- Cześć! - Przywitała się
- Hej! - odwzajemniłem - Co tak znienacka?
- Jakoś tak wyszło - uśmiechnęła się klacz
Spojrzałem na nią ironicznie. Ona natomiast westchnęła i zapytała:
- Jak ci się układa z Dorothy?
- Nawet dobrze - odpowiedziałem
Klacz wbiła wzrok w rozmokniętą od wody ze śniegu ziemię. Wiem że ma pewne "nocne problemy" i wiem że nie jest jej z tym łatwo.
- Może się przejdziemy? - zaproponowałem
- Czemu nie. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Choćmy.
Tak więc ja i Anguya poszliśmy przed siebie dziką ścieżką. Opowiedziałem jej kilka kawałów, a ona uśmiechała się coraz bardziej. Kiedy dotarliśmy na małą polankę, na skraju lasu, rozchmurzyła się całkowicie. Słońce opędziło się trochę od chmur i atmosfera od razu zrobiła się cieplejsza. Ptaszki zaczęły ćwierkać, a ponura zima, przemieniła się w kolorową wiosnę. W tedy przyszedł mi do głowy pewien żart.
- Znasz taki? "Rozmawiają dwa węże. Jeden pyta się drugiego:
- Sssłuchaj, czy my jesssteśmy jadowici?
- O tak! - odpowiada drugi
- Upsss! Właśnie ugryzłem się w język!"
Anguya spojrzała na mnie i po raz kolejny zaśmiała się cicho.
- A teraz ja ci coś pokażę!
Tak więc klacz położyła się na plecach i zaczęła machać nogami.
- Co to jest? - zapytała
- Nie wiem - odrzekłem
- Żółw, który się przewrócił i nie może wstać.
Uśmiechnąłem się do klaczy.
- A to? - zapytała kładąc się na brzuchu z wyciągniętymi kończynami i wywieszonym językiem
- Emm... Nie mam pojęcia.
- To jest przejechany żółw.
- Fajne - powiedziałem z jeszcze szerszym uśmiechem
- Umiem tylko żółwie.
Muszę przyznać, że Anguya jest całkiem miła...
<Anguyo?>
ktoś tu oglądał zakochane wilczka... =3xd
OdpowiedzUsuń