zachowując bezpieczną odległość. Gdy weszłam do domu zatrzasnęłam przed nim drzwi.
- No, ej.. Romenia! Nie wygłupiaj się! - zaczął się bronić mówiąc przez małą szparę w drzwiach. Cisza. Usiadłam i zaczęłam rysować. Naszkicowałam słońce, niebo i wiatr szumiący w wierzbach nieopodal małej polany. Zatraciłam się w małej tabliczce. Dodałam szczegóły, ptaki na horyzoncie, nieopodal dwójka ludzi.. Wtem obudziło mnie trzaskanie do drzwi. Niestety chłopak nie dawał za wygraną i nie zamierzał odejść. Jaki on natrętny.. Odłożyłam obrazek na później i jednym moim gestem drzwi odkluczyły się i powoli skrzypiąc uchyliły się nieco.

<Draco?>

Nowy ogier!

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEZ6ubjVYZJlCDDDZIbSuTyoaEYB3hJ5ePZHMe-ggYVB_Xi7Qd8dQVpluAeqaUQpY-EaqAQyuPYGULrEZT8AsFTRZ0ZW-Wm9XuG1oP01TqWKj6NPp6PVQ36JhgUfelDQdbHCViEfpq74sH/s1600/kary-obraz-kon.jpeg 
Szpieg - Dragon!

Nowa klacz

http://fc07.deviantart.net/fs71/f/2012/048/8/1/comm__intensity__by_star_fishy-d4q28vy.jpg 
Mnożymy się ;D powitajmy Crispello!

Nowa klacz!

http://th00.deviantart.net/fs71/PRE/f/2014/176/7/a/a_coastal_town_you_once_knew_by_mockingale-d7nxobi.png 
Powitajmy Anashię bardzo serdecznie! c:

Od Seana do Belli

- Sean, to jest naprawdę głupi pomysł - Gab szarpnął mocno przyjaciela za grzywę. Nie miał zamiaru gdziekolwiek go puścić, a już na pewno nie samego.
Ciało Gabriella było prawie całkowicie przeźroczyste. Ogier unosił się kilkanaście centymetrów nad ziemią. Tylko czarne smugi, widniejące gdzie nie gdzie mówiły wszystkim, że to nie duch. Duże, niebieskie oczy patrzyły ze złością na Notte, który zawzięcie szedł do przodu. Ten jednak trzymał go za włosy i szybował za nim łapiąc się wszystkiego co popadnie aby go zatrzymać.
Za nimi niepewnym krokiem szła Aliena - żona Gaba. Drobniutka, ale wysoka o jasnej sierści i rudych, długich prawie do ziemi włosach. Dziś upięła je w warkocz z prawej strony szyi przez co wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Duże brązowe oczy świeciły cennymi łzami. Ona też nie chciała go puścić, ale nie była taka uparta jak Gabriell.
- Przecież wiecie, że muszę to sprawdzić, a na siłę mnie tu nie przytrzymacie - Notte kłapnął ostrymi zębami tuż przy szyj przyjaciela.
- To prawda, nie przytrzymamy - powiedziała smutno klacz. Zatrzymywanie medium nie było takie łatwe, a ona o tym wiedziała. Miał zbyt potężną Moc aby mu się stawiali. W końcu nie bez powodu nazywany był Księciem Nocy.
Szarpnął mocno łbem, wyrywając się ala duchowi. Ośli upór Gaba był zabawny, ale też okropnie denerwujący. Aliena widząc narastającą złość między nimi odezwała się błagalnie:
- Książę, proszę skontaktuj się z nami jak tylko ją znajdziesz.
- Dobrze Alien... Gab?
Ogier puścił grzywę Seana przegrywając pojedynek i uścisnął przyjaciela. Klacz ucałowała odchodzącego na pożegnanie i szlochając cicho wróciła do swojej groty.
- Uważaj na siebie, Principe della Notte.
I tak oto Sean wyruszył na poszukiwania Belli.
* *
Galopem wkroczył do jesiennego lasu Li, który był najcichszym miejscem Tacony. Wszystko dookoła skąpane było w pomarańczowym świetle i jesiennych kolorach. Biegł ścieżką, a cichy tętent jego kopyt o kamienie odbijał się echem. Biegł kilkanaście dobrych godzin zanim dotarł do Wąwozu.
Wyciszenie umysłu pozwoliło mu zachować wiele cennej energii i utrzymać jednakowy oddech przez całą drogę. Może i nie potrafił przepowiadać przyszłości na zawołanie, ale umiał wpadać w trans wyciszenia. Nie była to łatwa sztuka i uczył się jej wiele lat. Stanąwszy na brzegu Wąwozu wysłał falę Mocy, która odpowiedziała mu tylko ciszą. Wkroczył na ubitą, suchą ziemię słysząc głośne stukanie swoich kopyt. Minął samotne, zeschnięte drzewo i wyszedł na zieloną polankę. Słychać było tu już śpiew ptaków i szum wody. Zastrzygł uszami. Kłusem dotarł do wodospadu Sii. Zatruta, pomyślał czując słodki zapach. Nic dziwnego, że ptaki były takie rozśpiewane skoro piły zatrutą wodę.
Następne miejscem, w którym się znalazł było Urwisko. Na jego szczycie stał koń imieniem Pacyfik.
- Szukam klaczy imieniem Nilsa.
- Chyba takiej nie ma u nas w stadzie.
- Bella?
- Aha... tak... znam ją - zbity z tropu zaprowadził go do klaczy.
* *

<Bella?>

Od Draco Malfoya CD. Belli

Podniósł się niepewnie. Spróbował się przemienić. Nie miał z tym problemu. Pytania zaczęły mu się mnożyć i czworzyć. Jakim cudem w tak krótkim czasie dała mu tyle energii? Wypił najwyżej kilka małych łyków. Choć trzeba przyznać, że to nie jest zwyczajna wampirzyca. Gdyby tak było nie byłaby człowiekiem. Skór też ma zbyt miękką i jasną nawet jak na ten gatunek. A jej oczy są nie z tego świata ani z 3Strefy*. Ogółem jak na wampira czy nawet dhampira była zbyt ludzka – zwyczajna. Jadła i piła jak każdy inny. Choć z pewnością krew również jaj smakowała.
Lekko oszołomiony udał się w stronę rumowisk. Musiał zapolować.
W duchu obiecał sobie, że dowie się co jest przyczyną zachowania i wyglądu tej klaczy.

<Koniec opowiadania>

Od Melody do Atlantici

-MAMO, MAMOOO! - krzyczałam. Biegłam za piękną, czarną, skrzydlatą klaczą. Na grzbiecie miała znamię w kształcie nuty. To była Muza, widziałam przecież dobrze! W pewnym momencie się zatrzymała.
-Melody, użyj głosu. - powiedziała i telepatycznie przesłała mi słowa pieśni, po czym odleciała w dal...
Nagle ciemna, czarna polana zamieniła się w jasny, słoneczny dzień i łąkę, pełną kwiatów. Wszystko wyglądało pięknie poza jednym faktem. Słowa pieśni były mroczne... Jakbym conajmniej miała trupa obudzić. Na samą myśl się przeraziłam. A może faktycznie to Pieśń Przebudzenia? Słowa brzmiały jak pradawny język... ale do tego trzeba mieć dar... I magiczną moc odziedziczoną po strażniku bramy muzycznej. A co jeśli moja matka..? Nie, to nieprawdopodobne, nie mogłabym zostać Strażniczką Muzycznej Bramy, to dla mnie zbyt wiele! Nie poradziłabym sobie! Zaczęłam płakać.
-Co się stało? - podleciała do mnie skrzydlata klacz. Miała ciepły ton, jak moja mama... Nawet mówiła podobnie!
-Ja chcę do maaaamyyyy! - zapłakałam. O dziwo mnie przytuliła. Wtuliłam łebek w jej opiekuńcze skrzydła. Moje były o wiele mniejsze, ale to nic dziwnego, w końcu ona była już dorosła, a ja? A ja taka mała...
-No już, nie płacz, pomogę znaleść mamę. Jestem Atlantica, a ty? - spytała i się do mnie uśmiechnęła.
-Jestem Melody... A mamusi... Jej nie znajdziemy... - zaczęłam szlochać.
-Na pewno znajdziemy. - klacz próbowała mnie pocieszyć.
-Mamusia opuściła nasz świat... - powoli się uspokajałam. -Przepraszam za kłopot... - powiedziałam cicho.
Klacz wyraźnie zbladła.
-A tatuś? - spytała.
-Tatusia macocha zatruła. - spuściłam łeb.
-Nie możesz tak sama chodzić po świecie, a co, jeśli coś ci się stanie? - popatrzyła na mnie z troską. Polubiłam ją. Pewnie miała swoją rodzinę i dużo na głowie, a ja jej jeszcze problemów dodawałam!
-Nic mi się nie stanie... - stwierdziłam po namyśle.
-Dołącz do Heaven Hooves, mojego stada. - powiedziała.
-Mogłabym? - spojrzałam na klacz z nadzieją w oczach.
-Pewnie! Chodź. - odparła wesoło.
-Jesteś taka miła... - powiedziałam cichutko. -Dziękuję. - uśmiechnęłam się lekko.

<Atlantica?>

Nowa klacz :D

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEje2OEYWQNSdoXua6o2u4Q8CX8MqEEGuS4o4uLCvWONwvPQ_FjTaqwYawgMBPuEIeQ40aLlLJE5IB2ng6acKLYgMqUhgPTFqUw1LRfjLNSA1EqHLMVdYBZnYcidfm5-XYQ5PCKcPj0T24wc/s1600/koa!.png 
Powitajmy Melody c;

Od Raven'a

Rozejrzałem się. Westchnąłem. Teraz jestem królewiczem. Mój pokój był duży. W jednym rogu stało niskie łóżko, w drugim kamienne naczynie z rybami. Była tam też biblioteczka pełna ksiąg najróżniejszego rodzaju. O ziołach, o koniach, o ptakach...
Z rozmyślenia wyrwało mnie pukane. Spojrzałem w stronę drzwi, w których stała Atlantica. Teraz moja mama. Stuliłem uszy na grzbiet.
- Proszę pani... - szepnąłem, ale Atlantica mi przerwała.
- Nie pani. Mamo.
Rzuciłem się w jej ramiona i wybuchnąłem głośnym płaczem. Łkając pytałem.
- Co się stało z Tosą, moją mam-mamą?
Atlantica usiadła obok mnie i wytarła mi łzy.
- Teraz jest tam - powiedziała, pokazując w górę - W niebie. Nic jej nie boli.
- A tęskni za mną..? - spytałem, usiłując nie rozpłakać się znowu.
- Ona tu jest.
Zdziwiłem się.
- Jest?
- Tak, jest - powiedziała Atlantica uśmiechając się lekko - ona tu jest i nad tobą czuwa. Razem z twoją ciocią, jedną i drugą.
- A jak się tam dostała?
Atlantica ponownie się roześmiała. Wtuliłem się w jej grzywę, gdy ona opowiadała.
- Najpierw trzeba iść do Doliny Królów. Tam jest brama...
Nawet nie wiedziałem, kiedy zasnąłem.

***
Obudziłem się. Przez okno wpadały leniwe promienie słońca. Jeden z nich padł na mój nos. Kichnąłem, a do pokoju weszła Atlantica i jej mąż, Sanarion. Nie, nie Atlantica i Sanarion. Mama i Tata. Zeskoczyłem z łóżka, ale niestety, wypchany pierzem pluszak znalazł się na mojej drodze, a ja pacnąłem nosem w podłogę. Mama pomogła mi wstać.
- Chodź kochanie, idziemy na Łąkę Przy Górach - powiedział do mnie Tata.
Wyszliśmy z domu i po krótkim spacerze znaleźliśmy się na pięknej łące otoczonej górami. Tata i Mama zajęli się rozmową z innymi rodzicami, a do mnie podbiegły dwa źrebaki.
- Hej - krzyknął starszy - Jestem Feel, a to Darkness - wskazał na karego pegaza - A ty?
- Ja..? - spytałem - Jestem Raven.
Feel uśmiechnął się.
- Ścigasz się?
Przełknąłem ślinę.
- No, wyścig? - spytał Darkness
- A... - wydukałem - A co to wyścig?
Darkness roześmiał się, ale zmrożony wzrokiem Feel'a przestał. Feel podbiegł do kamienia.
- To takie coś - tłumaczył - gdzie wszyscy biegną tą samą trasą w to samo miejsce. I kto będzie pierwszy, ten wygrywa.
- O - powiedziałem - To się ścigajmy!
Darkness podbiegł do kamienia.
- Od tego miejsca - powiedział, po czym pokłusował do innego, zielonego kamienia - Do tego miejsca.
Ustawiliśmy się na mecie. Mama była sędzią.
- Uwaga...
Feel nerwowo przebierał nogami.
- Start!
Pobiegliśmy, ale ja byłem najwolniejszy. I najmłodszy. Kilka metrów przed metą usłyszałem krakanie. Trzy wielkie kruki uniosły mnie i puściły na mecie.
- Wow! - ryknął Feel - Jak to zrobiłeś?!
- N-nie wiem... To chyba moja moc - zasugerowałem.
Mieliśmy powtórzyć wyścig, kiedy usłyszałem głos Mamy.
- Raven! Chodź, wracamy!
Pożegnałem się z Feel'em i Darkness'em i pobiegłem do Mamy.

<Atlantica lub Sanarion? Coś długie wyszło>

Serdeczne przeprosiny. Do wszystkich.

  Moi drodzy, z tej strony Atlantica.
Niestety Rose nie wywiązała się w ogóle ze swoich blogowych obowiązków, byłam więc ją zmuszona usunąć. Przykro mi to mówić już po raz trzeci, ale zostałam sama z tym blogiem. Rose odeszła, ale już wkrótce pojawi się nowa administratorka, która postara się mi pomóc. Dzisiaj dodam wszelkie zaległości ze strony mojej poprzedniczki, ale proszę was bardzo o wyrozumiałość. Dzisiaj nadrobię wszystkie zaległe posty, więc już od jutra HH wraca do normy. Przepraszam was tak bardzo. Ten blog jest moim całym życiem, ale powoli zaczyna mnie przerastać. Właśnie dlatego zatrudnię drugą adminkę. Mam nadzieję, że zdołacie mi wybaczyć i chociaż po części zrozumieć.
Dziękuję wam.

piątek, 27 lutego 2015

Od Vusser'a CD Lola

Przy próbie podniesienia się z podłoża, poczułam ostre ukłucie w klatce piersiowej . Tym samym miejscu, gdzie trafiła mnie strzała . Od razu opadłem na ziemię . Bolało strasznie . Przy każdym ruchu czułem piekący ból . Lola patrzyła na mnie bez silnie ze seszklonymi oczami . 
- Pobiegnij po kogoś - ja tu poczekam na Ciebie - powiedziałem przełykając ślinę .
Mimo bólu, oparłem się o mur i patrzyłem w stronę, w którą pobiegła ukochana . Po paru minutach przybyła razem z jakimś pegazem . Ten dotknął mojej rany, a ja zawyłem z bólu . Uderzyłem kopytem w ziemię .
- Co z nim ? - zapytała Lola konia .
- ...

< Lola ?>

Od Milliete CD Wild

Szliśmy dróżką w stronę mojej jaskini przy tym dużo rozmawiając . Kiedy doszliśmy na miejsce, weszłam do jaskini i rozejrzałam się dookoła, aby obejrzeć całą jaskinię ostatni raz . Spakowałam parę rzeczy i obudziłam Ajax'a, który spał . Nawet się tym nie zdziwiłam . Usiadłam na mojej ukochanej sofie . Spojrzałam na kominek, w którym wesoło trzaskał ogień . Weszłam do kuchni . Tej pamiętnej kuchni, gdzie tłukłam naczynia, rozlewałam mleko i o mało co jej nie podpaliłam . Będzie mi jej brakować .Spakowałam najważniejsze rzeczy i wyszłam . Razem z Ajax'em . Westchnęłam .
Razem z moimi tobołkami ruszyliśmy do mieszkania Wild'a . Kiedy weszłam do środka, dopiero wtedy dostrzegłam uroki tego miejsca . Było tam pięknie . Mój smok od razu rzucił się na fotel i zaczął chrapać .
- No to co teraz robimy ? - zapytał uwodzicielsko konia ?
- ...

<Wild ?>

czwartek, 26 lutego 2015

Od Sanarion'a do Atlantici

Obudziłem się rano. Atlantica i Raven jeszcze spali. Poszedłem w stronę Wodospadu Sii. Gdy dotarłem na miejsce przejrzałem się w tafli. Jakoś coś mi nie szło.... Ale co?

***

Doszedłem pod jaskinię. Wszedłem do środka. Stała tam Atlantica, a za nią roczny źrebak.
- Atlantica? Pozwolisz?- powiedziałem
Źrebak został, a my wyszliśmy.
- Co to za źrebak?- spytałem
- Wczoraj znalazłam ją.... Nie miała rodziców i postanowiłam ją przygarnąć....- powiedziała klacz
- A pytałaś MNIE o zdanie?!- sytałem
Cisza.
- Widzę, że jestem tu jak powietrze....- powiedziałem i wbiłam ostry wzrok w Atlanticę
Znów wzbódził się we mnie ten dawny Sanarion i nawet Atlantica niczemu teraz nie zapobiegnie.
- Oj to nie tak....
- A jak?! Wiesz cały czas coś.... To Raven, to ta klacz... Wogóle nie liczysz się z moim zdaniem!- powiedziałem ostro
Klacz tylko westchnęła.
- A może ja miałem inne plany....
- O co ci teraz chodzi?- spytała zaciekawiona
< Atlantica? >


Od Draco CD. Belli

Podniósł się niepewnie. Spróbował się przemienić. Nie miał z tym problemu. Pytania zaczęły mu się mnożyć i czworzyć. Jakim cudem w tak krótkim czasie dała mu tyle energii? Wypił najwyżej kilka małych łyków. Choć trzeba przyznać, że to nie jest zwyczajna wampirzyca. Gdyby tak było nie byłaby człowiekiem. Skór też ma zbyt miękką i jasną nawet jak na ten gatunek. A jej oczy są nie z tego świata ani z 3Strefy*. Ogółem jak na wampira czy nawet dhampira była zbyt ludzka – zwyczajna. Jadła i piła jak każdy inny. Choć z pewnością krew również jaj smakowała.
Lekko oszołomiony udał się w stronę rumowisk. Musiał zapolować.
W duchu obiecał sobie, że dowie się co jest przyczyną zachowania i wyglądu tej klaczy

< Koniec >

Od Belli - "Krawiec"

W stadzie Heaven Hooves zapowiadał się wspaniały dzień. Nad Telrian' em świeciło cieplutkie słońce, a lekki wiaterek sprawiał, że nie było duszno. Od samego ranka było słychać śmiechy innych koni, a pary przechadzały się wąskimi ścieżkami.
Bella szła właśnie w stronę Bassalt' u po trochę zboża. Po drodze minęła ją Tikani śmiejąc się głośno.
Po dotarciu na miejsce dostrzegła duży powóz stojący pod jednym z mniejszych drzew. Miał rozmiary małego domku jednorodzinnego. Otulony w mieniący się na morski odcień materiał i z dużą ilością dzwonków wyglądał całkiem kusząco.
Podeszła bliżej i dokładnie przyjrzała się pojazdowi. Zza niego wyszła wysoka smukła klacz. Jej czarna sierść połyskiwała w słońcu, a gęsta grzywa zapleciona była w drobną siateczkę.
- Witaj, w czym mogę ci pomóc? - zaczęła uprzejmie.
- Powiedz, skąd się tu wzięłaś? - przeczytała plakietkę na boku.
,, KRAWIEC !!!
STROJE NA RÓŻNE OKAZJE "
- Och praktycznie co miesiąc tu jestem. Robię objazd po całej okolicy.
- Ach tak... - zamyśliła się na chwilę. - Szyjesz różne stroje?
Przez całe przedpołudnie podziwiała jej piękne dzieła i co jakiś czas zadawała drobne pytania. Po powrocie do stada udała się do pary alfa i streściła historię o czarnej klaczy. Atlantica stwierdziła, że miło by było mieć jakieś stroje na Galę. W ten oto sposób krawcowa dostała pracę w HH.
< Koniec >