Obudziłam się w jakiejś dziwnej grocie, nie pamiętałam nic z przemiany, jak się tu dostałam, co robiłam, gdzie jeszcze byłam... w głowie miałam zupełna pustkę, czyli to samo co było w grocie - nic. Zaczęłam szukać wyjścia, jednak tego zabrakło. Starałam się chodzić przy ścianie ponieważ nic, zupełnie nic nie wiedziałam. Panującą tu cisze przerywały jedynie odgłosy spadających co parę sekund krople wody uderzające o twarde podłoże, a odgłosy te były roznoszone echem po całej jaskini. Czułam się jakbym była niewidoma, co chwile potykałam się o coś bądź wpadałam na nagle wyrastające przede mną ściany.
W pewnej chwili w oddali pojawiła się niewielka, świecąca kropka. W nadziei iż jest to wyjście, udałam się w jej stronę, jednak okazała się być jedynie czymś, czego nazwać nie potrafię. Gdy spróbowałam dotknąć "to", zniknęła, a zamiast niego cała jaskinie rozświetliły tysiące podobnych stworzonek, czemu towarzyszył charakterystyczny syk owadów - świetliki. Cała grota wypełniła się światłem dzięki czemu mogłam w końcu zobaczyć gdzie jestem.
Jedna ze ścian szczególnie zwróciła moja uwagę, był na niej pewien znak, ktuego wcześniej nie widziałam, a mimo tego - potrafiłam go przeczytać.
- Ehwaz, Geofu i Jara. - gdy to powiedziałam, stało się coś dziwnego. Wszystkie obecne tu owady zniknęły, lecz mimo tego jaskinia wciąż była wypełniona światłem... to ja byłam jego źródłem, a moje ciało pokryło się dziesiątkami kopii symbolu widniejącego na ścianie. Za to za mną nagle pojawiło się wyjście z groty. Bez chwili zwłoki skierowałam się w jego kierunku i gdy tylko przekroczyłam granicę jaskini ze światem zewnętrznym - pobiegłam do jaskini w której Freya odprawia swoje szamańskie rytuały. Wparowałam do jej jakbym się paliła.
- Freya! Pomóż... proszę... spójrz... - pokazałam jej znaki. - byłam... w jaskini i... potem... te ściany i... znak no i jakoś... tak... i świetliki, a później jeszcze to i... wyjście... - po potrafiłam się wysłowić na tyle jasno by mnie zrozumiała. Klacz przyglądała się mi zdziwiona.
- Anguo... to przecież tylko runy. - powiedziała. - mogłaś nie czytać ich na głos, znikną za kilka godzin, nie martw się. Na naszych terenach jest wiele takich ukrytych jaskiń...
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, trzeba było nie wchodzić do zaklętej jaskini. - przerwała mi. - te znaki to żniwa, koń i dar. Sama się zastanów czemu grota pokazała się akurat tobie, i czemu do niej weszłaś. A teraz wyjdź bo mam inne zajęcia... jak chcesz, przyjdź później. - cóż mam powiedzieć. Byłam przerażona tymi znakami, które tak nagle pojawiły się na moim ciele, a ona po prostu mnie zbyła. Nie mniej jednak, wyjaśniła mi co się stało...
Pozostaje tylko czekać, aż znaki się zmyją.
Zaliczone:
Nagrody w sklepie! c;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz