- Musimy stąd uciec.. ale w gruncie rzeczy nie chcę się rozstawać z chłopcem.
- Doskonale cię rozumiem. - odpowiedziała Tikani.
Gdy Franek odszedł było coraz ciemniej.
- Przepraszam za wszystko. Oszalałem gdy dowiedziałem się , że dzieje ci się krzywda. - zacząłem się tłumaczyć.
- Spokojnie, nie chciałeś.
Wtem usłyszeliśmy gwizdy i zobaczyliśmy światło w stajni. Konie były zaganiane do środka.
- Teraz, albo nigdy! - Krzyknąłem, rozpędziłem się i przeskoczyłem przez płot. - Idziesz?
-Jasne!
Byliśmy wolni. Biegliśmy co tchu w nogach wracając do domu.
<Tikani?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz