sobota, 14 lutego 2015

Od Atlantici CD. San'a

- Wiem co czujesz kochanie...
- Gówno prawda! NIC nie wiesz... Zostaw mnie, to twoja wina!
  Ogier stał jak wryty i nie mógł dobyć z siebie słowa. Łzy ciekły mi po policzkach, byłam wściekła i pewna, że to on próbował mnie zatrzymać.
- Skarbie, proszę cię, porozmawiajmy...
  To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu. Zaczęłam przeklinać go, przeklinać ten dzień, przeklinać siebie... Zmęczona upadłam, ale San zdążył mnie złapać. Straciłam dzisiaj oboje rodziców. Obydwoje się rozpłynęli.
  Przytuliłam się do ogiera, który czule zamknął mnie w skrzydłach. Zmoczyłam je swoimi łzami.
  Poczułam jak ogier pomaga mi wstać. Byłam na granicy nieprzytomności.Położył mnie na posłaniu i kazał odpocząć, tak też zrobiłam. Położył się obok i zasnęliśmy w swoich objęciach.
  Obudziłam się z przeraźliwym wrzaskiem, około 3 nad ranem. Ale San ani drgnął. Wstałam i zobaczyłam zarys sylwetki. Zmrużyłam oczy.
  Poczułam za sobą ruchy, odwróciłam się, a wtedy tajemniczy koń powiedział:
- Cześć...
- Ktoś ty? - próbowałam dojrzeć jakiś szczegół. Na nic.
- Nie ważne. Ale nie mam wiele czasu. - Miał miękki, męski głos. Paloo. Chwycił moje kopyto i przyłożył sobie do serca. - Twój ojciec... Nie zupełnie umarł.
- Co masz na myśli? - zbledłam mówiąc szeptem.
- Atlantico, coś jest nie tak. On nie może się dostać do Doliny Królów. Coś zatrzymuje go przy bramie i odpycha. Teraz jest duchem, który musi krążyć po Telrainie do końca swoich dni.

< San? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz