wtorek, 17 lutego 2015

Od Ink'a

Wszędzie unosił się zapach innych koni. Otulał świat niczym ciężki całun. Szedłem po nim, w stronę jakiegoś stada. Kto wie może będzie dla mnie jakaś robota? A jak nie, to zdążę się ulotnić zanim odkryją, że brakuje im jednego konia.
W oddali usłyszałem ciche rżenie, prawie niesłyszalne z powodu szumu wody.
Zastanowiłem się chwilę, po czym ruszyłem w stronę tajemniczego dźwięku.
Z każdym moim krokiem, odgłos wody przybierał na sile, przez co już nic nie słyszałem.
Wreszcie dotarłem nad niewielki wodospad, wpadający do jeszcze mniejszej rzeczki.
Zatrzymałem się w cieniu drzew i przeczesywałem teren wzrokiem.
Nagle moje spojrzenie padło na wyłaniającą się z wody postać.
Był to niewątpliwie koń, lecz nie mogłem stwierdzić, jakiej maści gdyż był ciemny od wody.
Powoli zacząłem się do niego zbliżać. Cicho, bezszelestnie.
Obcy w tym czasie, całkowicie niezdający sobie sprawy z mojej obecności, wygramolił się na brzeg i zaczął się energicznie trząść, posyłając w powietrze miliony kropli.
Stanąłem tuż za nim.
- Bu - powiedziałem cicho, lecz to wystarczyło, aby przerażony nieznajomy podskoczył jakiś metr w powietrze.
Odwrócił się w moją stronę, a ja zdałem sobie sprawę z mojego błędu. Była to niewątpliwe klacz. Bardzo mokra, bardzo przestraszona klacz.

Jakaś klacz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz