wtorek, 13 stycznia 2015

Od Kleofasa - Quest "Pogoń za źrebakami"

Gdy obudziłem się rano, bardzo chciało mi się iść na łakę. Poszłem. Do teraz rozumiem, że popełniłem wielki błąd.
Spotkałem tam klacz z 5 rozbrykanymi źrebiętami..
-Witaj-przywitała się i kiwnęła głową na znak szacunku.-Mógłbyś się nimi zaopiekować?-pokazała kopytem na źrebaki. Są grzeczne. Ja muszę przejść przez rzekę i nazbierać ziółek.
-A...
-15 minut. Dzieci słuchajcie się tego ogiera!-krzyknęła.
- Nie wyraziłem na to zgody. Swoich bym pewno nie upilnował, a co dopiero cudzej 5?!
-Proszę!!! Są naprawdę grzeczne!!!
-Dobrze. 15 minut.
-Pa dzieci!-powiedziała.
Znikła za krzakami. Odwróciłem się, żeby coś znaleźć do jedzenia, ale nic nigdzie nie było.
Odwróciłem się ponownie. Tam gdzie stało 5 źrebiąt, było pełno piasku i źrebię z wykrzywioną nogą.
-Dlaczego...
-Rodzeństwo mi wykrzywiło jak biegali wczoraj... Mama powiedziała, że nic mi nie będzie.-powiedział malec.
-Wiesz gdzie pobiegli?-spytałam.
-Tam gdzie mama, bo się Ciebie boją.
-Za rzekę?! Tam jest głęboko... Utopią się! Aha, jak masz na imię?
-Nosame. Ale mów NONAME. Bo tak lubię!
-Dobrze, NONAME. Więc wpierw zajmę się Twoją nogą. Później poszukamy rodzeństwa, do rzeki jest daleko, a matka Wasza twierdzi, że w 15 minut tam i spowrotem, a jeszcze musi nazbierać.
-Mama zna skrót..
-Skrót nie zawsze skraca drogę.
-Niebezpieczny skrót.
-Na mój ogon! Niebezpieczny?! Muszę zrobić Ci tylko zimny okład i deski związać!
-To szybkko!
Szybko zrobiłem okład, przyłożyłam deski, zwinęłam je razem i zaczęliśmy biec w stronę skrótu. Uwidziałam jedno źrebię między skałami, całe w błocie. Podbiegłam prędko do niego.
-Ej. To Twój brat lub siostra?-spytałem NONAME.
-To mój brat, Rufus. Mów na niego Bułka, a jak nie to się obrazi.
-Bułko, co Ci się stało?
-Biegliśmy, ale wylądowałem na kamieniu. Nawet na mnie nie zaczekali!-powiedział malec.
-Młodzieńcze-zacząłem.-Poczekaj tu ze swoim bratem, ja idę szukać tej 3.
Pobiegłem dalej. Mam nadzieję, że nie zrobią niczego głupiego.
Zaś źrebak. To rodzeństwo musi się nienawidzieć.
-Hej młody. Co porabiasz?
-Zostałam, bo miałam pilnować czy nie idą tamci. Widziałeś ich?
-Nazwa.
-Kurala to moje przezwisko wymyślone przez Munarza, najsterszego wśród braci.
-Łoł. On pewno poturbował tych 2 z tyłu...
-Oczywiście-powiedziała klaczka.-Zawsze zwala na nas, że to my coś zrobiliśmy...
-Żal mi was. Biegnij z powrotem i czekaj tam z braćmi.
-Ok!
Biegłem dalej. Kurka wodna. Nie ma śladów. Rzeka tuż za progiem! Utopią się. Przyśpieszyłem. Jest! Przerażony źrebak.
-Hej. Co tu robisz? Miałem was pilnować, a nie biegać za wami.
-Blat na to wpal. Powiedzal ze mozemy se pohasac na tej lace za zeką.
-Aha. Jak masz na imię?-spytałem.
-Robus-chrząknął brzdąc.
-Zaczekaj tu. Co tam wystaje z wody?
-Moj blat.
-Topi się! Ej! Konie! Wyłaź.
Ech. Wskoczę. Nie chce mi się, ale od tego zależy życie źrebaka.
PLUM!
-Ehh... M-mło-ddy! Pod-dpły-yń t-tu!
-Próbuje. Ale chcę do mamy!
-Jeśli popłymiesz dalej, zabijesz się!
-Nie prawda!
-Prawda. Nikt cię już nie uratuje! Odejdziesz do raju!
-Ja chcę do mamy!
-To podpłyń tu!
-Nie! Do mamy-i rozbeczał się.
Chwyciłem go za szyję. Wyciągnąłem na brzeg. Nawet mi nie podziękował.
Wracałem z nim i z jego bratem prawie pół drogi, aż dotarliśmy do grupy. Wracaliśmy na łakę gdzie czekała już ich matka.
-Co żeś z nimi robił?!
-CO?! Te dzieciaki to nienormalne stworzenia! Uciekły mi!
-To TWOJA WINA!
-To pani wina. Nie trzeba było iść nad rzeczkę.


Zaliczone!
Choć muszę przyznać że same dialogi i błędy ortograficzne aż kolą w oczy ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz