- Ładnie się witasz - rzuciłem w stronę speszonej klaczy, powoli kuśtykając w stronę wody.
- Ja... zaskoczyłeś mnie - odparła przepraszająco.
Prychnąłem w jej stronę z udawaną irytacją.
Skierowałem krew do obitej nogi i po chwili ból zniknął.
- A więc... jest tu jakieś stado? - zapytałem jakby od niechcenia, powoli krążąc wokół nieznajomej.
- Em... tak. Tutaj niedaleko - rzekła zadowolona ze zmiany tematu.
- A ty? Należysz do niego? - kręgi stawały się coraz mniejsze.
- No tak. Jasne - odpowiedziała radośnie.
- A bliscy? Masz kogoś? Brata, matkę, ojca? Kiedy zaważyliby że cię nie ma? - ostatnie pytanie zadałem szeptem, dodając całej sytuacji powagi.
Klacz spojrzała na mnie uważniej, jakby dopiero teraz zauważyła moje niecodzienne zachowanie.
- Ja... mam brata i rodziców i kilku krewnych. Wszyscy bardzo by się martwili gdybym zniknęła na dłużej - wyszeptała i zaczęła się powoli cofać.
Przez chwilę rozmyślałem nad wszystkimi za i przeciw. W końcu stwierdziłem że jej nie zabiję. Jeszcze.
- Świetnie. Zaprowadzisz mnie do nich? Chętnie bym się tutaj zatrzymał - powiedziałem już głośniej, przeganiając mroczną atmosferę.
Nieznajoma odetchnęła z ulgą.
- Zatem chodźmy - rzekła, maskując niepewności wesołym tonem - a może raczej lećmy.
Wzbiła się w powietrze, a mi nie pozostało nic innego niż polecieć za nią.
< Shadow? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz