- Pozwiedzać - odparł ogier nie zwalniając tempa .
- Czy to jest z jakimś pod tekstem ? - zapytałam podejrzliwie .
- Skąd ... - przeciągnął wyraz ogier .
Nie pytałam dalej, bo to chyba nie miało sensu . Szliśmy w całkowitej ciszy . W końcu jej nie wytrzymałam i zaczęłam zadawać idiotyczne pytania .
- Ziemniak czy marchewka ?
- Marchewka - odparł .
- Pomidor czy ogórek ?
I tak dalej przez najbliższe piętnaście minut .
W końcu doszliśmy nad Jezioro Amora . Moim oczom ukazał mały stoliczek, dwa krzesła, wazonik z kwiatkiem i dwa nakrycia .
- To dla nas ? - zapytałam wzruszona .
- Nie, dla wiewiórek - odpowiedział ze śmiechem .
Usiadłam na wiklinowym krzesełku i delektowałam się zapachem świeżego powietrza . Nagle ogier przyszedł z koszykiem, w którym trzymał drugie śniadanie . Nawet koszyczka nie zauważyłam, a szliśmy razem z pół godziny . Nieźle go ukrył .
Ogier rozłożył na stoliku różne potrawy . Skubnęłam jedną muffinkę marchwiową . Była pyszna .
<Wild ?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz