Aby z przyjemnością czytać to opowiadanie, proszę włączyć ostatnią piosenkę z listy odtwarzacza. Dziękuję.
- Dziękujemy - odpowiedziałam za Fall'a. Atlantica szła przodem, a ja wraz z Fall'em podążaliśmy za córką. Fall człapał powoli, klnąc pod nosem, że nie może polecieć, Atlantica szła przodem, nucąc jakąś melodię, a ja...
Ja zastanawiałam się, dlaczego nie mogę się ruszyć.
Miałam nogi jak z waty, nic nie mogłam zrobić.
Ani kroku.
Atlantica spostrzegła, co się dzieje i podeszła do mnie. Spojrzała mi w oczy, zrobiło się się słabo, a przed oczami pokazały mroczki. Jej sylwetka zaczęła się rozmazywać i przez moment stały przede mną dwie Atlantici. Przetarłam nerwowo oczy, bo wzrok zaczął zachodzić mi mgłą.
I nagle zobaczyłam coś strasznego; Carusa, całego we krwi, który spluwa należącą pod nim Atlanticę. Klnę i rzucam się do niego, żeby raz na zawsze dopaść tego okrutnego tyrana, ale nie dość, że nie wydobywam z siebie dźwięku, to jeszcze tkwię w miejscu. Widzę już tylko, jak bóstwo śmieje się, obnażając swoje odrażające zęby i ogarnia mnie ciemność.
< Fall? Atlantica? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz