czwartek, 15 stycznia 2015

Od Fallen Ember CD. Fall'a

  Patrzyłam bezczynnie, jak bóstwo walczy z moim ukochanym. Walka była bardzo zacięta, i trwała długo. Fall praktycznie nie miał szans, bo boskie umiejętności Carusa ciągle goiły jego nawet najgorsze obrażenia. Nie mogłam na to patrzeć. Wolałam poświęcić samą siebie, niż żeby Fall miał zginąć z rąk tego tyrana.
  Zamknęłam oczy, rozluźniłam moje mięśnie. Pomyślałam o najpiękniejszych chwilach, które przeżyłam z Fall'em.Majestatycznie ruszyłam przed siebie, roztaczając światło, które oslepiło walczących. Szłam tak z zamkniętymi oczami, rozdzielając Carusa i Fall'a.
- To niemożliwe... - Caruso splunął krwią. Podeszłam do niego, dotykając kopytem jego wyniszczonego ciała, które nagle zaczęło się mienić światłem tak czystym i dobrym,  że Caruso przez moment gapił się na swoje ciało otępiale, a potem skłonił się w pół, mówiąc:
- Pani.
Patrzyłam na niego niewzruszona, jednak z taką dozą dobra i czystości, że ogier tylko skulił się, uciekając od ogarniającej go dobrej energii. Kiedy go dotknęłam, przepłynęło przeze mnie zło i nienawiść, którą on tłumił w sobie przez tyle wieków. Spojrzałam na niego czule.
- Caruso... - szepnęłam, po czym zniżyłam łeb, a ogier otworzył zamglone oczy. Wyglądał teraz tak staro; jego kości wyszły blisko pod skórę, ta pociemniała i stała się bardziej obwisła na słabiźnie, a także jego pysk... Dobry boże, jego pysk... jego pysk był uosobieniem zmęczenia i ślepej zawiści. Oczy zaszły mu mgłą, a ja już wiedziałam, że to jego ostanie chwile na tym świecie. Zbliżyłam do niego łeb i chuchnęłam powietrzem między jego oczy, wbijając mu w głowę obraz ciepła i rozkoszy, przyjaźni, miłości i wszystkich tych wspaniałych cnót, które charakteryzują dobrego konia. - Uciesz swój gniew, i odejdź w pokoju.
  Tak też się stało; Caruso, bóstwo cierpienia i śmierci zamknęło oczy, nogi się pod nim ugięły a ogier padł, wydając z siebie ostatni dech. Spuściłam wzrok i upadłam obok niego.
  Pamiętam, że podszedł do mnie Fall.
  Pamiętam smak jego warg na swoich ustach.
  I ostatnim, co pamiętam, był moment, kiedy wraz z moją matką Sun wręczyliśmy Atlanticę niebiańską koronę...

< koniec opowiadania >
Kilka słów od autorki: Cóż, tak kończy się odwieczna walka Ember ze złem, które czaiło się na każdym kroku. Caruso nie żyje, ale niestety miało to swoją cenę; Ember także umarła. Przywódczynią zostanie Atlantica, jednak zanim zostanie koronowana przez ojca - będzie on musiał znaleźć dla niej partnera, któremu wręczy kopyto córki. Ember zasiadła u boku bóstw, jako jedna z nich. Moon uczynił ją boginią, ponieważ tak chciał jej się odwdzięczyć za pokonanie jego odwiecznego wroga. Teraz w waszych kopytach leżą losy Heaven Hooves!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz