Wstałam wcześnie rano i zrobiłam sobie śniadanie. Gdy jadłam przypomniało mi się, że mam jajko Smoka natury, że istnieje. Weszłam do pomieszczenia-cieplarni i ... Na Moon' a. Gdzie smok? Same skorupy. Gdzie smok pofrunął?! Czy w ogóle żył?! Nie wiem. Szukałam śladu smoka po całym domu i w ogródku, gdzie mógłby się schować. Mamma mia zielona pietruszka! Wszystko co zielone było wczoraj dziś nie ma. Zajrzałam pod każdy krzak i zobaczyłam piękne błyszczące oczy. Pomyślałam, że Ramzes na mnie znowu wyskoczy, więc skoczyłam na krzak. No nie. To coś jest kujące. Podniosłam się, ale gdy zajrzałam pod krzak, oczu nie było.
Spanikowałam i poszłam po Tikani, której nie było w domu. Wróciłam galopem do domu. Zapomniałam o całym świecie i poszłam spać.
~Następnego dnia~
Tak jak wczoraj wstałam i zjadłam w spokoju śniadanie. Ponownie zaczęłam szukać smoka, ale poszukiwania nic nie dały. Czy ja zwariowałam? W szafie szukać zaczęłam. Nic. Pod łóżkiem? Mały potworek spał sobie spokojnie pod łóżkiem... W cieplarnii musiało być gorąco! Pogłaskałam go leciutko, a ten odpowiedział mi cichym warczeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz