niedziela, 22 lutego 2015

Od Milliete C.D Lazo

Był ranek, a promienie słoneczne wlewały się przez okno do kuchni . Byłam dziś w parszywym humorze . Nic od paru dni mi nie wychodziło . Wszystkiego i wszystkich miałam dość, a szczególnie oddawania nowych papierów do przywódców, na których musiałam zebrać miliony tych cholernych pieczątek . Leciałam z jednego krańca Telrain'u na drugi , a później jeszcze teksty : Ale jesteś kochana , teraz, proszę Cię o wypełnienie tego . Miałam dość . Potrzebowałam chwili dla siebie . Szybko zjadłam śniadanie, wylewając przy tym prawie cały karton mleka . Postanowiłam , że pójdę lub polecę na spacer . Chyba wolę tę drugą opcję .
Szybko wtsałam od stołu i sprzątałam rozlane mleko . Kiedy zadzwonił dzwonek do dzwi, to myślałam, że wybuchnę . Wolnym krokiem podeszłam w stronę drzwi, robiąc po drodze parę głębokich wdechów i wydechów . Gdy otworzyłam dzwi, zauważyłam w nich Barwinkę .
- Co Cię do mnie sprowadza ? - próbowałam mówić najspokojniej jak umiałam .
Klacz wskazała na stos papierów , stojący obok niej .
- Weźmiesz parę z nich ? - zapytałam po chwili .
Przez parę minut zastanawiałam się nad odpowiedzią, bo nie miałam zamiaru zmieniać mojego palnu dnia .
- Mając na myśli parę, chodzi Ci o ponad połowę ? - zapytałam podejrzliwie .
Klacz niec nie odpowiedziała, co chyba znaczyło, że tak .
- W takim wypadku, życzę Tobie wspaniałego wypełninia tych papierów . Możesz podzielić się z Bravo lub Magic Heart - odpowiedziałam, po czym zatrzasnęłam drzwi . Słyszałam jeszcze przez chwilę pomrukiwania niezadowolonej klaczy .
Kiedy się upewniłam, że sobie już poszła, cicho wymknęłam się z domu i wzbiłam się w niebo . Na twarzy poczułam chłód zimowo-wiosennego powietrza . Lecąc nad lasem, poczułam woń sosen i świerków . Tak dawno nie miałam chwili dla siebie . Teraz, mogłam się nią rozkoszować . Szybując tak w powietrzu, zauważyłam w lesie mały punkcik poruszający się z niebywałą prędkością . Muszę przyznać, że to mnie zainteresowało i zniżyłam lot . Szybko zagrodziłam drogę zwierzęciu . Idealnie nadawałby się na mojego posłańca .
- Chyba kochanieńki zgubiłeś drogę - powiedziałam z nutką sarkazmu w głosie .
Koń próbował mnie wyminąć .
- A gdzie tak Ci spiszno ? - zadałam kolejne pytanie .
Znów cisza .
- Widzę, że mamy tu niemowę - zaczęłam - Teraz sobie pewnie myślisz, jaka je jestem podła, nikczemna , zła . Prawda Lazo ?
Ogiera zamórowało .
- Skąd znasz moje imię ? - wyjąkał .
- No wiesz, różne sposoby - powiedziałam przyglądając się moim skrzydłom .

< Lazo ?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz