poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Atlantici CD. Tosy Inuit

- Nie możesz nam tego zrobić.... jesteś tutaj potrzebna!
  Wymieniłam spojrzenie moich zapłakanych oczu z San'em. Ogier pokiwał przecząco głową. Nie mogłam uwierzyć w to, co się dzieje.
  Raven przytulił się do matki, ale nie płakał, chociaż miał pełną świadomość tego co się dzieje. Wiem to, bo przekazał mi swoje emocje kiedy dotknęłam jego niskiego kłębu. Podziwiam małego za to, jaki jest twardy.
- Wszystko będzie dobrze... - powiedziała Tosa resztkami sił przytulając ogierka. Pocałowała go w czoło, ale on nie chciał odejść. Klacz niemal niezauważalnie kiwnęła głową na San'a, który w mgnieniu oka znalazł się przy nas, odciągając źrebaka od Tosy. Raven jednak dobrze wiedział, że 6tak po prostu musi być. Wyszeptał jeszcze do matki "Kocham cię!" i zniknął za masywnym bokiem mojego ukochanego.
  Na powrót zwróciłam się do klaczy:
- Musi być coś, co można zrobić... Musi, prawda?! - darłam się przez łzy. Tosa jednak tylko pokiwała przecząco głową, chwytając moje kopyto.
- Trzeba się pogodzić z losem. - zakaszlała, a mnie moje serce pękło na pół. - Proszę, opiekuj się Raven'em. On.. on jest dla mnie wszystkim.
- Tosa, nie...!
  Ale było za późno.
  Z oka klaczy popłynęła łza.
  Tosa wyzionęła ducha w moich ramionach.
- Obiecuję... - pocałowałam czoło klaczy, na które spłynęła łza.

< koniec opowiadania, żegnaj Tosa :'cc >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz