- I zrobię to JA ! - powiedziałam i pognałam do jeziora , w którym były już nie źrebaki , ale same ryby
Wpatrywałam si w taflę wody widziałam tam moje zniekształcone oblicze , a potem drugiego konia - Dalimiego . Mówił coś , ale ja go nie słuchałam i myślałam o "wspaniałym" zabiegu . Prześwietlenie ? Dziwne ... Ale prawdziwe .
Dalimi wracając do naszego "azylu" potknął się o kamień i upadł na kolana . Możliwe , ze miał je zbite , albo zmiażdżone (tak , da się zmiażdżyć kolana) . Podbiegłam do niego i spanikowałam . Nie wiedziałam co robić . Pognałam do apteczki i wyciągnęłam ; watę , bandaże , wodę odkażającą , tasiemki z klejem i lód .
Odkaziłam kolana , zwilżyłam lodem , położyłam watę i zabandażowałam . Pomogłam mu wejść do domu i położyłam na kanapie . Okryłam ogiera kocem . Czuł się chyba źle .
<Dalimi? Nie mam pomysłu i mam TBW>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz