W końcu, ustałam kilka metrów od jakiegoś konia, raczej nie ze stada... jego siwa sierśc odbijała śwaitło księżyca, czarne "skarpetki" na nogach zlewały się z podłożem. Ogier spojrzał się na mnie przerażony i wydał ze swoich ust ostatni zduszony wrzask... bo tylko tyle zdołał zrobic nim go dobiłam. Pociągnęłam nosem wciągając zapach świeżej krwi, zaczęłam sie posilac, gdy nagle usłyszałam za sobą czyjś głos, tym razem znajomy. Mimo tego faktu uruchomił sie we mnie mechanizm obronny, nie mam zamiaru dac zbliżyc się komukolwiek do MOJEJ ZDOBYCZY. Odwróciłam się błyskawicznie i ustawiłam do pozycji bojowej oblizując przy tym swój ubrudzony krwią pysk.
Stał przede mną śnieżnobiały koń o ogromnych orlich skrzydłach w tym samym kolorze, opraz o dużych niebieskich oczach. Przygotowałam się do ataku.
<Lake? Nocami jestem doprawdy nie do zniesienia xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz